KnurówNewsySport i rekreacja

Rowerem z Knurowa do Gdańska …

Rowerem z Knurowa do Gdańska – niezwykła przygoda knurowskiego marzyciela Daniela Radwańskiego która się spełniła.

Od małego marzyłem aby pojechać gdzieś rowerem na więcej niż 1 dzień.
Pod koniec 2015r pomyślałem, że wyprawa nad morze a konkretnie do Gdańska byłaby spełnieniem moich marzeń i taki właśnie cel miałem na 2016 rok.

Nazywam się Daniel Radwański, mieszkam w Knurowie.
Na tegoroczny wyjazd początkowo było kilku chętnych. Z biegiem czasu jak to bywa zostałem z tym postanowieniem sam z kolegą z pracy i to z nim podjąłem się przygotowań. Gdy czas pozwolił to w każdy weekend organizowaliśmy wyjazdy po 60 – 80km.

Gdy praktycznie wszystko było już dopięte na ostatni guzik na kilkadziesiąt godzin tuz przed samym wyjazdem dowiedziałem się, że towarzysz nie może jechać z powodu spraw rodzinnych.
W pierwszym momencie załamka, tyle przygotowań, zakupów, wyznaczania i obliczania tras, a tu nagle taka sytuacja.
Po kilku godzinach postanowiłem, że spróbuję jechać sam i najwyżej zawrócę do domu przed Częstochową 🙂
Motywacja była mega duża.
Jak się podczas kolejnych dni okazało to właśnie ona była kluczem do sukcesu .

Dzień 1

Wyruszyłem w niedzielę 5.06 o godz 5:30 rano.
Początkowo szło gładko. Nawet nie wiedziałem kiedy mijałem
Zabrze, Bytom czy Piekary Śląskie.
Pierwszą dłuższą przerwę zrobiłem w Miasteczku Śląskim a następnie w Kłobucku.
Pierwszy dzień zakończyłem wynikiem 117km w miejscowości Ostrowy nad Okszą.
Początkowo miał być to nocleg na polu namiotowym tuz przy zalewie Ostrowy.
Jednak rzekome pole namiotowe było fikcją.
Właściciel kazał mi się rozłożyć tuż przy skrzyżowaniu asfaltowej drogi z głównym deptakiem na zalewie.
Szukałem miejsca pod namiot na własną rękę.
Tuz po zmroku rozłożyłem się 2km od zalewu na łące miedzy drzewami.
W nocy było niecałe 5 stopni, tymczasem śpiwór miałem na temp powyżej 15 stopni.
Dodatkowo w środku nocy z pobliskiego lasu dobiegały strzały z broni i szczekanie psów.
Zimno, zimno, zimno, spałem zaledwie 2 godziny.
Gdy wstałem rano okazało się, że spałem pod owocowym drzewem. Mój namiot otoczyły od zewnątrz mrówki.
Aż ciary mnie przeszły.
Szybkie pakowanie i o 5:30 wyruszyłem dalej.

Dzień 2

Cel drugiego dnia to miejscowość Uniejów w woj. łódzkim.
Już po 40km organizm dawał znać, że brakuje mu snu. Ogólne znużenie towarzyszyło mi prawie przez cały dzień.
W miejscowości Łask miałem czas na dłuższa przerwę i spoglądanie jak niebo przecinały myśliwce F16.
Ciężki dzień, dużo jazdy pod górę i po otwartym terenie. Dodatkowo jak to bywa na rowerze wiatr cały czas wiał prosto w twarz.
W Uniejowie byłem tuż po godz 15. Po znalezieniu noclegu z normalnym wygodnym łóżkiem i prysznicem był czas na zwiedzanie zamku oraz spacer po pięknym mieście.

Dzień 3

Już z samego rana ucieszył mnie znak informujący o opuszczeniu woj. łódzkiego – huraaa koniec z tragicznym stanem dróg.
Szybki przejazd przez woj. wielkopolskie i dzień zakończyłem w uzdrowiskowej miejscowości Ciechocinek ( woj. kujawsko-pomorskie)
W planach miałem 119km.
Jednak w końcu wszystko mi sprzyjało i zrobiłem ponad 135km.

Dzień 4

Kolejny piękny bezchmurny dzień.
Wyjazd nieco później niż to bywało w dniach poprzednich.
Godz 6:30 przejazd przez Toruń następnie Wąbrzeźno, Radzyń Chełmiński ( pod zamkiem krzyżackim zrobiłem sobie dłuższą przerwę), Grudziądz i dzień w trasie zakonczyłem w miejscowości Nowe. Pozostało mi jedyne 90km do Gdańska.

Dzień 5

Wyjeżdżam wczesnym rankiem. Chcę jak najszybciej zobaczyć Bałtyk.
Ostatni dzień podróży, ostatni dzień wysiłku
Jadę! Już czuję jod. Trasa urozmaicona raz z górki raz pod górkę .
Zaczynam zastanawiać się czy jadę do Zakopanego czy nad morze. Lodowiec zdecydowanie zrobił swoje.
Przejeżdżam z narastającym bólem pleców, mijam Gniew, Tczew, Pruszcz i w końcu jest i GDAŃSK !!!

Nagle po przejechaniu obok tabliczki z nazwą miejscowości Gdańsk zaczęło mnie wszystko boleć, plecy, nogi, szyja, ręce, stopy po prostu wszystko.
Bardzo chciałem zobaczyć morze.
Przejeżdżam obok Ergo Areny i nagle orientuję się, że się zgubiłem i nie wiem jak ale jestem w Sopocie.
Szukam noclegu po czym w końcu pierwsza wizyta nad morzem.
Przychodzi mi pomysł aby pojechać jak najdalej na północ czyli do Władysławowa.

Dzień 6

Wyruszam o godz 7.00.
Do Władysławowa około 70km pomyślałem sobie, że co to jest przy pokonanych już ponad 600km.
Mijam Kossakowo i Puck oraz Zatokę Pucką.
Po południu dotarłem do Władysławowa. Jest to dla mnie piękna chwila którą zapamiętam na długo.
We Władysławowie spotkały mnie pierwsze od 5 dni opady deszczu. Teraz to może padać pomyślałem.

Do domu wróciłem dwa dni później pociągiem.

Podsumowując:
– łącznie przejechałem prawie 680km
– nie miałem ani jednej awarii
– spędziłem 35h na rowerze
– poznałem niesamowitych ludzi (pana który jechał rowerem z Krakowa do Gdyni by następnie promem popłynąć do Szwecji, by
objechać Szwecję dookoła i wrócić do Polski, starszą panią którą poprosiłem o nalanie wody do bidona a ta nie chciała mnie puścić w dalszą drogę dopóki nie zrobiła mi kanapek, wysłuchałem przy okazji historię z życia regionu hehe).

Piękny kraj, piękna przygoda!
Pozdrawiam wszystkich mieszkańców Knurowa.

PS. Wiem, że dla niektórych nie jest to jakiś mega wyczyn dojechać nad morze w 5 dni.

Słyszałem o rowerzystach z regionu którzy trasę tą pokonali w 3-4 dni. Dla mnie liczyła się przygoda i poznanie Polski z innej strony niż od strony szyby w samochodzie.

Osiągnąłem swój cel a że apetyt rośnie w miarę jedzenia to już teraz w głowie siedzi mi plan na kolejny wyjazd w 2017r,
tym razem wzdłuż rzeki Odry od Wrocławia aż do Szczecina.

Dziękuję wszystkim znajomym za wsparcie podczas wyjazdu.
tmp_27168-FB_IMG_1467539789568-1923791358

tmp_27168-FB_IMG_1467539796330308875342

tmp_27168-FB_IMG_1467539806857184043914

tmp_27168-FB_IMG_14675398150701632612252

tmp_27168-FB_IMG_1467539824705159868566

tmp_27168-FB_IMG_1467539830406379103268