Okiem zwykłego mieszkańca / felieton Ariela /
Okiem zwykłego mieszkańca
/ felieton Ariela /
Nadchodzi okres wakacyjny… wyjazdy, podróże, słońce, drinki z parasolką i zasłużony odpoczynek. Dla mnie jako redaktora Platformy Informacyjnej „iKnurów” to tzw. sezon ogórkowy. Niewiele się wokół dzieje, nie ma o czym mówić, a co dopiero pisać. Można wyciągnąć jakieś stare tematy ogólne lub mało znaczące i próbować tym zająć czas, ale po co? To czas zastoju w życiu kulturalnym czy sportowym. Znawcy mówią, że od kilku lat sezon ogórkowy staje się jednak coraz bardziej aktywniejszy. Rzeczywistość nie chce zwalniać, a spraw, które wymagają naszej uwagi, nie ubywa. Warto jednak zwolnić, bo jeszcze się okaże przy zbiorach, że nasze ogórki będą gorzkie.
Sezon ogórkowy w naszej branży, to dobry moment by pewne rzeczy podsumować i opracować działania na przyszłość. Uświadomiłem sobie ostatnio, że jutro minie dokładnie rok, od kiedy piszę dla Was moje felietony. Gdy rok temu zaproponowano mojej osobie „luźne” pisanie dla „iKnurów” zastanawiałem się w którą stronę to pójdzie i czy w ogóle jest sens. Chyba po tych dwunastu miesiącach mogę powiedzieć, że cykl poniedziałkowych publikacji „Okiem zwykłego mieszkańca” przyjął się dobrze i Czytelnicy czekają na kolejny wpis. Jasne, są także tzw. „kozaki internetowe”, które tylko czekają na to abym zabrał głos w sprawach rangi lokalnej by móc skrytykować mój punkt widzenia. Czasami wręcz jestem wywoływany do tablicy i oczekują na wyrażenie mojej opinii. Uwielbiam moich antyfanów, zazwyczaj ich komentarze motywują do działania, choć oni myślą, że jak napiszą dwa słowa obraźliwe więcej by mnie zdeprymować, to zaprzestanę. Osoby, które nie zaangażują się w nic (bo po co?) i zamiast zająć się sobą, tracą energię na krytykowanie tych, którzy jednak starają się coś robić. Według ich narracji powinno się robić nic.
W moich felietonach staram się poruszać wiele mniej lub bardziej przyziemnych tematów. Czasami są to kwestie światopoglądowe lub wydarzenia społeczne, a czasami zwykłe „męczybuły” czy lanie wody. Zdarzają się jednak też poważne tematy takie jak np. depresja. W moich publikacjach staram się postawić diagnozę przejawu społecznej ułomności, dyplomatycznie ale zarazem stanowczo nazywam rzeczy po imieniu. Racjonalnie drwię z pomyłki, kiczu, propagandy lub sądu, który na takie wydrwienie zasługuje. Nie jestem znawcą wszystkiego, wielokrotnie gdy podejmuję się jakiegoś tematu staram się w niego zagłębić zanim rozpocznę stukanie w klawiaturę. Felietony mojego autorstwa to tylko moje przemyślenia i mój punkt widzenia, Czytelnicy nie mają obowiązku się z nim zgadzać.
Pisanie felietonów rozwinęły mnie jako człowieka. Mam wrażenie, że wykorzystałem swoją szansę, bo choć zawsze lubiłem pisać i tworzyć teksty o różnorodnej tematyce, to jednak nie poprowadziłem mojego życia w taki sposób, by móc się z tego utrzymywać. Gdy rok temu podjąłem rękawice by reanimować swoją pasję jako dziennikarz-amator, to zastrzegłem, że jeśli nie złapię bakcyla, to szybko zrezygnuję. Odpukać, ale cały czas sprawia mi to przyjemność. Zdarzają się twórcze kryzysy, ale jest normalne zjawisko.
Choć moje publikacje nazywają się „Okiem zwykłego mieszkańca”, to mam świadomość, że moja pozycja przez te dwanaście miesięcy się zmieniła. Jestem bardziej rozpoznawalny, pojawiam się na różnych eventach, a także wziąłem na swoje barki promowanie działań klubów sportowych w naszym mieście. Już nie jestem taki „zwykły”, ale w moich tekstach staram się przedstawiać świat tak jak widzę i czuję. Palma mi nie odbiła, nadal prowadzę tak samo nudne życie jak wcześniej. Z tą różnicą, że doby jest jakby mniej, ale jest coś w tym, że jeśli człowiek ma dodatkowe zajęcia, które pochłaniają wolny czas, to mimo wszystko jest mniej zmęczony od tego, który po pracy zasiada w fotelu w wygodnych kapciach z piwem w ręku.
Poza felietonami jestem autorem wpisów #KnurowskieCiekawostki, gdzie przedstawiam różne osoby z naszego miasta w formie wywiadu, albo fakty historyczne, o których nie mówi się w szkołach. Wierzcie mi, że sprawia mi to wielką frajdę. Sama możliwość porozmawiania z osobami, które już coś osiągnęły, mają ciekawe hobby lub spełnili swoje marzenie, to nie lada gratka dla mnie. Niektórzy moi rozmówcy potrafią opowiadać bez końca o swojej pasji z dużym zaangażowaniem. Po sezonie ogórkowym, planuję wskoczyć na wyższy poziom i pokazać osoby spoza Knurowa, bo wiele dobra jest jeszcze do pokazania.
Czy nazwę siebie dziennikarzem? Nie i kilka osób także nie powinno siebie tak nazywać. Daleko mi do osobowości medialnej a tym bardziej do mojego idola Pawła Zarzecznego, który znany był z ciętego języka, Miał fantastyczny warsztat i ogromną łatwość w przelewaniu słów na papier. Zawsze ceniłem i cenić będę charyzmatyczne, charakterystyczne i kontrowersyjne postacie ze świata dziennikarskiego.
I tak Was już raczę moimi wypocinami od roku czasu. Ocenę mojej pracy zostawiam Wam. Ostrzegam jednak, że potrafię odróżnić konstruktywne dyskutowanie i zwracanie uwagi na niedociągnięcia od zwykłego czepialstwa 😉 Sezon ogórkowy czas jednak zacząć. Nie oznacza on nudy, a większy luz. Można teraz nadrobić kilka tematów, które zostały wcześniej odstawione na boczny tor.
PS.
Zapewne spodziewaliście się, że rozpiszę się dzisiaj o tegorocznych Dniach Knurowa. Postanowiłem jednak o tym nie pisać. Uważam, że jeszcze nie ochłonęliśmy na tyle, by rzetelnie zaopiniować miniony tydzień. Na szybko mogę tylko napisać, że niektóre argumenty wypadły pewnym osobom z rąk, a teorie głoszone wcześniej nie miały pokrycia w rzeczywistości.
To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski
Fot. Canva