Ciekawostki z ...Knurów

Okiem zwykłego mieszkańca / felieton Ariela /

Okiem zwykłego mieszkańca
/ felieton Ariela /

W popularnym ogólnopolskim i opiniotwórczym dzienniku społeczno-politycznym pojawił się całkiem niedawno artykuł o tym, że nasz duży „sąsiad” czyli Gliwice, to dla młodych ludzi pustelnia, miasto wręcz wymarłe, gdzie nie ma życia nocnego. Autor tekstu zwrócił uwagę na brak zwariowanej młodzieży, która powinna bawić się na dyskotekach, ale tego nie robi, ponieważ nie ma ich za wiele w mieście. Zauważył też, że Gliwice poza jednostkami twórczymi nie mają sceny muzycznej, a samo miasto jest zdominowane przez powściągliwych oraz praktycznych ludzi, którzy tworzą przedmioty ze stali i betonu. Stwierdził także, że cały region nakierowany jest na osoby starsze.

Temat szybko podłapał jeden z portali gliwickich, który utworzył na swojej stronie sondę, gdzie można było zagłosować czy zgadzasz się z treścią artykułu czy też nie. Wyniki mogą być dla wielu zaskakujące, ponieważ aż 83% ankietowanych stwierdziło, że Gliwice to wymarłe miasto. Brzmi absurdalnie, prawda? Komentarze internautów także są ciekawe. Jedni stwierdzili, że artykuł jest tendencyjny, drudzy zwrócili uwagę na to, że z gliwickiego krajobrazu znikają lokale i restauracje, które niegdyś cieszyły się sporą popularnością, a te obecne są najzwyczajniej świecie zbyt drogie dla potencjalnego konsumenta.

Gliwice często są podawane jako wzór przez mieszkańców Knurowa jako miejsce do życia. Padają argumenty, że jest tam sporo zakładów pracy, uczelnia wyższa, rynek, miejsca do wypoczynku, rekreacji i rozrywki. Nagle jeden artykuł pokazał, że punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Gliwiczanie zauważają wady swojego miasta, których my nie dostrzegamy. Jak zacząłem czytać komentarze pod wspomnianą przeze mnie sondą, stwierdziłem, że wiele ich „problemów” się powiela z naszymi. Mieszkańcy Gliwic, ale także innych miejscowości narzekają na znikomą ilość klubów, barów, knajp, czy dyskotek czyli ogólnie na słabą ofertę skierowaną do osób młodych. Brzmi znajomo, prawda?

Ostatnio miałem okazję prowadzić dość „żywiołową” dyskusję na temat tego, że Knurów się wyludnia. Jeden z komentujących użył argumentu, że nasze miasto nie ma nic ciekawego do zaoferowania młodym ludziom i między innymi dlatego liczba mieszkańców maleje. Zasugerował także, że warto w tym aspekcie spojrzeć na sąsiadujące z nami Gliwice, które „żyją” i wiedzą jak sobie z tym problemem poradzić. Czy jest tak faktycznie? Po pierwsze, ciężko porównywać obie miejscowości do siebie, bo to trochę tak jakby skonfrontować ze sobą samochody marki Fiat Cinquecento i Volkswagen Golf. Po drugie, sam artykuł, o którym wspomniałem wywołał lawinę komentarzy, które przeczą tej opinii. Po trzecie, problem wyludniania miast jest o wiele większy niż nam wszystkim się wydaje. Nie tylko Knurów się z tym boryka, to temat o szerokim spectrum. Na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat według Narodowego Spisu Powszechnego z naszego województwa ubyło niecałe 230 tysięcy osób. Żeby sobie dobrze zobrazować skalę tego zjawiska, wyobraźmy sobie, że z mapy znika miasto wielkości Częstochowy.

Warto nadmienić, że miasta w niedalekiej odległości od Knurowa zaliczyły procentowo podobny spadek liczby mieszkańców co nasze (jak nie większy). Najbardziej „ucierpiały” takie miejscowości jak Bytom czy Zabrze, które „uszczupliły” się odpowiednio o 14,4% i 12,6%. Stolica naszego województwa wyludniła się o 8,7%, a Gliwice o 7,2%. Mieszkańców Knurowa według danych Narodowego Spisu Ludności jest mniej o 7,8%. Wzrost natomiast zaliczyły takie gminy jak Gierałtowice i Pilchowice, co tylko pokazuje, że ludzie uciekają z większych miast, do małych miejscowości, a nawet wsi.

Liczby liczbami, statystyki statystykami. Nie chcę bagatelizować sprawy wyludniania się naszego miasta, tylko zwracam uwagę na fakt, że skoro u nas jest tak źle i nie mamy za wiele do zaoferowania potencjalnie nowym mieszkańcom, to z jakimi problemami borykają się Katowice, Gliwice, Bytom czy Zabrze, że liczba mieszkańców w tych miejscowościach również spada? Często przedstawiane są argumenty, że to właśnie tam się coś „dzieje”, a u nas bieda, cisza i nuda. Tylko dlaczego w tych miejscowościach nie przybywa w znacznym stopniu nowych mieszkańców? Może dyskoteki i miejsca do imprezowania, to nie jest to, czego ludzie szukają jako główny warunek by osiedlić się w danym miejscu? Wymienione przeze mnie miasta są często brane na tapetę i ukazywane jako wzór dla Knurowa, bo taką drogą powinna podążać nasza gmina by się rozwijać. Czy aby słusznie?

Zaraz ktoś napisze, że za wszelką cenę chcę zrobić z Knurowa idealnym miejscem na świecie do życia. Wiadomo, że tak nie jest, lecz chcąc sobie pomarudzić na nasze podwórko warto też zwrócić uwagę, jak wygląda sytuacja u „sąsiada”. Nawet w tym temacie bardzo aktualna jest fraza „cudze chwalicie, swego nie znacie”, bo okazuje się, że sytuacja po „sąsiedzku” jest bardzo podobna do naszej. Nie oznacza to jednak, że Knurów nie powinien szukać nowych rozwiązań aby się rozwijać jako miasto, bo notowanie takiego samego spadku procentowego w liczbie ludności jak np. Gliwice, nie jest powodem do dumy.

To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski
Fot. Krzysztof Jojko