Ciekawostki z ...

Okiem zwykłego mieszkańca / felieton Ariela /

Okiem zwykłego mieszkańca
/ felieton Ariela /

Ostatnimi czasy bardzo głośno zrobiło się o południowokoreańskim serialu „Squid Game”, który od ponad miesiąca można oglądać na platformie Netflix. Azjatycka produkcja bije rekordy popularności, choć film jest przeznaczony dla widzów powyżej 16. roku życia, to coraz chętniej oglądają go dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Serial pokazuje zmagania zawodników, którzy rywalizują o pokaźną sumę pieniędzy – gra odbywa się na zamkniętym terenie, polega na łudząco niewinnych dziecięcych zabawach, a karą za przegraną jest śmierć.

Różne fundacje, grupy społeczne, stowarzyszenia a nawet szkoły podstawowe biją na alarm i nawołują, aby dzieci nie oglądały tego serialu. Wszystko za sprawą drastycznych i brutalnych scen, które można zobaczyć w owej produkcji. Specjaliści, którzy pracują z dziećmi sugerują, że serial ma zły wpływ na najmłodszych widzów. Twierdzą, że film i gra zaprezentowana w tej produkcji jest przenoszona do życia rzeczywistego – do tego stopnia, że dzieciaki same organizują zadania wzorowane na serialu, udają śmierć i stosują przemoc wobec przegranych. Różne środowiska apelują do rodziców o rozmowę i komunikację z dziećmi.

Ja nie będę prawił morałów, oceniał… Serial mnie nie wciągnął – dość szybko zrezygnowałem z dalszego oglądania, nie zamierzam do niego wracać i szczerze mówiąc pewnych scen nie widziałem, więc wypowiadać się nie będę. Pewne fenomeny społeczne mnie nie porywają, nie rozumiem ich – ale wszystko jest kwestią gustu. Niemniej pamiętam z młodzieńczych lat, że wszystko, co było zakazane lub dozwolone od jakiegoś wieku bardzo korciło. Kto z nas nie oglądał filmu, serialu czy programu telewizyjnego, który nie był przeznaczony dla nas ze względu na wiek? Pierwsze sceny miłosne, walki gangów albo horrory – zapewne wiele osób zobaczyło to wszystko o wiele za wcześnie.

Podchodząc chłodno do tematu, patrząc co jest emitowane w telewizji czy internecie może mieć zły wpływ na dzieci czy młodzież. Seriale paradokumentalne w stylu 19+, Szkoła, Małolaty i inne podobne. Wszystkie te produkcje opowiadają o prawdziwych problemach i troskach współczesnej młodzieży. Gdy z ciekawości (lub z nudów) zobaczyłem parę odcinków wyżej wymienionych seriali złapałem się za głowę. Te produkcje „pomiażdżyły” mój umysł. Nie wiem w czym tkwi fenomen tych seriali, że ukazują się lub ukazywały przez kilka lat.

Żeby nie było tak, że ja w młodości oglądałem wszystko to, co było mi zalecane. Jasne, pokusa zobaczenia czegoś zakazanego często wygrywała, ale czy miała ona tak negatywny wpływ na późniejsze moje zachowanie? Raczej nie, ale to może dlatego, że zawsze mogłem liczyć na kogoś dorosłego i nie wstydziłem się o rozmawiać o tym, co zobaczyłem.

Zaraz ktoś powie, że w przeszłości nie było takich produkcji, które mogły mieć negatywny wpływ na dzieci czy młodzież. Z perspektywy czasu mam wrażenie, że „tamte” programy czy seriale telewizyjne dzisiaj nie byłyby wskazane dla dzieciaków. Pamiętam japoński serial anonimowany Yattaman, gdzie drużyna bohaterów odkrywała zamiary złej bandy Drombo. Prawie w każdym odcinku było sporo nagości – wszystko za sprawą Dronio – inteligentnej blondynki, która co jakiś czas traciła część garderoby. Czy ktoś nam zakrywał oczy przy tej bajce? Wątpię.

Innym kultowym serialem był Dragon Ball, gdzie bohaterowie toczyli krwawe walki – wielu dzieciaków na podwórku odwzorowywało pojedynki i każdy chciał być Songo, Vegetą lub Szatanem Serduszko. Jedynym negatywnym skutkiem oglądania tej produkcji były siniaki po podwórkowych walkach. Pamiętacie Atomówki? Trzy dziewczynki o wielkiej sile, które walczyły ze złem. Bijatyki i krew były w każdym odcinku. W tej bajce była także postać Szatana o nazwie On – miał charakterystyczną barwę głosu, uwielbiał damskie pozy, kobiecą garderobę. Dzisiaj jego postać byłaby ucieleśnieniem homoseksualizmu.

Podałem tylko trzy przykłady, ale takich produkcji było o wiele więcej. Nieprawdą jest, że stare bajki czy seriale były sztucznie ugrzecznione. Pojawiały się w nich papierosy, alkohol, krew i przemoc. Dzisiejsze programy telewizyjne niewiele różnią się od tych, które ja oglądałem w okresie wczesnoszkolnym – różnica jest tylko taka, że dzisiaj bardziej zwracamy uwagę na treści pokazywane naszym dzieciom. Pytanie: robimy to, bo mamy większą świadomość czy wymuszają na nas taką reakcję szeroko pojęte media? Tutaj niech każdy sobie sam odpowie.

Nie jesteśmy w stanie kontrolować w 100% tego, co oglądają nasze dzieci. Warto jednak z nimi rozmawiać, zobaczyć wspólnie dany program i powiedzieć co jest dobre, albo złe i jak reagować na to, co przed chwilą zobaczyło się na ekranie telewizora czy komputera. Nie udawajmy, że tematu nie ma i to nie jest ten moment na rozmowę. Ja miałem to szczęście, że miałem z kim otwarcie porozmawiać o nurtujących odczuciach czy o trudnych tematach.

Gdybym miał polecić jakiś serial, który można obejrzeć ze swoim dzieckiem, to postawiłbym tutaj na „13 powodów”. Według mnie, jest to idealna pozycja zarówno dla rodzica jak i dorastającej młodzieży. Mnie ten serial zaciekawił i poruszył. Warto go zobaczyć chociażby dla dwóch pierwszych sezonów – dla mnie był wartościowym serialem, choć ostatni sezon był trochę irytujący z powodu spiętrzenia problemów nastolatków. Niemniej polecam tę produkcję – dostrzeżemy, gdzie zawodzi system podczas analizy społeczeństwa – szybko „przełożymy” poruszane tematy w tym serialu na nasze podwórko…

To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski

Fot. Canva