Felieton: Okiem zwykłego mieszkańca – felieton Ariela
Okiem zwykłego mieszkańca
/ felieton Ariela /
Dzisiejszy felieton będzie zawierał więcej prywaty niż zazwyczaj, ale chcę żeby taki był. Pisząc go siedzę w pociągu IC relacji Świnoujście – Kraków wracając z urlopu do Knurowa. Będzie głownie o wakacjach w Polsce oraz trochę o porównaniu rzeczy bardzo przyziemnych pomiędzy Świnoujściem a Knurowem, bo wbrew pozorom te miasta są do siebie bardzo podobne.
Decyzję o urlopie w Świnoujściu podjąłem wspólnie z narzeczoną i grupą znajomych już w styczniu tego roku. Gdzieś po głowie świtał pomysł wyjazdu zagranicę, ale ze względu na sytuacją pandemiczną na świecie oraz chaosie związanym ze szczepieniami postanowiliśmy wyruszyć nad Bałtyk. Większość mnie przestrzegała aby nie jechać nad polskie morze, bo wydam krocie. Choć działam często spontanicznie, sprawę urlopu nie pozostawiam przypadkowi. Czym prędzej zarezerwowaliśmy sobie nocleg, przeliczyliśmy koszty, zakupiliśmy w miarę wcześnie bilety kolejowe i tym środkiem transportu udaliśmy się do Świnoujścia.
Pamiętacie ile kiedyś podróżowało się pociągiem nad morze? 12 godzin jak nie lepiej. Dzisiaj kolej jest rozwinięta i w dalszym ciągu modernizowana. Nie wybraliśmy co prawda pociągu, który kursuje z czeskiego Bohumina do Świnoujścia przez Knurów ze względu na zbyt długi czas oczekiwania na zakwaterowanie po przybyciu do miejsca docelowego. Gdybyśmy wybrali podróż z knurowskiego dworca, w Świnoujściu zameldowalibyśmy się już o godzinie 7:24 według rozkładu a możliwość odebrania kluczy do domku była dopiero od godziny 13:00. Trasa z Gliwic do Świnoujścia zajęła lekko ponad 8 godzin, gdzie z Knurowa wynosi ona ponad 10 godzin. Koszt takiego przejazdu przy zakupie biletów kilka tygodni przed planowanym wyjazdem wyniosła nas 55zł. Przedziały polskiego przewoźnika były bardzo wygodne, każdy miał sporo miejsca, aby spędzić podróż w komfortowych warunkach.
Po przybyciu do Świnoujścia musieliśmy jeszcze skorzystać z usług Komunikacji Autobusowej aby dotrzeć do miejsca noclegu. Jeśli uważacie, że w Knurowie i okolicy komunikacja miejska działa źle, to polecam wybrać się do Świnoujścia. Autobusy kompletnie nie trzymają się rozkładów jazdy, a nie wszystkie bilety zakupione w kasie… są honorowane. Pobraliśmy sobie nawet aplikację na nasze urządzenia mobilne, aby kupować bilety on-line i choć była możliwość zakupu na daną linię autobusową okazywało się po wejściu do pojazdu, że nie możemy z nich korzystać i bilety należy kupić u kierowcy – ba, to nawet nie były bilety co paragon z kasy fiskalnej gdzie był dowód zakupu. Gdyby to jeszcze był inny przewoźnik to zrozumiałbym tę zasadę, ale to była ta sama firma organizująca transport publiczny w Świnoujściu. Żeby Państwu bardziej przybliżyć temat, proszę sobie wyobrazić, że na linię 648 są honorowane bilety ZTM-u, ale na linię najbardziej obleganą czyli 194 już nie i jedyną możliwą opcją przejazdu jest zakupienie biletu u kierowcy po wyższej cenie. Zarówno 648 jak 194 należą do ZTM-u, ale bilety już nie. Kompletnie niezrozumiała sytuacja i co lepsze, sami mieszkańcy Świnoujścia nie potrafili wytłumaczyć dlaczego tak jest. Rozkłady autobusowe w Świnoujściu są tylko dla zasady – autobus raz przyjedzie, raz nie, a jeśli przyjedzie to ze sporym opóźnieniem. Zdarzyło się także tak, że dwa przyjechały o tym samym czasie na przystanek początkowy i kierowcy między sobą ustalali, który zmienia nr linii i na jaką trasę teraz wyjeżdża. Wyobrażacie sobie ten chaos w Knurowie?
Jakim miastem jest Świnoujście? Nie powiedziałbym, że bardzo turystycznym. To nie jest tak, że ludzie tutaj nie przyjeżdżają wypoczywać, ale tłumów nie ma. Jeśli ktoś sobie ceni spokój, luz na plaży, to jest to dobre miejsce na wypoczynek. Świnoujście trochę przypomina Knurów – ze względu na liczbę mieszkańców – Knurów ma nieco poniżej 40 tysięcy, zaś Świnoujście lekko przekracza tę liczbę. Jeśli chcecie się cofnąć do początku lat 90-tych to Świnoujście Wam to gwarantuje. Po przepłynięciu promem przez Świnę pojawiają się pierwsze pokoje do wynajęcia, zaś po minięciu pierwszego skrzyżowania w kierunku centrum pojawiają się bloki z wielkiej płyty, nieocieplone, zaniedbane. Jeśli ktoś oglądał film pt. „Eurotrip” i scena gdy bohaterowie trafiają na Słowację, to mniej więcej taki widok nas uraczył. Napisy na murach też nie jedną historię potrafiły opowiedzieć. Jest też dużo abstrakcji, bo tuż obok tych starych blokowisk powstają apartamentowce i całokształt prezentuje się mniej więcej tak, że po minięciu jednego skrzyżowania możemy natychmiast przenieść się z lat 90-tych do czasów obecnych. Knurów w porównaniu do Świnoujścia to bardzo ładne, kolorowe i zadbane miasto. Może nie ma u nas apartamentowców, plaży, morza ani palm, ale nasze osiedla mieszkaniowe prezentują się o niebo lepiej.
Świnoujście może pochwalić się wieloma parkami czy ogólnie mówiąc bardzo zadbaną zielenią miejską. Bez problemu każdy znajdzie kawałek cienia, ławeczkę gdzie można przysiąść i odpocząć. Pracownicy, którzy dbają o zieleń w mieście oczyszczali chodniki, gdzie wyrosła zbuntowana roślinność. W drodze na plaże minęliśmy z kilka czynnych fontann czy wodnych placów zabaw, które były wielką frajdą dla najmłodszych. Mają mnóstwo ścieżek rowerowych, które są blisko jezdni, ale są na tyle szerokie, że rowerzysta korzystając z nich czuje się bezpiecznie. Ścieżki rowerowe są także wyodrębnione na jezdni, ale tylko w tych miejscach, gdzie droga jest jednokierunkowa, a poszerzenie chodnika i stworzenie ścieżki dla rowerzystów byłaby dużą ingerencją w otaczającą zieleń. Było jednak coś, co spowodowało u mnie uśmiech na twarzy – to fakt, że kilka rond w mieście posiada… pomniki! Jedne są historyczne, inne prezentujące np. zwierzę typu ryba. Nadawało to pewnego rodzaju kolorytu i symboliki w samym mieście. Ciekawe, czy wśród mieszkańców Świnoujścia też była taka „pomnikowa draka” z tym związana jak w Knurowie? Aż żałuję, że nie zapytałem o to nikogo, kto w Świnoujściu mieszka na stałe 🙂
Teraz najważniejsze – kojarzycie „paragony grozy”, które zawsze pojawiają się na początku sezonu urlopowego? Zawsze się zastanawiam: z czego to wynika? Trzeci rok z rzędu spędzam urlop nad polskim morzem i ani razu nie udało się stworzyć takiego paragonu. Pewnie by się to udało, gdybym stołował się w pierwszej lepszej smażalni ryb najbliższej plaży i popijał napojem zakupionym tamże. My każdy obiad jedliśmy „na mieście”, sprawdzając wcześniej ceny i opinie w Internecie. Korzystaliśmy z miejsc, gdzie cena była podawana za zestaw – powiem Wam szczerze, zestaw standardowy czyli rybka-frytki-surówka + napój wyniósł nas od 40-45 zł maksymalnie. Racja żywnościowa była bardzo solidna – nawet ktoś z bardzo dużym apetytem byłby najedzony do syta. W miejscach gdzie cena jest podana za 100g wystarczy mniej więcej zasugerować jaka gramatura nas interesuje, aby nie być zaskoczonym. Wielokrotnie w przeszłości taką metodę przyjmowałem i nigdy mój rachunek nie przypominał tych, które pojawiają się w mediach. Nie wiem skąd ta teza, że nad Bałtykiem jest drogo. Cena napojów jak i jedzenia jest podobna lub niewiele wyższa od tych, jakie znajdziemy na rynku każdego większego miasta niż Knurów. Wystarczy może trochę poszukać i nie iść na łatwiznę?
Ktoś zapewne zasugeruje mojej osobie, że za te pieniądze mógłbym pojechać do innego kraju i spędzić wakacje życia. Pewnie by tak było, ale ja pod tym względem jestem patriotyczny – może nasze morze nie jest najpiękniejszym miejscem na ziemi, ale jest Nasze. Jedni noszą patriotyczne koszulki, a ja wyrażam swój patriotyzm przez podróże po kraju. Najważniejsze, że pogoda dopisała! Jest wiele jeszcze mankamentów w naszej turystyce, ale jest wiele ciekawych miejsc w Polsce, które warto zobaczyć. Tyle się teraz mówi, aby wspierać lokalnych przedsiębiorców w okresie pandemii… w tegoroczne wakacje tym lokalnym przedsiębiorcą była Polska.
A gdzie knurowianie spędzili wakacje? A może jesteście jeszcze przed urlopem? Podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach! 😊
To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski
Fot. własne