KnurówRegionSport i rekreacja

„Łowcy Burz” z Concordii II Knurów : Burza Borowa-Wieś – Concordia II Knurów 1:3

Burza Borowa-Wieś – Concordia II Knurów 1:3 (1:1)
1:1 -5’ Denis Grzybek
1:1 -6’ Kacper Idziaszek
1:2 -59’ Bartosz Kutypa
1:3 -90+2’ Kacper Idziaszek (rz.karny)
Żółte kartki: Patryk Kucharz (Burza) – Bartosz Lewandowski i Łukasz Pilc (Concordia).
Burza Borowa-Wieś: Patryk Wasilewski, Adrian Trojanowski, Robert Cieśluk (70’ Krzysztof Witkowski), Mateusz Swoboda, Marcin Pietrz, Paweł Skowiera, Tomasz Woźniakowski (71’ Kamil Matla), Patryk Kucharz, Denis Grzybek, Rafał Wiśniowski, Michał Giemuła (46’ Karol Niemira).
Trener: Roman Nurkiewicz Kierownik: Bogusław Swoboda
Concordia Knurów: Sebastian Pawlik – Bartosz Lewandowski, Paweł Gałach, Łukasz PIlc, Marcin Bociek, Patryk Hałas, Bartosz Kutypa, Paweł Goncerzewicz, Rafał Wyskiel, Kacper Idziaszek, Michał Nowosielski.
Trener: Mirosław Dreszer Kierownik: Jarosław Idziaszek
    Było to spotkanie dwóch równorzędnych drużyn, które z dorobkiem 21 punktów przewodziły stawce. Concordia II dzięki lepszemu stosunkowi bramek zajmowała przed tym spotkaniem pozycję numer jeden. Na mecz do Borowej Wsi nasz zespół udał się jedenastoosobowym składem. Z uwagi, że o tej samej porze swoje (zwycięskie) spotkanie rozgrywała pierwsza drużyna, a kontuzje są dalej naszą zmorą, na naszej ławce rezerwowych zasiedli tylko Trener Mirosław Dreszer oraz kierownik zespołu Jarosław Idziaszek.
Zasiedli to tylko przysłowiowe słowo, gdyż obaj panowie całe spotkanie spędzili na stojąco motywując i wspierając swoich zawodników radami i okrzykami. Gospodarze, którzy wybierając godzinę spotkania chcieli sobie dać w ten sposób dodatkowy atut, mieli do dyspozycji 5 zawodników z ławki. Każda passa, czy to zła, czy dobra ma zawsze swój koniec.
Podobne obawy towarzyszyły gdzieś tam z tyłu głowy również i nam. Z jednej strony bardzo chcieliśmy, by pierwsza drużyna przełamała tą złą, ale jednocześnie mieliśmy lęk, by 7 zwycięstw z rzędu naszych rezerw nie przeszło do historii. Burza to trzecia drużyna ubiegłego sezonu, która z dorobkiem 106! bramek była najskuteczniejszym zespołem minionych rozgrywek.
Na własnym stadionie nie doznali oni wówczas porażki w żadnym ze spotkań, choć dwukrotnie mimo zdobyczy punktowych przyznano walkower drużynom przeciwnym. Mimo naszych dobrych wyników w tym sezonie nie byliśmy faworytem tego spotkania. Od pierwszego gwizdka sędziego obie drużyny ruszyły do natarcia. Pierwsi przed szansą objęcia prowadzenia byli nasi zawodnicy. Kacper Idziaszek przepięknie uruchomił z prawej strony Patryka Hałasa, ten wpadł z piłką w pole karne, a po chwili został powalony na murawę.
Sędzia jednak nie dopatrzył się przewinienia zawodnika gospodarzy. W 2 minucie mogliśmy już przegrywać, gdyby Bartosz Lewandowski nie wybił piłki z naszej linii bramkowej, która nieuchronnie zmierzała do siatki. Atak za atakiem z obu stron. Wynik spotkania otworzyli gospodarze w 5 minucie za sprawą Denisa Grzybka, który wykorzystał zamieszanie pod nasza bramką i niezdecydowanie młodziutkiego Sebastiana Pawlika. Trzeba dodać, że w pozostałej części spotkania, był on pewnym punktem naszej drużyny.
Wydawało się, że ten siedemnastolatek musiał już rozgrywać jakieś spotkania na tej pozycji w poprzednim życiu, bo cechowała go pewność siebie i ogromny spokój jak na swój wiek. Nieocenione były też porady naszego trenera, który na tej samej pozycji z niejednego pieca chleb jadł. Odpowiedź naszego zespołu na utratę bramki była – PIORUNUJĄCA.
Wznowiliśmy grę i w pierwszej akcji doprowadzamy do remisu za sprawą Kacpra Idziaszka i asystującemu mu Michałowi Nowosielskiemu. Szybkie tempo spotkania nie ustawało, jedni i drudzy szukali sposobu na objęcie prowadzenia. Zarówno obrońcy gospodarzy jak i nasza defensywa nie popełniały błędów studząc zapały napastników. Naszą obroną kierował doświadczony Paweł Gałach, a pomagali mu młody Bartosz Lewandowski, Marcin Bociek oraz Rafał Wyskiel. Gałach zasługuje na dodatkowe słowa pochwały nie tylko za grę w tym spotkaniu i za pomoc mniej doświadczonym zawodnikom w ustawianiu się na boisku, ale również za fakt, że spotkanie to dograł z kontuzją. Normalnie opuściłby plac boju zmieniając się z kolegą, ale brak zmienników spowodował, że Paweł zacisnął zęby i do ostatnich minut spotkania walczył jak ranny lew broniący swego terytorium. Paweł – Szacunek.
Rolę kapitana w tym meczu piastował Łukasz Pilc, którego naszym fanom przedstawiać nie trzeba. Łukasz grający defensywnego pomocnika nie ograniczył się tylko do rozbijania ataków rywala, ale od pierwszej do ostatniej minuty kreował grę całej drużyny. Są zawodnicy, choć jest ich niewielu, którym gra w rezerwach sprawia pewne problemy. Problemów tych nie mieli ani Gałach, ani Pilc, którzy harowali za dwóch, a walczyli za trzech. Jeśli z takim zaangażowaniem starsi zawodnicy będą udzielać lekcji tym naszym „młokosom” to za kilka sezonów – „drżyjcie narody” bo nadchodzimy!
Zarówno Burza jak i Concordia nieustannie dążą do zdobycia przewagi na boisku i kolejnej bramki. Brakuje jednak dokładności w ostatnim podaniu, a czasem ryzyka w podjęciu indywidualnej, przebojowej akcji. Ostatnie dwadzieścia minut pierwszej części spotkania częściej przy piłce utrzymują się gospodarze, ale to my powinniśmy schodzić na przerwę z co najmniej jednobramkowym prowadzeniem.
Najpierw z dystansu uderza Bartosz Kutypa, a znany nam Patryk Wasilewski broniący dziś barw Burzy, tylko odprowadził piłkę wzrokiem. Ta jednak odbiła się od spojenia słupka z poprzeczką. Najdogodniejszą jednak sytuację mieliśmy około 40 minuty, gdy najpierw Patryk Hałas ograł jednego zawodnika, wpadł z piłką w pole karne i oddał futbolówkę do niekrytego Michała Nowosielskiego wzdłuż bramki. Jak Michał mógł nie trafić do pustej bramki z kilku metrów, pozostanie jego tajemnicą. Jesteśmy też pewni, że nasz najskuteczniejszy zawodnik już w następnym spotkaniu ponownie będzie przyprawiał rywali o ból głowy, aplikując im kolejne bramki. W przerwie gospodarze dokonują jednej zmiany.
Od pierwszych minut ostro ruszają do przodu, jakby chcieli rozstrzygnąć losy spotkania już na początku drugiej odsłony. Nie dajemy się jednak zdominować, próbujemy sił w kontrataku. Lewą stroną szczęścia szukamy za pośrednictwem Pawła Goncerzewicza, a prawą Patryka Hałasa. Środek należy do Kacpra Idziaszka, który jest adresatem największej ilości podań. Ładnie do naszych ataków podpina się Łukasz Pilc i Bartosz Kutypa. Nasz trener zdaje sobie sprawę, że z każdą minutą to gospodarze będą mieli przewagę jeśli chodzi o świeżość w zespole, mając możliwość kolejnych zmian. Nakłania też do oddalenia ciężaru gry z własnej części boiska, by dać wytchnąć obrońcom.
W 59 minucie na strzał z dystansu decyduje się Bartosz Kutypa, huknął niczym z armaty. Piłka jak po sznurku leciała tuż nad ziemią i wpadła do siatki obok bezradnie interweniującego bramkarza. Ogromna radość w naszym zespole, a na boisku utworzyła się piramida ciał radujących się z prowadzenia. Kiedy piramida się już rozsypała, trener Dreszer rzucił w kierunku szczęśliwego strzelca – „I co ja Ci zawsze powtarzam, w końcu uwierzyłeś!”. Burza jednak nie zamierzała tego spotkania przegrać i ostro rusza do ataku.
Gospodarze dokonują też dwóch kolejnych zmian osobowych na boisku.
Z upływem czasu daje się już zauważać zmęczenie naszych zawodników, a do tego wspomniana na wstępie kontuzja Pawła Gałacha. Po wspólnym uderzeniu w piłkę wraz zawodnikiem Burzy, kulejąc biega również strzelec naszej drugiej bramki. Do gry podrywa chłopaków „Pilcu”, który coraz częściej bierze na siebie ciężar gry, walcząc na murawie i w powietrzu. W 70min. idealnie w uliczkę zagrywa piłkę na wchodzącego z prawego skrzydła Patryka Hałasa, ten wygrywa pojedynek biegowy z kryjącym go zawodnikiem, dopada piłki i będąc jeden na jeden z bramkarzem oddaje strzał.
Piłka jednak mija cel i przelatuje tuż nad poprzeczką. Po meczu Patryk stwierdził, że o takich podaniach cały czas marzył, a kiedy nadeszło to je zepsuł (w wolnym tłumaczeniu). Chłopaki jednak nie mieli do siebie wzajemnych pretensji, co jest chyba kolejną siłą tego zespołu. Każdy z nich wie, że kolega daje z siebie wszystko co może, a nawet i więcej. Nauczyli się tego w ostatnich meczach poprzedniego sezonu, gdy grali w dziewięcio-, ośmio-, a czasem siedmioosobowym składzie. Jak to mówią „co cię nie zabije to cię wzmocni”.
Ci chłopcy są tego żywym przykładem. W 75 minucie znów poprzeczka staje na drodze do naszego szczęścia, a piłka uderzyła w nią po strzale Kacpra Idziaszka, była to niemal kopia tej sytuacji którą wcześniej miał Patryk. Nasz trener biega wzdłuż linii i motywuje zawodników do jeszcze odrobiny wysiłku, a robi to indywidualnie wołając do nich po imieniu. Pojawia się też magiczne słowo „Proszę Cię XY dasz jeszcze radę!”. Nie wiem czy te prośby docierały do uszu zawodników, bo jak to się mówi „robili już bokami”.
Zrobiły jednak wrażenie na mnie opisującym te wydarzenia jak i na pewnym starszym panu na trybunach, który rozpoczął za moimi plecami dyskusję ze swoimi kolegami na temat motywującej roli trenera. Mówi się, że trybuny potrafią odegrać rolę „dwunastego” zawodnika, u nas w sobotę dwunastym zawodnikiem był niewątpliwie Mirosław Dreszer, który spełniał rolę nie tylko szkoleniową, ale i automatu do resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Nasi zawodnicy robili więcej niż chyba kondycyjnie już mogli. W 88 minucie szczęście nagrodziło ich za ten wysiłek, bowiem przed utratą wyrównującej bramki uratowała nas poprzeczka. Wcześniej kilkakrotnie udanie interweniował Sebastian Pawlik, który niczym stary profesjonalista urywał czasem kilka cennych sekund, by dać odetchnąć swym kolegom z boiska. Kiedy dobiegła 90 minuta, sędzia dolicza jeszcze 4.
Nie wiemy do końca co było tego przyczyną, bo tych urwanych przez naszego Sebastiana, aż tyle się nie uzbierało, a przerw na boisku również było niewiele. Mecz jednak zakończył się po upływie dwóch z nich, a jak do tego doszło? Ano, przebojową akcję wzdłuż lewej linii boiska przeprowadził „Bodzio” czyli Paweł Goncerzewicz, przedarł się z piłką aż w pole karne, gdzie obrońca nie widział już innego wyjścia i powalił Pawła na murawę. Sędzia bez cienia namysłu dyktuje rzut karny, a piłkę na jedenastym metrze ustawił Kacper Idziaszek.
Nim jednak mógł oddać strzał, przez kilka minut trwało poszukiwanie opieki medycznej, a następnie udzielenie pomocy zawodnikowi, który faulował Goncerzewicza i sam uległ kontuzji. W końcu gwizdek sędziego spowalniający cyngiel i Kacper oddaje celny strzał, po którym spotkanie zostało zakończone. Było to 11 trafienie Kacpra w rezerwach, a co za tym idzie wysunął się na króla strzelców w zespole.
Długo jeszcze część zawodników Burzy nie potrafiła podnieść się z murawy. Za to szczęśliwi i zadowoleni z siebie schodzili z niej zawodnicy Concordii II Knurów. Było to 8 zwycięstwo z rzędu naszych rezerw. Niewątpliwie było to jedno z najtrudniejszych spotkań w tym sezonie. Zespół z Borowej Wsi zasłużenie zajmuje tak wysokie miejsce w tabeli, mecz choć zakończył się naszym dwubramkowym zwycięstwem to do 90 minuty wynik spotkania był otwarty. Tym bardziej cieszy fakt, że potrafimy wygrać z każdym, a przy okazji w naprawdę bardzo dobrym stylu.
Nasze rezerwy idą przez rozgrywki jak burza, a w konfrontacji z jedną z nich, okazali się też prawdziwymi „Łowcami Burz”.
Serce rośnie!!
info: fb Concordia Knurów