Felieton: Okiem zwykłego mieszkańca / felieton Ariela /
Choć mamy lipiec, to można śmiało powiedzieć, że tytuł „Słowo roku 2022 w Polsce” zawczasu powinna otrzymać „Inflacja”. Wyrażenie te jest odmieniane przez wszystkie przypadki, używane w każdych środkach masowego przekazu nawet w skeczach kabaretowych czy utworach muzycznych. Do niedawna wszystko to nawet śmieszyło, dziś do śmiechu już nie jest. Jeśli ktoś potrafi dodawać i odejmować to widzi, że z portfela czy konta bankowego pieniążki uciekają czym prędzej przy każdej wizycie w sklepie.
Gdy przeglądam internet aby zaczerpnąć wiedzy na temat obecnej sytuacji w Polsce, chcąc nie chcąc natrafiam na wiadomości gospodarcze. No i czytam o tym, że wszystko drożeje i generalnie jest źle. Większość z nas jestem zwykłymi zjadaczami chleba, a nie znawcami ekonomii. Jednak jak to ktoś słusznie zauważył, jeśli dzisiaj płacisz sto złotych za zwykłe strzyżenie za pięć dych, które kosztowało dwadzieścia złotych w czasach, kiedy miałeś jeszcze włosy, to wiedz, że coś się dzieje. Oczywiście jeszcze tak dramatycznie nie ma, choć włosów za wiele nie mam, to i tak do tego fryzjera chodzę. Czytam te wiadomości, w których przedstawiają jakieś wykresy, liczby i nie wiem czy pokazują prognozę długoterminową i potencjalną temperaturę na lato czy wskaźnik inflacji. Jedni twierdzą, że oficjalnie inflacja wynosi 15,6%, nieoficjalnie, że ponad 30%, a ceny niektórych produktów wzrosły o ponad 100%. Może trzeba wyciągnąć średnią aby wyliczyć prawdziwy wskaźnik inflacji?
Najlepsze fikołki w sprawie inflacji robią politycy. „Spychologia” uprawiana przez nich wygląda jak dyscyplina sportowa i gdy już się wydaje, że nie ma na kogo zwalić winy za całą sytuację, to nagle ktoś wyciąga królika z kapelusza ukazując kolejnego winnego. A to obóz rządzący, a to opozycja, a to pandemia, a to wojna, a to wiatr źle wieje, a to słońce za mocno świeci, a to wina Niemiec lub Rosji. Kombinacja odpowiedzi dowolna, kto co lubi. Faktem jest, że inflacja jest najwyższa od 25 lat, mamy najwyższe stopy procentowe w XXI wieku, najniższą od 30 lat stopę inwestycji i największą od 32 lat zapaść demograficzną. Patrząc na wzrost cen i dodając do tego trzymające się na tym samym poziomie nasze zarobki, można uznać, że w skali roku pracujemy za darmo przez dwa miesiące.
Inflacja uderza w każdego, a zwłaszcza w kredytobiorców. Sam to odczuwam, gdy sprawdzam w każdym miesiącu ile wynosi moja rata za mieszkanie. Z racji, że mam kredyt we frankach szwajcarskich, to co miesiąc mam stan przedzawałowy i zastanawiam się coraz poważniej nad tym czy tynk ze ściany z chlebem i margaryną będzie idealnym uzupełnieniem mojej diety. To nie jest zmyślona historia. Wiem, że są osoby, które twierdzą, że jak dostałem mieszkanie w spadku po zmarłej siostrze oraz doliczając do tego jakąś wyimaginowaną pensję z Urzędu Miasta to powinienem żyć jak pączek w maśle. Pierwsza teza jest w połowie prawdziwa, ale należałoby dodać do niej, że oprócz spadku w postaci mieszkania odziedziczyłem także spory kredyt do spłacenia w obcej walucie. Co do drugiej… no cóż, chyba zły numer konta bankowego podałem, bo przelewów jak nie było, tak nie ma.
Często słyszę od znajomych jak pozmieniały im się raty. Są to przygnębiające scenariusze i to niezależnie od wysokości zadłużenia. Wielu z nas nie jest ekonomistami i nie rozumiemy co się dzieje z ratami. Tydzień w tydzień, miesiąc w miesiąc rosną koszty i wysokość tych rat. To tak jakby podczas losowania Lotto w maszynie losującej zamiast kulek z liczbami oznaczające potencjalną wygraną były kulki z kwotą raty do zapłacenia. Z jedną zasadniczą różnicą: z każdym losowaniem liczba będzie tylko rosnąć. Ty Polaku płać i płacz – nic innego Ci nie pozostało. Zastanawiam się, co musi się wydarzyć w naszym kraju aby ludzie wyszli na ulice i pokazali swoje niezadowolenie. Udajemy, że nic się nie dzieje, a sporo osób wciąż ma zakneblowane usta jakimiś antytarczami i programami, które w nazwie mają „plusa”. Jest jednak nadzieja i dała nam ją sama Głowa Państwa. Mamy zacisnąć zęby i być optymistami. Od teraz codziennie zaciskamy i się uśmiechamy. Obawiam się, że prędzej dostaniemy szczękościsku zanim sytuacja diametralnie się poprawi. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze wystąpienia Premiera Morawieckiego, podczas którego powiedziałby: „Cieszę się, że coraz mniej obawiamy się tej inflacji. To jest dobre podejście, bo ona jest w odwrocie. Już teraz nie trzeba się jej bać. Trzeba pójść na zakupy tłumnie. Wszyscy, zwłaszcza seniorzy, nie obawiajmy się, idźmy na zakupy!”
Teraz totalny hit i fakt autentyczny zarazem. Inflacja jak wspominałem dotyka każdego. Tym razem jej efekty odczuwają także złodzieje, rabusie i grabieżcy. Na szczęście nasi rządzący wprowadzają program „Kradzież+”, który polega na tym, że podwyższono kwotę, do której kradzież jest wykroczeniem – z 500 do 800 zł. Dopiero powyżej 800 zł jest przestępstwem. I cyk, kolejny sukces propagandowy: przestępczość spada, ponieważ to, co było przestępstwem już teraz nie jest. Tak się właśnie poprawia statystyki. Czyli ta cała inflacja jest dobra, bo zwalcza przestępczość.
Lubicie stare filmy? W klasyku polskiego kina, czyli nieśmiertelnym „Misiu” Stanisława Barei, pewien węglarz chciał dać córeczce na imię Tradycja. Czekam z niecierpliwością na pierwszą dziewczynkę w tym kraju, która zostanie nazwana imieniem „Inflacja”. W tych czasach i w tym kraju już nic mnie nie zdziwi… a póki co, trzymając kubek z gorącą kawą idę popatrzeć jak spada siła nabywcza pieniądza.
To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski
Fot. Canva