Kultura i rozrywkaPilchowice

Wilcza: KLAMORY U ERWINA – PRZYJAZNYM MIEJSCEM DLA UMIERAJĄCEJ LOKALNEJ HISTORII.

KLAMORY U ERWINA – PRZYJAZNYM MIEJSCEM DLA UMIERAJĄCEJ LOKALNEJ HISTORII.

 

Już  niedługo, bo 11 maja od godziny 18.00,  po raz kolejny przeżyjemy „Noc w Muzeum” goszcząc u państwa Gabrieli i Erwina Sapików w Wilczy. Od wielu lat  brama posesji Sapików jest otwarta na oścież dla każdego, podobnie jak serducho wilczańskiego kustosza. Od dziecka nauczony szanować dorobek swojej rodziny, z szacunkiem odnosi się zarówno do ludzi jak przedmiotów, których zebrał na przestrzeni 35 lat około sześciuset eksponatów o najróżniejszej tematyce.

Górnośląskie pasje mają wiele twarzy. Jedni są zapalonymi hodowcami gołębi, inni zajmują się od dzieciństwa hodowlą drobnego inwentarza. Króliki to ulubione liplingi każdego górnika. To w króliczoku czy gołębniku opadały emocje po ciężkiej dołowej szychcie, nieraz wielogodzinne przebywanie z tymi stworzeniami było niczym wizyta u spowiednika. Każdy jednak z nas ma w sobie zakorzenione, wyssane z mlekiem matki poczucie zbieractwa, kolekcjonerstwa – szanowania tego wszystkiego co kiedyś stanowiło przedmiot codziennego użytku, dziś zastąpione nowoczesną technologią odchodzi, lecz nie powinno być niszczone, zapomniane. Odchodzić powinno jak górnik na pyndzyjo, nie zaś umierać. Zamiast w byfyju – (kredensie), stawiać powinniśmy te przedmioty na półkach Izb Pamięci czy jak w tym przypadku małych przydomowych muzeach, darujemy im w ten sposób nowe życie, i jak ten starzyk z fajką, którego sadzamy przy stole na honorowym miejscu, czują się te przedmioty ciągle potrzebne…  Szanować! To słowo stanowiło niegdyś podstawę naszego śląskiego żywota i tym wartościom wiernych jest wielu z nas, a pan Erwin jest tego żywym przykładem.

Ciągle rośnie bogactwo Jego muzeum, nie tylko dzięki zaangażowaniu  Jego samego, ale życzliwości wielu ludzi. Warto wspomnieć o nowych eksponatach, a są one ciekawe  z wielu względów.  Na czołowym miejscu podziwiać możemy nowo pozyskany niezwykle ciekawej konstrukcji agregat gaśniczy, który przywędrował do pana Erwina z Sosnowca. Transport tego urządzenia nie był łatwy wspomina pan Erwin, ale czego się nie robi dla historii.

Tuż obok stoi niebieska maszyna. Cud myśli technicznej lat pięćdziesiątych. Autko napędza silnik poczciwego Simsona, i mnóstwo w tym dziele nowinek technicznych, którymi zachwycamy się jeszcze dziś. Już wtedy pojazdy tego typu posiadały możliwość odpalania za pomocą bocznej dźwigni, która była pomocna tym osobom, które cierpiały na niesprawność ruchową. Wszystkie potrzebne czynności dla bezpiecznego poruszania się, umieszczone były w wolancie, który stanowił kierownicę, a w razie potrzeby dzięki rozsprzęgleniu napędu ruchami w górę i w dół można było wprawić ową maszynerię w ruch i kontynuować jazdę za pomocą ludzkich mięśni – wspaniały pojazd, warto przyjrzeć się bliżej temu autku, którego właścicielem jest pan Karol Winkler mieszkaniec Wilczy, zaś od niedawna,  stanowi kolejny nowy nabytek naszego kustosza.

Warto także przyjrzeć się bliżej wiekowej zabawce dla dziewczynek, która choć darowana jako eksponat do Małego Muzeum ciągle jest własnością państwa Mączka z Wilczy. Wspaniały wózek dla lalek o niespotykanej konstrukcji ucieszy każdego z nas, nie tylko dziewczęta. Piękny eksponat, także jeden z nowszych nabytków Erwina Sapika.

Wśród eksponatów jest także jeden o dużym „ciężarze gatunkowym”, stanowiący wartość trudną do oceny, a jest nim krzyż z roku 1780, niegdyś zdobiący kopułę pilchowickiego kościoła, zaś wymiany krzyża dokonano 01.03 2002 roku za sprawą pana Andrzeja Tkocza mieszkańca Pilchowic, informuje pan Erwin.  Nic nie może wiecznie trwać, poza wiecznie żywą historią, dopowiada kustosz, byle byśmy tylko o nią zadbali. Historia bowiem nie lubi być lekceważona, kiedy zaś traktujemy ją z należnym jej szacunkiem, odpłaca się tym samym, dając nam od siebie wiedzę i mądrość i pewność skąd i kim jesteśmy podkreśla nasz gospodarz. Każdy knefel, flaszka – dziś pusta, kiedyś do kogoś należała, a więc posiada swoją historię. Wyrzucanie tych przedmiotów to tak jakbyśmy wyrzucali swój dowód tożsamości. Należy dodać, informuje pan Erwin, że podczas moich wędrówek ze szpadlem i grabkami, mam na uwadze to, że wyłuskany z ziemi przedmiot należy opatrzyć swoistą tabliczką znamionową, nie zawsze odnajdujemy dowody skąd, i do kogo ów przedmiot należał, jednak  z chwilą kiedy to się udaje, jestem szczęśliwy, wiem, że robota została dobrze zrobiona – jak należy.

Tegoroczna noc w muzeum będzie wyglądała nieco inaczej, nie zdradzę wszystkich tajemnic, jednak już teraz zapraszam wszystkich w moje skromne progi. Zapewniam, że i tym razem atrakcji nie zabraknie. Dejcie pozor na anonksy w internecie, bydom plakaty i wzmianki na tyn tymat toż do 11 maja PYRSK LUDKOWIE ROSTOMIYLI.. 

 materiał: Tadeusz Puchałka