Kultura i rozrywkaRegion

Wielkopostne pielgrzymowanie z pióropuszem i kilofkiem w ręce a nadzieją w sercu

Górniku cóż, że ci żal,
opuszczać stare mury,
górniku wracaj jak góral do swoich hal
dla ciebie są to modlitwa, smutek – wielki żal.

Żołnierzu Barbary w podartym szynelu, przegrany?
Górniku wracaj do swoich hal, do rodziny, Boga – nadziei –
-w niej trwaj.
Czy bój to był Twój o chleb nasz powszedni ostatni?
Żołnierzu Świętej Barbary, nie pierwszą tyś ofiarą i nie ostatnią niestety…
Módl się i z Bożą pomocą trwaj.
(T.P)

Dramatyczna – fatalna wręcz sytuacja z jaką zmagamy się ostatnio na Górnym Śląsku skłoniła mnie do szukania pomocy u naszych orędowników w niebie. Patronka nasza Barbara Święta nigdy chyba nie miała tyle roboty co ostatnimi czasy. Skarbnik wściekły miota się po dole kopalni, i strach o cokolwiek go zapytać, a czas ucieka wongel na dole se starzeje a kasa prozno…
Skoro jest jak jest, a sumienie nie daje staremu spokoju, no bo coś z tym fantem zrobić trzeba, pomyślałem więc, że warto by było rozmówić się ze św. Antonim – patronem rzeczy i spraw zagubionych. ( Tenże święty – ekspertem jest także od odnajdywaniem miłości i zagubionej nadziei, a tego ostatniego to już naprawdę nam bardzo brak, pomyślałem więc, że gdyby tak poprosić, to ów portugalski święty nazywany Antonim z Padwy zlituje się nad nami i pomoże w odnalezieniu wielu utraconych przez nas wartości).

W czasie kiedy to rozpocząłem poszukiwania kościołów, których duchowym opiekunem jest ów święty, odezwał się telefon, z treści rozmowy wynikało, że zostałem zaproszony na mszę świętą do miejscowości Kalna, w której to kościół jest ochrzczony mianem św. Antoniego.
Palec Boży pomyślałem. Jakby tego było mało, zapraszał mnie sam „Marszałek Sejmu Śląskiego Królestwa Polskiego*”, wielce zasłużona jest to osoba dla innowacyjnych rozwiązań dotyczących ekologicznego spalania węgla. Pon Boczek ło mie niy zapomnioł – pomyślałem.
W rzeczy samej nie tylko to Palec Boży ale chyba całą dłonią Pan Bóg wskazał mi odpowiedni kierunek mojego Wielkopostnego pielgrzymowania.
Kiedy tak szukałem na mapie owej miejscowości i stwierdziłem, że to Żywiecczyzna moja radość sięgnęła zenitu. Górale – tak bliska nam nacja, za miedzą żyjemy, więc z całą pewnością się rozumiemy pomyślałem, do „karocy” wsiadłem i ruszyłem w drogę.

Uroczystej mszy świętej w której uczestniczył Poczet Sztandarowy przewodniczył proboszcz parafii św. Antoniego w Kalnej ks. kanonik Kazimierz Hanzlik. Nabożeństwo w którym miałem zaszczyt uczestniczyć, poświęcone było wielkiemu historycznemu wydarzeniu, o którym niestety nie wszyscy dziś pamiętają,( bo to przecie Prima Aprilis 1 kwietnia, więc wszyscy spieszą by swoich bliźnich okłamywać i ośmieszać ile w lezie jakby tego było mało na co dzień). Przyznać trzeba z nieskrywanym rumieńcem na twarzy, że przytłoczony od lat młodości problematyką śląską, która z racji mojej pasji i miłości do tej mojej małej Ojczyzny, pochłaniała mnie bez reszty, i ja wiem o całej tej sprawie niewiele.

Modlono się w tym dniu i wspominano o wydarzeniu które nosi miano „Ślubów Lwowskich”, a moja skromna osoba o co prosili organizatorzy, miała pojawić się na tychże uroczystościach w górniczym mundurze.
Pamiętają o górnikach, to dobrze pomyślałem, i jak proszono tak też zrobiłem. Jakże byłem zaskoczony, kiedy to w homilii ksiądz wiele miejsca poświęcił sprawom górników, górnictwa i całego regionu Górnego Śląska, podkreślając przy tym, że wszystko to czym żyje i z czym zmagają się dziś mieszkańcy tej ziemi, dotyka w równym stopniu wszystkich Polaków ( w rzeczy samej do cudownego miejsca trafiłem, pomyślałem i jak się okazało nie myliłem się wcale).

U stóp ośnieżonego Skrzycznego czarny mundur i pióropusz w tym samym kolorze, dłonie do ciężkiej pracy przywykłe, tam złożone do modlitwy o wstawiennictwo za utraconymi wartościami, umierającymi „Wiarą, Nadzieją i Miłością”. O spokój i pokój dla Ślązaków, Polaków i wszystkich mieszkańców ziemi nad Wisłą św. Antoniego prosiły.
Nie tylko palec, dłoń Pana Boga – ale pewnie wstawiennictwo wszystkich Świętych sprawiło, że znalazłem się w tym miejscu i w tym czasie w mundurze a w dodatku po mszy świętej na spotkaniu co było kolejną dla mnie niespodzianką mogłem mieszkańcom sporo opowiedzieć o swojej górnośląskiej ziemi z czego jako, że gaduła ze mnie sakramencka kontent byłem niezmiernie.
Snadnoć zawsze to lepiej prawić coś komuś w oczy patrząc, niźli na kartkę listu poziyrać. Spotkałem się tam z niezwykle serdecznym przyjęciem. Słuchano z uwagą moich opowiadań, a że ich fundamentem są zdarzenia na faktach oparte z ust świadków i samych bohaterów tych historii pochodzące, tym chętniej były słuchane. Pragliwość moja, dycko polega na tym, że nigdy mi nie dość czasu, dycko go za mało, a spraw tyle, że od czego zacząć zaiste nie wiadomo.

Jako żywo od górnictwa i tak zwanego suszeckiego dramatu trzeba było zacząć, w tym temacie wypowiadali się, już po raz nie wiadomo, który eksperci. Choć temat jest to dobrze mi znany słuchałem z uwagą i wielkim zainteresowaniem. Nic w tym dziwnego, wszak górnicy to jedna familia, jednako przeżywają radości, smutki i insze zdarzenia. Prawda której dziś nam słuchać trzeba, gorzka jest niczym pot na górniczej szychcie wylany, więc i słuchać ludziom było przykro.
W przerywniku wykładu, i ja swoje dwa piyntoki wrzuciłem;
Jako, żem w mundurze się pojawił, to też o kilku ciekawostkach z mundurem związanych opowiedziałem. Trzeba też było wspomnieć o kilku historycznych wydarzeniach, które do głębi słuchacza miejscowego wzruszyły i jak sami słuchacze zgodnie stwierdzili obaliły wszelkie wątpliwości ze Ślązakami związane.
Na koniec wspomniałem, co wydaje się ważne; „Że górnikiem zostaje się z chwilą pierwszego zjazdu na szychtę, a przestaje się nim być dopiero wtedy, gdy zagrają nam chłopcy z czerwonymi pióropuszami na czako i odprowadzą nas tam skąd już się nie wraca”. Tłumaczy to, dlaczego emeryt zamiast siedzieć przy telewizorze ugania się po kraju i głosi swoje górnicze kazania.
Bo Stan Górniczy, kiedy już zamkną wszystkie kopalnie, pozostanie, jak i patronka nasza, której podobnie jak wiary – nie da się wygasić, zniszczyć – takoż do końca tego świata żywa w sercach Ślązaków pozostanie. Można zamknąć kopalnie. Na krótki czas można nawet zamknąć ludziom usta. Wiary i pamięci, która pozostaje w sercu nie zniszczy żaden system. ( a joko bychma w tym wierzyniu zwontpiyli, to nom Pon Boczku jako tera i dycko dopomoż).

Czy to bój nasz ostatni – nie wiemy.

Wiemy natomiast, że dziś trzeba nam prosić i uprosić w modlitwie wsparcie i oparcie dla naszej sprawy, tam na górze. Nikt tak żarliwie nie potrafi się modlić jak górale, więc po to do górali przybyłem, i o to wstawiennictwo za naszą wspólną sprawę prosiłem. Niech Bóg błogosławi tej ziemi i jej mieszkańcom.
Górale byli, są i będą nam bliscy niczym bracia. Wielu pracowało, a być może jeszcze wielu z nich pracuje w kopalniach węgla kamiennego na Górnym Śląsku.
Nikt lepiej jak Oni, nie potrafi docenić ciężkiej pracy, i goryczy tułaczki, na jaką dziś skazani jesteśmy wszyscy. Jedni, po przepracowaniu ostatniej szychty, także ostatni raz zbliżają się do swojej Barbórki, by już nazajutrz przekraczać bramę nowej kopalni. Nie jest to ani proste, ani łatwe zadanie.
Inni młodzi, jeszcze silni i zdrowi odchodzą na rozliczne świadczenia pomostowe, wspominał o tym dramacie przewodniczący NSZZ Solidarność kop. Krupiński ostatnio w Warszawie. Doskonale wiemy o tym wszyscy, czy jest to dobre wyjście z trudnej sytuacji? Trudno w to komukolwiek uwierzyć, lecz prędzej czy później, zwiastować to może kolejną tułaczkę za chlebem, rozłąką a wielokrotnie staje się to pokłosiem rodzinnych dramatów, czego doświadczamy już dziś.
Na pielgrzyma w Kalnej czeka wiele niezwykle bogatych w wartości chrześcijańskie symboli. Podziwiając otoczenie kościoła, odnosimy wrażenie, jakby świątynia otoczona została wieńcem naszych chrześcijańskich korzeni.

Spotkamy tam wzniosłą postać Chrystusa Króla, a także szczególnej dla nas wartości obraz . Każdy skrawek ziemi placu przykościelnego naznaczony jest wielką historią i zdarzeniami które wydarzyły się ongiś w tym miejscu i dzieją się nadal.
Na pielgrzymim szlaku w Kalnej, natrafimy na ślady św. Jana Pawła II. Tam o boczną ścianę kościoła oparte są narty naszego „Świętego Ojca”. W miejscu którego patronem jest Ten który ma nam pomóc często dziś w odnalezieniu samego siebie, te proste przedmioty mają swoją szczególną wymowę.
Warto a nawet trzeba odwiedzić to miejsce otoczone łańcuchem gór Beskidu Żywieckiego i sąsiadujących z tym regionem równie pięknych okolic. Warto także posłuchać opowieści księdza, który witając pielgrzymów, staje się na tą chwilę przewodnikiem, nie tylko po swoim gospodarstwie, mówi także wiele o pracowitości i głębokich wartościach ludzi zamieszkujących jego parafię.
Ten kto jeszcze tego nie zrobił, powinien wpisać Kalną do kalendarza swoich pielgrzymich wędrówek. W trudnych dla nas wszystkich czasach, miejsce to ma swoje szczególnie ważne znaczenie, a otoczenie skłania do rozmyślań i zadumy.
Moje pielgrzymkowe wrażenia chciałbym okrasić garścią historycznych wydarzeń z życia parafii, i tak 14 sierpnia 1991 roku „Papież Jan Paweł II poświecił Kamień Węgielny pod budowę kościoła. Sześć lat później – Jego Ekscelencja bp. Tadeusz Rakoczy dokonuje wmurowania Kamienia Węgielnego, zaś 28 sierpnia 1998 roku na mocy Dekretu ks. Kazimierz Hanzlik zostaje powołany na budowniczego a także duchowego opiekuna mieszkańców Kalnej.

Rok 2002 to czas kolejnych znaczących wydarzeń mających miejsce na terenie parafii. Kaplica znajdująca się w tym czasie na placu przykościelnym, zostaje rozebrana, zaś kamienie z rozbiórki przeznaczone zostały pod budowę okazałej 55 metrowej długości groty. W tym samym czasie zostaje wykonany także Krzyż Misyjny który jest trzykrotnie powiększoną wierną kopią krzyża mieszczącego się niegdyś na wieży kaplicy.
W roku 2005 następuje intronizacja Chrystusa Króla, w tym czasie wszystkie grupy przyjmują Jezusa jako swego Pana. W tym samym roku, zostaje poświęcony dzwon o nazwie „Jan Paweł II”. (Więcej przeczytamy na www.kalna.pl/parafia/swiatynia).

Sejm Śląski Królestwa Polskiego* – Za Marszałkiem (dane osobowe do wiadomości redakcji); (23.07.2016 r. Kończyce Małe nastąpiła reaktywacja Sejmu Śląskiego na podstawie Statutu Organicznego Wojciecha Korfantego z zachowaniem ciągłości prawnej od 15 lipca 1920 roku). http://wnm-nestor.blogspot.com

Słówka gwarowe ;
wsadzić swoje dwa piyntoki – w gwarze śląskiej znaczy wtrącić się w rozmowę, zabrać komuś czas swoją rozmową, nie zawsze na temat, nie zawsze zgodnie z ustalonym planem czy programem. W tym przypadku oczywiście nic takiego nie miało miejsca a jedynie był to ustalony wcześniej przerywnik w dyskusji.
Snadnoć; prawie zupełnie już zapomniane słówko gwarowe, które należałoby zastąpić słowem oczywiście w zdaniu . Przykład; Snadnoć, że było ciemniej niż wczoraj wieczorem bo dziś miało się na deszcz.
To samo zdanie można rozpocząć od słowa Oczywiście.
A jako bychma; a jako byśmy , jest to kolejny zwrot już prawie zupełnie nie używany tak w wymowie jak piśmie. Wszystko to jednak stanowi moim zdaniem o bogactwie kulturowym i należy o tych tradycjach także przypominać.

Relacja : Tadeusz Puchałka