PilchowiceSport i rekreacja

Jesienne spacery pilchowickich odkrywców śladami zamierzchłej historii…

„Dobrze jest znaleźć sobie hobby,
które tak człowieka wciąga,
i sprawia, że z radością czeka się na kolejny tydzień,
zamiast ponuro liczyć dni.
( Cecelia Ahern).
Tym razem Podziwialiśmy piękno ,,Złotej Śląskiej” jesieni w Leboszowicach – z historią pod rękę;

Tym razem było nieco inaczej niż zwykle. Stowarzyszenie Pilchowiczanie Pilchowiczanom postanowiło wybrać się do pobliskich lasów by tam postarać się odszukać ślady pradawnej historii Leboszowic i przylegających do jej granic terenów.

Zarówno członkowie stowarzyszenia jak wielu pasjonatów historii z niepokojem spoglądało od kilku dni w niebo, wszak to przecież jesień, czy aby aura nie przekreśli planów sobotniego przedpołudnia… Okazało się na całe szczęście, że 1 października przywitał nas słońcem i wędrówka, duktami leśnych pilchowickich bezdroży zdawała się być niezagrożona.

Grupa niestrudzonych pasjonatów historii kierowana przez Sołtysa Leboszowic pana Alfreda Wilczka który wraz z panią Kornelią Skrzypiec i Krzysztofem Waniczkiem wcielili się w rolę przewodników, ruszyła z miejsca zbiórki którym był plac przylegający do ruin niegdyś prosperującego tartaku i udała się w kierunku lasu. Plan lekcji historii tym razem wiódł na początku do miejsca zwanego Kaziorem gdzie onegdaj stał młyn, jest to teren przylegający do rzeczki Bierawka, tam też natknęliśmy się na liczne ślady obecności leśnych inżynierów, ślady pracy bobrów wiodły do miejsca gdzie niegdyś mógł stać otoczony wodnymi zakolami młyn wodny. Jesienna sceneria leboszowskich lasów nastraja do rozmyślań, aż prosi się o pędzel, płótno i sztalugi, nic dziwnego, że tylu tu niegdyś zamieszkiwało poetów…

„Piontkowiec”, to miejsce gdzie do dziś widoczne są ślady dawnej osady, nie jest do tego miejsca łatwo dotrzeć ale warto się potrudzić, bo to jak się zdaje jeden z bardziej znaczących punktów na historycznej mapie przylegających do Pilchowickiej gminy terenów.

„Schwedownik” to osada szwedzkich dezerterów z okresu wojny XXX letniej. Niestety czas a raczej jego brak nie pozwolił na odwiedzenie tego miejsca, nic straconego, ten punkt programu z pewnością znajdzie się w temacie kolejnego wykładu pod chmurką, kto wie być może jeszcze tej jesieni. Jak wspomniał Krzysztof Waniczek, legenda mówi jakoby to oddział zbuntowanych szwedzkich żołnierzy miał odłączyć się od regularnych oddziałów a wędrując, osiedli właśnie na tym terenie, kradli gwałcili i łupili mieszkańców za co jak głosi jedna z wersji legendy zostali surowo ukarani, inne podania mówią, jakoby skandynawscy buntownicy nie chcąc wiązać się kulturowo z mieszkańcami sami wymarli w naturalny sposób.

Dzięki uprzejmości naszych przewodników, którzy odbiegli nieco od programu wędrówki, mieliśmy okazję poznać wiele tajemnic leboszowskich lasów. Jednym z zadań grupy było odszukanie kamieni które wyznaczały tereny łowieckie, dalej poznaliśmy miejsce stacjonowania wojsk Układu Warszawskiego w czasie kiedy to szykowano się do inwazji na Czechosłowację. Sołtys wskazał nam miejsce gdzie mieścił się sztab, a nawet kino, na miejscu dowiedzieliśmy się wielu ciekawych historii związanych z tym okresem.

Dzięki staraniom pani Kornelii mogliśmy podziwiać wiele starych dokumentów i map. Pani Kornelia w swoim wykładzie wspomniała o wielu nieznanych faktach historycznych które pozwoliły na w miarę precyzyjne określenie miejsc do których zmierzaliśmy. Należy dodać, że przewodniczka posłużyła się tłumaczeniami z niemieckiej prasy które to opracowania wykonała własnoręcznie. Krzysztof Waniczek opowiadał o ważnych a mało znanych faktach historycznych. Dzięki naszym przewodnikom mieliśmy okazję także poznać ,,bramę” oddzielającą tereny księstwa rodu Hohenlohe – od terenów przylegających do miejscowości Leboszowice. Podczas odprawy przed wyruszeniem na leśny szlak przewodnicy wskazali punkty na mapach, które były tematem wykładu i celem naszej wędrówki.
Na trasie przemarszu wyznaczono punkty krótkiego odpoczynku które stawały się także okazją do kolejnej prelekcji, nie zapomniano nawet o utopkach których było sporo na tym terenie, opowiadał zabawne historie związane z życiem tych demonicznych postaci sołtys pan Wilczek. Mimo, że ostatniego punktu programu nie udało się zrealizować uważamy, że cel plenerowej wycieczki z historią został osiągnięty. Zadowoleni po około 3 godzinach dość wyczerpującego marszu powróciliśmy do domów. Jesienne spotkania cieszą się sporym zainteresowaniem mieszkańców sąsiednich miejscowości, często na jesienne wykłady pod chmurką przybywają mieszkańcy Knurowa i Gierałtowic. Już z niecierpliwością czekamy na kolejne jesienne wędrówki. Pilchowice gmina z pomysłem. Nie byłoby jednak tej działalności bez zaangażowania i ludzkiej pasji a ludzi ogarniętych tym bakcylem w pilchowickiej gminie nie brakuje. Co zatem jest kluczem do sukcesu Pilchowiczan? „ Pokora, pokora i zawsze pokora, bo sami z siebie nic nie możemy”, tak o drodze do sukcesu i ludzkich pasjach mówi św. Faustyna Kowalska. Wyzbyć się pychy a na jej miejscu postawić radość z tego co się robi, tylko dla samej przyjemności. Z pokorą przyjąć krytykę starać się poprawić i dalej robić swoje. Pilchowiczanie Pilchowiczanom – tacy są…

Relacja : Tadeusz Puchałka