Ciekawostki z ...

Okiem zwykłego mieszkańca / felieton Ariela /

Okiem zwykłego mieszkańca
/ felieton Ariela /

„Wyngiel, wyngiel je we wiosce. – Wojna będzie, Przed wojną tyz był…” – pamiętacie tę scenę z kultowego filmu „Miś”? Dziś można powiedzieć, że jest ona prorocza. Z tą różnicą, że wojna na wschodzie trwa od kilku miesięcy, która m.in. przyczyniła się do tego, że węgiel stał się towarem luksusowym. Bareja w swoich filmach naśmiewał się z realnego socjalizmu, ale warto się zastanowić, dlaczego te sceny stają się tak bardzo aktualne?

Temat dostępności i cen węgla stał się „gorącym kartoflem” dla polityków, zaś dla osób ogrzewających swoje domy węglem istnym horrorem. Ceny tego surowca tak skoczyły do góry, że w wielu gospodarstwach budżet się załamie. Koszty kosztami, ale trzeba ten węgiel gdzieś kupić. Pewnego wieczoru odwiedziłem mój ulubiony lokal. Chilloutowałem tam po ciężkim dniu w pracy. Nagle otwierają się drzwi wejściowe a w nich pojawia się moja przyjaciółka, która emanowała taką radością, że wprowadziła wszystkich klientów w stan zaciekawienia. Podejrzewaliśmy, że wygrała na loterii, zakupiła nowy samochód lub dostała podwyżkę od swojego pracodawcy. Jak się domyślacie żadna z tych odpowiedzi nie była prawidłowa. Dziewczyna skakała wręcz z radości, że po wielu próbach udało się jej kupić węgiel na opał. Kiedyś ludzie cieszyli się, że dostali kredyt hipoteczny na zakup mieszkania i zadłużyli się na wiele lat, dziś zakup węgla staje się jednym z celów z górnej półki do zrealizowania.

Embargo na węgiel z Rosji spowodowało, że tego surowca brakuje zarówno w sektorze energetycznym jak i w sektorze komunalno-bytowym. Rządzący zapewniali przez wiele tygodni, że kryzys węglowy nam nie grozi i Polacy zimy obawiać się nie muszą. Kto choć trochę interesuje się polityką wiedział, że będzie zupełnie odwrotnie, Teraz zmieniła się retoryka zakłamanych panów, którzy sugerują, że powinniśmy zacisnąć zęby, zamiast trzech ton węgla spalić dwie, kupić ze trzy ciepłe swetry, dwa koce i najlepiej jakby każdy z nas uszczelnił okna i pozbierał chrust. Co lepsze, proponują już palić wszystkim tylko nie oponami. Teraz dbałość o ekologię idzie w zapomnienie, a sortowanie odpadów będzie polegało na tym, że ludzie będą dzielić śmieci na te, które będą spalać w dzień, a które w nocy.

Od kilku dni modnym słowem staje się wyrażenie „Blackout”. W dosłownym tłumaczeniu z j. angielskiego oznacza ono „zaciemnienie”, jednak najczęściej określa się tak sytuację, w której dochodzi do nagłej i poważnej awarii systemu elektroenergetycznego. Pierwsze komunikaty o tym, że zabraknie prądu pojawiły się pod koniec minionego tygodnia. Oczywiście ministrowie partii rządzącej zapewniają, że nic takiego nam nie grozi i że system energetyczny działa tak jak należy. Mając już doświadczenie, że ich słowa należy interpretować i odczytywać odwrotnie powinniśmy się już przygotowywać na czarny scenariusz – i to dosłownie.

Teraz sobie wyobraźcie sytuację, że nie będą działały telefony, nie będzie internetu czyli nie będzie fejsa, instagrama, tik-toka, twittera, tindera i cholera wie co jeszcze, bo internet też na prąd działa. Nie zadziałają sygnalizacje świetlne na skrzyżowaniach, nie włączą się alarmy w zamkniętych sklepach czy bankach, bankomaty nie wypłacą nam pieniędzy, dystrybutory na stacjach nie podadzą nam paliwa, a na ulice nie wyjadą autobusy elektryczne, bo nie będą naładowane. Fajnie, co nie? Wrócimy do jaskiń, bo w domu nie będzie elektryczności. Może warto zrobić zapas świec, bo one okażą się wkrótce towarem deficytowym jak niegdyś papier toaletowy i cukier.

Obecna sytuacja pokazuje jak przespaliśmy kilka okazji do mądrej transformacji energetycznej. Każda formacja polityczna o tym mówiła, ale na słowach się skończyło. Do tego doszło do kuriozalnej sytuacji, że kraj, który na węglu stoi tego węgla nie ma. Można rzec, że Polska „wykiwała” Unię Europejską. Wspólnota chciała, żeby nasz kraj odszedł od węgla w 2030 roku. My zrobiliśmy to o osiem lat szybciej. Da się? Da się.

Bareja gdyby żył w obecnych czasach miałby niekończące się źródło inspiracji do tworzenia nowych filmów. Tyle się ostatnio dzieje w naszym kraju, że spokojnie dałoby się wyprodukować kilkusezonowy serial dla serwisu VOD. Ten kto żyje w Polsce, ten z cyrku się nie śmieje. Kończąc ten felieton chciałbym napisać coś optymistycznego, ale nic mi nie przychodzi do głowy. Trzymajcie się gorąco, bo tanio i ciepło już było. Teraz czeka nas drożyzna i wełniane swetry.

To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski

Fot. Canva