Z perspektywy Katarzyny / felieton /
Z perspektywy Katarzyny / felieton /
W minioną niedzielę obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Postaci z Bajek. Kiedy ja byłam dzieckiem niestety nie obchodziliśmy tego święta hucznie. Dziś w przedszkolach i szkołach można spotkać osoby przebrane za bajkowe charaktery, urządzane są konkursy, quizy czy przedstawienia. Rodzice również dbają w tym dniu o rozrywkę dla dzieci poprzez wspólne oglądanie bajek czy czytanie.
Święto te wypada co roku 5 listopada, kiedy to obchodzimy rocznicę urodzin Walta Disneya. W tym roku ten dzień jest szczególny, gdyż celebrujemy również 100 lat istnienia tego przedsiębiorstwa. Firmy, która zrewolucjonizowała nie tylko dział bajkowych wydawnictw, ale i całą kinematografię. Sama „Bajka” jest jednak stara jak świat. By odkryć początki tych opowieści, musimy cofnąć się tysiące lat do czasów starożytnych, aż do VI wieku przed naszą erą. Wtedy to grecki pisarz Ezop zaczął tworzyć pierwsze zbiory bajek, gdzie zwierzęta odgrywały główne role. Po Ezopie następnym znanym twórcą był Charles Perrault, któremu zawdzięczamy takie historie jak Śpiąca Królewna, Czerwony Kapturek czy Kot w butach. Ważni w rozwoju bajkopisarstwa byli również Bracia Grimm, autorzy m.in. Królewny Śnieżki czy Jasia i Małgosi.
Natomiast pierwszą pełnometrażową bajką Disneya była Królewna Śnieżka, która zadebiutowała w 1937 roku. Sama postać jednaj nie jest najstarsza wśród produktów tego przedsiębiorstwa. Myszka Mickey – to pierwszy bohater, którego Walt Disney przede wszystkim sam narysował i powstał już w 1928 roku. Moją ulubioną postacią z tego uniwersum jest Pocahontas, która, jako jedyna księżniczka powstała na wzór prawdziwej postaci, jaką była Indianka z plemienia Powatanów. Zawsze uwielbiam tę jej bliskość z naturą, która obecnie nabiera zupełnie innego sensu. „Wobec natury jesteśmy równi” – jest teraz jeszcze bardziej aktualne.
Polacy również mają się czym pochwalić na polu bajkowym. Któż z nas nie oglądał Misia Uszatka, Bolka i Lolka czy Koziołka Matołka. Jednak moimi ulubionymi polskimi produkcjami był Reksio i Pomysłowy Dobromir. Pamiętam, jak oglądałam te tytuły na dobranoc z moim nieżyjącym już dziadkiem. Zawsze czekałam na ich nowe przygody i pomysły. I choć rysunkowo realizacje te bardzo kulały, to jednak były mądre, z przesłaniem i, co najważniejsze potrafiły wciągnąć dzieciaki. Z pewnych źródeł wiem, że robią to do dzisiaj.
Inne produkcje i postacie, do których lubię wracać to małe, żółte stworki w niebieskich spodenkach, czyli Minionki. Po filmach „Jak ukraść księżyc” i „Minionki rozrabiają” bardzo czekałam, by zobaczyć tych słodkich bohaterów jako główne „gwiazdy”. 1 lipca 2015 roku było mi dane obejrzeć „Minionki” w kinach. Napisałam wtedy na Facebooku: „do misji podchodzą jak Bond. Śpiewają tak, że sama się dziwię, że jeszcze nie wydali płyty. Dodatkowo mówią w języku podobnym do hiszpańskiego przeplatanego francuskim! Czego chcieć więcej? Moje Minionki na paznokciach i mój telefon minionkowy zrobiły taką furorę w kinie, ze prawie autografy rozdawałam ”. Tak, moja mania była wtedy na najwyższym poziomie. Nawet jakieś dziecko w tramwaju pochwaliło wtedy moją stylizację na paznokciach.
Wracając do Dobranocek, pamiętacie Muminki? Sama bajka jakoś bardzo mnie nie interesowała, ale zawsze czekałam na Bukę, która większość dzieci przerażała, a dla mnie sprawiała, że produkcja ta była bardziej realistyczna i dodawała dreszczyku. Może dlatego właśnie uwielbiam dziś horrory?
Kiedy trochę podrosłam, uwielbiałam oglądać seriale dla nastolatków z dziewczynami – wojowniczkami. Pierwszą z nich była seria Czarodziejka z księżyca, gdzie moją ulubioną postacią była Czarodziejka z Marsa. Pewnie dlatego, że miała czerwoną spódniczkę a to do dziś mój ulubiony kolor. Chociaż gdy obecnie oglądam to anime to w Usagi widzę małą rozwydrzoną dziewczynkę, którą nigdy nie byłam, a Rei wydaje się dojrzalsza i uduchowiona. Wracając do tej produkcji wspominam spokojne czasy mojego dzieciństwa, kiedy to jeździłam do babci na wakacje i mogłam oglądać bajki do woli. A przy okazji dostawałam mnóstwo kolorowanek właśnie z Czarodziejkami.
Pamiętacie program ZigZap? Gdy tylko wracałam ze szkoły, odpalałam właśnie ten kanał, a moimi ulubionymi tytułami były Odlotowe Agentki i Atomówki. W pierwszej bajce bliska mi była postać rudowłosej Sam. Była charyzmatyczną liderką grupy, mądrą, która miała najwyższe oceny w szkole. Sama dobrze się uczyłam, więc chyba wszystko jasne. Natomiast z Atomówek „Bójka” zawsze mi imponowała (tak, znów ruda dziewczyna). Inteligentna siostra, która zawsze skrupulatnie planuje każdą misję. Odnosiłam również wrażenie, że jest elastyczna i podczas kłopotów w akcji potrafi wybrnąć z nawet największej opresji.
Jest jeszcze wiele tytułów, do których lubię wracać: Shrek, Epoka Lodowcowa, Pingwiny z Madagaskaru. Można by tak wymieniać… I wcale się tego nie wstydzę. Bo czy w każdym z nas nie ma odrobiny dziecka?
KOW
Fot. Canva