KnurówNewsyRegion

Wywiady: Refluks, żebra i biomechanika.

Ze znakomitym chirurgiem profesorem Józefem Dzielickim miałem porozmawiać o jego związkach z Knurowem, a także o unikatowym na Śląsku leczeniu tak zwanego refluksu, które właśnie w Knurowie przeprowadzane jest najczęściej. Tymczasem okazało się, że wraz z nim za stołem zasiedli profesor Jan Marciniak, ekspert w dziedzinie inżynierii biomedycznej i sam dziekan Wydziału Inżynierii Biomedycznej Politechniki Śląskiej, profesor Marek Gzik.  I oto miałem okazję wysłuchać porywającego, wygłoszonego specjalnie dla mnie wywiadu, który spokojnie mógłby dostarczyć tematu do słynnego „Stulecia chirurgów” Thorwalda. Ale po kolei. Na początku był refluks.

– To cofanie się treści żołądkowej do przełyku – wyjaśnił profesor Dzielicki. Tak, zwyczajna cofka. Aż nie chce się wierzyć, że może zupełnie zrujnować życie cierpiącej na tę przypadłość osoby. Proszę mi wierzyć, że to piekło. Do przełyku wlewają się soki żołądkowe, a zatem rozcieńczony kwas solny. Zwykła zgaga to przy tym błahostka. I proszę sobie wyobrazić, że tę wydawałoby się niepoważną przypadłość bardzo ciężko leczyć. Zabieg laparoskopowy, czyli małoinwazyjny jest dość trudny i pracochłonny. Nie wszędzie potrafią to robić. W Knurowie uczymy innych. Zadomowiłem się w tym mieście na dobre i śmiało można powiedzieć, że tu właśnie znajduje się śląskie centrum leczenia tej i podobnych przypadłości. Pomogliśmy już setkom osób, których życie stało się piekłem. Ale może zainteresuje Pana zupełnie inna sprawa, rzecz w której Polacy wyprzedzili swoich amerykańskich kolegów.

Upewniłem się, że kwestia dotyczy medycyny i zamieniłem się w słuch.

– Chodzi o leczenie bardzo skomplikowanych deformacji klatki piersiowej, tzw lejkowatej klatki piersiowej i klatki piersiowej typu kurzego. Nieleczone potrafią uczynić życie młodych ludzi nieznośnym, przeprawiając ich o kompleksy i deformując również psychikę – rozpoczął prof., Dzielicki. W ciągu kilku następnych minut miałem okazję wysłuchać skróconej historii zmagań z tą przypadłością. Leczyło się ją dotąd wprowadzając do klatki piersiowej specjalne elementy, które przez nacisk powodowały odkształcenie żeber w pożądanym kierunku. Ból i jeszcze raz ból, stanowiący tym większy problem, że w większości przypadków tę terapię przeprowadza się u małych dzieci.

– A my opracowaliśmy metodę, która zdecydowanie zmniejsza objawy bólowe – włączył się profesor Marciniak. – Z całą pewnością można powiedzieć, że jest to w tej chwili metoda najlepsza na świecie.

– Co czyni ją najlepszą? Musiałem dopytać!

 – Bez wdawania się w zbędne szczegóły powiem tylko, że wymyśliliśmy taki stabilizator, który jest uniwersalny i leczy zarówno klatkę lejkowatą, jak i kurzą. Co więcej, jest regulowany, co pozwala bardzo precyzyjnie rozkładać nacisk na żebra i zmniejszyć ból.

– I z tym nie mogli sobie poradzić Amerykanie? Sprowokowałem do wyjaśnień

– Widzi pan – rzekł na to profesor Marciniak – rzecz w tym, że aby dojść do tego rezultatu, niezbędne były skomplikowane wyliczenia wszystkich sił, nacisków i innych wartości, które stanowią w organizmie człowieka prawdziwą biomechaniczną łamigłówkę. A tu już bez zespołu profesora Marka Gzika nie zrobilibyśmy niczego. To właśnie ich precyzyjnie wyliczony model stanowił podstawę dla naszej metody.

Skład grona dzisiejszych dyskutantów stał się zatem jasny.

– Czyli prawdziwe możliwości tkwią właśnie w takiej współpracy. Dlaczego zatem zdarza się ona tak rzadko?

Z wyjaśnieniem pośpieszył profesor Dzielicki.

– Bo wcześniej nie mogła się zdarzać częściej z bardzo prostej przyczyny. Nie było Wydziału Inżynierii Biomedycznej profesora Gzika. I nie ma w tym żadnej przesady. Współczesna medycyna jest już tak zaawansowana, że bez nauki na najwyższym poziomie obejść się nie potrafi. Taka symbioza jak nasza jest po prostu niezbędna. Nie da się wprost przecenić faktu, że ten wydział powstał i wspiera rozwój medycyny tu na Śląsku. W dziedzinie inżynierii biomedycznej już przodujemy w Polsce, a efekty naszej pracy coraz częściej lokują nas w czołówce światowej.

– Plany są bardzo szerokie – ożywił się profesor Marciniak. – Kardiologia, chirurgia, rehabilitacja. W każdej dziedzinie możliwy jest ogromny postęp, jeśli synergia będzie priorytetem zainteresowanych.

Rozmowa trwała jeszcze dość długo i zbyt mało znam się na tych dziedzinach, żeby przekazać więcej informacji. Żegnając się raz jeszcze spojrzałem w twarze tych muszkieterów śląskiej medycyny. Profesorowie Dzielicki, Gzik i Marciniak – jeszcze o nich usłyszymy… Pod pachą uniosłem podarowany mi egzemplarz opracowanego przy okazji podręcznika dla lekarzy „Zniekształcenia klatki piersiowej. Techniki operacyjne”. Przeczytam. Uspokoję jednak wszystkich – operował nie będę.

 

Dariusz Jezierski