Okiem zwykłego mieszkańca/ felieton Ariela /
Okiem zwykłego mieszkańca
/ felieton Ariela /
W normalnym trybie życia typowego kibica piłki nożnej powinniśmy w tym okresie zwalniać trenera reprezentacji Polski lub nadawać mu tytuły szlacheckie. Powinniśmy lecz jednak tego nie robimy, ponieważ paru Panom z Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej ubzdurało się, że Mistrzostwa Świata w roku 2022 w najpopularniejszym sporcie drużynowym na świecie zostanie rozegrany na Bliskim Wschodzie a dokładniej w Katarze. Z racji, że w tym kraju latem temperatury dochodzą do 50°C zdecydowano się rozegrać mundial na dopiero przełomie listopada i grudnia.
Dzisiaj powinniśmy uzupełniać lodówkę w nową partię złocistego płynu, tak aby na kolejne pojedynki piłkarskie było odpowiednio schłodzone. Zamiast tego, w mediach – a zwłaszcza w internecie – trwa grillowanie obecnego selekcjonera reprezentacji Polski Czesława Michniewicza. Po wielu latach jak bumerang powraca temat korupcji w polskiej piłce. Afera korupcyjna w krajowym futbolu był jak nowotwór niszczący organizm przez wiele lat. Oficjalnie w świetle prawa działania korupcyjne w sporcie są ścigane przez organy sprawiedliwości od 1 lipca 2003 roku wraz z wpisaniem tego typu procederu do kodeksu karnego. Po tym wszystko posypało się jak domek z kart… W 2005 roku doszło do pierwszych zatrzymań oraz oskarżeń i wszelkie brudy z piłką nożną w tle wyszły na jaw. Przez wiele lat trwał serial z piłkarzami, trenerami, działaczami i arbitrami, którym nazwiska skrócono do jednej litery. Szefem piłkarskiej mafii uznano Ryszarda F. pseudonim „Fryzjer” – niegdyś działacz klubu sportowego z Wronek, potem mózg zorganizowanej grupy przestępczej. Wiele klubów i osób z nimi związanych zostało ukaranych. Wydawało się, że afera korupcyjna w polskiej piłce to przeszłość i zamknięty rozdział.
Z końcem stycznia bieżącego roku ogłoszono nowego selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski. Po tym jak naszą kadrę pozostawił jak psa w lesie tzw. „Siwy Bajerant” z Portugalii, działacze PZPN-u postawili na Czesława Michniewicza. Piłkarzem nigdy wielkim nie był, ale uznawałem go za dość dobrego trenera. Wraz z nominacją wróciły jednak dawne demony i pytania o korupcyjną przeszłość. Nowy selekcjoner choć nigdy nie był skazany ani nawet oskarżony w procesie „Fryzjera”, to jednak (w mojej opinii) nie był krystalicznie czysty. Michniewiczowi często wypomina się liczbę „711”. O co chodzi? W trakcie śledztwa, które przed laty toczyło się przeciwko „Fryzjerowi”, właśnie tyle połączeń telefonicznych było wykonanych między skorumpowanym działaczem a szkoleniowcem. Nie omieszkał o tym wspomnieć dziennikarz śledczy Szymon Jadczak, który całkiem niedawno ponownie poruszył ten temat próbując rozłożyć go na części pierwsze. To czy zrobił to bardziej czy mniej udolnie to zupełnie inna kwestia.
Od razu pojawiły się dwa obozy: z jednej strony „TeamMichniewicz”, gdzie fani za wszelką cenę bronią selekcjonera twierdząc, że to bzdury i próba „piłkarskiego zamachu stanu”, zaś z drugiej strony ze swoimi argumentami uformowała się grupa „TeamJadczak”. Ten drugi obóz twierdzi, że dziennikarz wykonał kawał rzetelnej roboty i dał ludziom do myślenia. Bliżej mi do drugiej opcji, ale tylko dlatego, że cały proces w sprawie korupcji w piłce nożnej był ekspresowy pod naciskiem ówczesnej ekipy rządzącej, która domagała się szybkiego oczyszczenia polskiego futbolu w związku z organizacją Mistrzostw Europy w 2012 roku, które odbywały się w Polsce i na Ukrainie. W mojej opinii wiele spraw pozostało nie wyjaśnionych wręcz zaniedbanych. Mógłbym to nazwać mocniej, ale użyję sformułowania, że proces w aferze korupcyjnej w polskiej piłce nożnej odbył się na „odwal się”.
Nie lubię wracać do przeszłości, ale pewne kwestie należy wyjaśnić by móc w spokoju wejść w przyszłość. Patrząc jaką tytaniczną pracę wykonał dziennikarz Jadczak w sprawie kiboli Wisły Kraków, gdzie ujawnił, że „kibice” okradali swój klub przy okazji popełniając wiele wstrząsających przestępstw, to w temacie korupcyjnej przeszłości obecnego selekcjonera też może wiele prawdy. Dobra, możecie powiedzieć, że po co do tego wracamy, że minęło już sporo czasu, a nasza kadra narodowa jest przed najważniejszym turniejem i rozgrzebywanie historii może jej tylko zaszkodzić. Jest w tym wiele prawdy, ale nie można udawać, że tematu nie ma. Może jestem uprzedzony, ale moim zdaniem, w całym tym zamieszaniu „coś” jest na rzeczy. Dziwi sam fakt (który może być błahostką), że selekcjoner w różnych programach opowiada anegdotki ze szczegółami sprzed blisko dwudziestu lat, a gdy konkretnie go zapytano o rozmowy przeprowadzone z „Fryzjerem” odpowiada: „Nie pamiętam”. Bardzo możliwe, że Michniewicz bardzo mocno do serca wziął sobie do serca słowa wypowiadane przez „Cichego” z Młodych Wilków: „Nigdy do niczego się nie przyznawaj, złapią cię pijanego w samochodzie, to mów, że nie piłeś, znajdą ci dolary w kieszeni, to mów, że to pożyczone spodnie, a jak cię złapią na kradzieży za rękę, to mów, że to nie twoja ręka. Nigdy się nie przyznawaj.”
Kiedyś byłem kibicowsko naiwny. Wierzyłem, że gdy faworyt przegrywa z niżej notowanym rywalem, to powodem jest słabszy dzień czy szczęście rywala. Wierzyłem także, że kibice są na dobre i na złe ze swoim klubem dopingując go przez 90 minut meczu z trybun. Za dużo się jednak człowiek w swoim kibicowskim życiu naoglądał i nasłuchał. Wierzcie mi, nie ma tutaj miejsca na przypadek. Sporo rzeczy jest zaplanowanych bez wiedzy tych, którzy płacą krocie za bilety aby zobaczyć sportowe widowisko. Bardzo się pomyliłem i rozczarowałem. Dzisiaj wolę wspierać mój lokalny klub i choć poziom jest jaki jest, ale to właśnie bardziej się z nim utożsamiam niż z tymi „dużymi”.
Teraz nie będę naiwny. Nie powinno być w pojedynku Michniewicz-Jadczak żadnych ustępstw. Już mowa o pozwach, pojawiają się oświadczenia. Kiedyś piłkarskie zmagania rozstrzygano przy zielonym stoliczku, dzisiaj wchodzimy na wyższy level, bo jeden z ciekawszych meczów zostanie (prawdopodobnie) rozegrany na sali sądowej. Zanim jednak do niego dojdzie, późną jesienią będziemy emocjonować się mundialem w Katarze.
To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski
Fot. Canva