GliwiceInformacjeKultura i rozrywka

Gliwice: Kolory Miasta – Sztuka Wyboru

Dla jednych ul. Akademicka jest przestrzenią nauki i symbiozy zabytkowej oraz powojennej architektury z domieszką bardzo nowoczesnych uzupełnień. Dla innych to miejsce spotkań, odpoczynku wśród zieleni, zaskakujących rzeźb-ławek, a nawet zagospodarowania terenu na wzór kompleksu architektonicznego MuseumsQuartier w Wiedniu. Dla mnie to enklawa zieleni z mocnym akcentem czerwieni, widocznym m.in. w karminowych koronach głogów i ceglanej fasadzie przyszłego Centrum Kreatywności Studenckiej.

Pomysł na architektoniczną aranżację dzisiejszej ul. Akademickiej i na cały układ urbanistyczny dopiero co powstałej Politechniki Śląskiej im. W. Pstrowskiego w Gliwicach zrodził się w drugiej połowie lat 40. XX wieku. Przedstawiał się początkowo bardzo rewolucyjnie. Znany architekt i urbanista Kazimierz Wejchert wraz z zespołem (Włodzimierzem Gierałtowskim, Krystynem Olszewskim i Ernestem Szarym z współpracownikami) widział w tym miejscu nowe budowle akademickie, które miały zastąpić m.in. neogotyckie zabudowania Straży Pożarnej! Ostać się miały jedynie obiekty związane z dawną szkołą dla chłopców. W publikacji sprzed 71 lat pt. „Architektura Polski 1950–1951” można zobaczyć, jak całe założenie mogło się prezentować.

Na szczęście życie jak zwykle zweryfikowało dalekosiężne plany znanego architekta. Zapewne brak funduszy pozwolił jedynie na wybudowanie gmachu Wydziału Górniczego (projektu Juliana Duchowicza i Zygmunta Majerskiego), a później budynku Architektury oraz Budownictwa. Przepiękna, neostylowa, ceglana budowla Straży Pożarnej została ocalona. Podobnie jak i urokliwy budynek dawnych stajni dla strażackich koni, związany funkcjonalnie ze strażnicą.

Jego bryłę stanowiły dwa równoległe, dwukondygnacyjne skrzydła, połączone parterowym łącznikiem z dachem krytym papą. Ściany i dekoracje całego obiektu wykonano z cegły, natomiast blendy okienne wykończono tynkiem. W fasadach części skrajnych były początkowo pary prostokątnych drzwi, później zamurowanych. Na osi symetrii krańcowych fragmentów można było zobaczyć też otwarte balkony osadzone na ceglanej archiwolcie umieszczonej na schodkowych konsolach. Ten element to prawdopodobnie miejsce, gdzie dostarczano siano dla koni.

Obiektu nie wyburzono w latach 50. ubiegłego wieku, ale przestał pełnić swoją funkcję i to mogło doprowadzić do jego końca. Chętnych do remontu i przemyślanej adaptacji brakowało. W 2019 r. budynek należący już do miasta został przekazany Politechnice Śląskiej za 5% wartości (54 tys. złotych). Kilka lat później główny projekt jego modernizacji przygotował zespół architektów uczelni, a odpowiedzialnym za realizację przedsięwzięcia pod nazwą Centrum Kreatywności Studenckiej został prof. Klaudiusz Fross, dziekan Wydziału Architektury.

To, że przedstawiony przez Politechnikę projekt CKS-u rozbudził dyskusje, nie dziwi – zawsze wprowadzenie nowej funkcji do wiekowych budynków jest problemem konserwatorskim i architektonicznym. Należy wyważyć i rozważyć: co zachować – to rola konserwatora, co odtworzyć – to określa inwestor wespół z architektem, a także co dodać – tu widzę pole do działania dla projektanta. Znalezienie porozumienia między ortodoksją a kreacją i nawiązanie dialogu jest konieczne.

Taki konserwatorsko-architektoniczny dialog miał miejsce i w przypadku dawnych stajni, choć de facto nie są one wpisane do wojewódzkiego rejestru zabytków czy gminnej ewidencji zabytków, lecz zostały objęte ochroną wynikającą z ustaleń miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Mam nadzieję, że w efekcie udało się zachować umiar ze wszystkich stron, a studenci, których zespół pod okiem opiekunów naukowych projektował wnętrza obiektu w ramach konkursu PBL (Project Based Learning), otrzymają dzięki temu świetną miejscówkę. Prace przy CKS postępują, o czym można przekonać się, przechodząc obok rektoratu uczelni lub śledząc fotorelacje na profilu Fb Wydziału Architektury.

Nie mogę się powstrzymać, żeby przy tej okazji nie przywołać innego – podobnego w społecznym odbiorze – przykładu z nie tak odległego Drezna. To widowiskowy projekt Daniela Libeskinda, który przebudował tamtejsze Muzeum Wojskowo-Historyczne. Zabytkowy gmach placówki przecina ostry, metalowo-szklany, ażurowy klin. Ten współczesny dodatek jest mocny, wręcz agresywny w swojej wymowie. Niektórzy mogą dociekać, czy takie potraktowanie zabytku jest dopuszczalne, czy znany architekt może więcej? Czy to wielka kreacja, a może już destrukcja?

W Gliwicach adaptacja dawnych stajni na potrzeby Studenckiego Centrum Kreatywności nie jest tak spektakularna jak dzieło Libeskinda. Nienaruszone pozostaną krańcowe fragmenty budynku z detalami architektonicznymi. Zmianie ulegnie część środkowa, już wcześniej poprzerabiana.

Ewa Pokorska
miejski konserwator zabytków

Info: UM Gliwice