Noc w Muzeum u Erwina
Noc w Muzeum u Erwina
Tak naprawdę pomysł zorganizowania tej imprezy zrodził się w głowie dyrektora GOK Pilchowice Waldemara Pietrzaka i kustosza „Małego Muzeum klamory u Erwina” pana Erwina Sapika.
Na początku było wiele obaw, czy ktoś przyjdzie, kogo dziś mogą obchodzić sprawy związane z lokalną historią. Czy to się w ogóle uda, powątpiewał na początku dyrektor Waldemar Pietrzak. Erwin Sapik miał nieco inne zmartwienia, ze stodoły trzeba było zrychtować salę muzealną przystosowaną nie tylko do zwiedzania ale i do prowadzenia wykładów… Bez pomocy GOKu, Urzędu Gminy a także Sołtysa i jego sołeckiej „ferajny” nie dał bym rady wspomina pan Sapik.
Trzeba było otynkować cały budynek, wykończyć wnętrze, pozostałe pomieszczenia, które już od dłuższego czasu stanowią część muzealną trzeba także było odświeżyć, uporządkować eksponaty – zrobić ornong na wszystkich poziomach – dosłownie i w przenośni dodaje kustosz.
Ślonzok roboty się nie boi, z pomocą Bożą, sołtysa, jego ludzi a także Urzędu Gminy, GOKu i wielu życzliwych podobnie jak ja, zakręconych mieszkańców mojej gminy mogliśmy doprowadzić swoje marzenia do końca i dziś 13 maja w 100 rocznicę objawień fatimskich, rozpoczęła się mam nadzieję cykliczna przygoda z historią w moim małym muzeum.
A wszysko se zaczono skuli biksy po szklokach i dwóch fynikow we zymfcioku;
Od bajtla, ciągnęło mnie do historii, ale najbardziej kręciło mnie zbieractwo. Kiedy pewnego dnia, otwarłem drzwiczki byfyja w kuchni, wylecioł na izba zymfciok i wysypały se śniego dwa fyniki. Zymfciok se niy szczaskoł, a jo w tyn czas, zdecydowoł, że byda zbiyroł piniondze. Na albumy niy mogli se łojce moje pozwolić, bo boły droge, a tyż i nie szło ich tak leko kupić, no toch se musioł jakoś radzić som. Ciepoł ech te fyniole do biksy po szklokach, i tak se to wszysko zaczło.
Jak ech se łożynioł, toch se przekludzioł do Wilczy. Moja drugo połowa miała te same interesa. Dobrali my se jak w korcu maku, i dopiyro wtedy zaczła se jazda na całego. Nawet budynek mieszkalny moich teściow mioł swoja historia, bo boł czas, że na krotko powstoł tam posterunek policji…
Podczas gdy tak odwiedzałem wielu moich parafian, widziałem, że wiele starych przedmiotów ludziom przeszkadza, nie wiedzą co z tym zrobić, poprosiłem jednego potem jeszcze kogoś, a później poszło już samo – jak masz problem z jakimś klamorem to zanieś do Erwina, on nie zmarnuje i wie co z tym zrobić, i tak od dwóch fenigów się zaczęło, a skończyło się na można powiedzieć historii, kulturze śląskiej, a także i wojennych trofeach, których mam całkiem sporo. Wielu nazywa to co robię, życiową pasją, a ja wam powiem, że to jest tak, że kożdy Ślonzok mo swojego ptoka, a jo je Ślonzok – i wszysko jasne…
Organizatorami tej niecodziennej imprezy była Gmina Pilchowice, Gminny Ośrodek Kultury, Stowarzyszenie Pilchowiczanie Pilchowiczanom, Stowarzyszenie Prochownia 1910, Sołtys Wilczy i „Rada Sołecka. Na końcu listy jak to zwykle bywa wymienia się gospodarzy bez Erwina Sapika i jego żony Gabrieli nie byłoby bowiem w Wilczy tej wspaniałej wizytówki pilchowickiej gminy.
Program, tego pierwszego nocnego spotkania z historią był bardzo bogaty. Otwarcia dokonał dyrektor Waldemar Pietrzak, zaś pan Sapik opowiedział o historii powstania małego muzeum, które na początku i przez długi czas nosiło nazwę „Klamory u Erwina”, dziś nazwa jest nieco dłuższa ale też obiekt ten zasługuje na miano muzeum, a że małego, wynika pewnie ze skromności gospodarzy…
W programie nocnego spotkania przewidziano wycieczkę po muzeum, oraz wykłady i prelekcje.
Jako pierwszy wystąpił Henryk Postawka. Tematem prelekcji, którą przedstawił była działalność cystersów na Ziemi Gliwickiej. Prelegent posłużył się wieloma ciekawymi eksponatami i unikalnymi mapami z tamtego okresu. Wykład cieszył się dużym zainteresowaniem publiczności.
O swojej działalności na terenie Gminy Pilchowice opowiadali członkowie Stowarzyszenia Prochownia 1910. Stowarzyszenie to zajmuje się głównie historią umocnień i bunkrów w tej okolicy, zbierają materiały, dokumenty, dbają o te militarne obiekty. Prelekcja była ciekawa, i opatrzona była bogatym materiałem multimedialnym.
Krzysztof Waniczek znany i ceniony pasjonata historii przedstawił temat związany z zamierzchłą historią Pilchowic i okolicznych miejscowości. Omówił i zaprezentował metody jakimi należy się posłużyć podczas najrozmaitszych akcji poszukiwania ciekawych miejsc i obiektów historycznych.
Józef Nierychło oraz Janusz Czechowski wystawiali kolekcję widokówek i dorobku znanej nieżyjącej historyczki, mieszkanki Pilchowic pani Aleksandry Czechowskiej Gąbka. Podczas prezentacji odpowiadali na wiele pytań. Rarytasem była obszerna wystawa prasy przedwojennej.
Paweł Żyła 14 letni mieszkaniec Stanicy przedstawił efekt swojego rękodzieła w postaci ulepionych z materiałów plastycznych militariów i żołnierzy z okresu II wojny światowej.
Jestem pasjonatem militariów głównie z okresu II wojny światowej. Mam na sobie mundur Erbsentarn (formacji Waffen SS). Każdą wolną chwilę poświęcam modelarstwu i lepieniu postaci w mundurach oraz sprzętu wojskowego.
Mogę chyba powiedzieć, że pochłania mnie to bez reszty. Staram się w swoich pracach, opierając się przy tym na rzetelnych źródłach, pokazać nieprzekłamaną prawdę historyczną. Nie jest to ani prosta ani łatwa sprawa, ale szperanie, poszukiwanie, to także jedna z moich pasji.
Lubię mierzyć się z problemami, pokonywać je, sprawia mi przyjemność, kiedy stwierdzam, że coś co wydawało się na początku nie do przejścia, a wystarczyła odrobina wysiłku i wszystko stało się dla mnie jasne. Bardzo mnie pociąga historia II wojny światowej.
Nie wiem co będę robił w przyszłości, mam na decyzję jeszcze trochę czasu, chciałbym jednak, by historia miała znaczące miejsce w moim dorosłym życiu… Chciałbym robić w życiu to co lubię, co sprawia mi przyjemność, jeżeli miałoby się okazać, że może to stać się także źródłem mojego utrzymania – z pewnością będę szczęśliwy, ale czy tak się stanie? No cóż pokaże czas…
Rozmowa z Pawłem była tak samo wielką przyjemnością jak podziwianie jego dorobku.
Podczas tego nocnego spotkania był czas na gry i zabawy, które miały ścisły związek z muzeum pana Sapika i historią jego powstania. Za każdą prawidłową odpowiedź była nagroda, były także tak zwane perełki lub inaczej gwoździe programu. Z tajemniczą miną wszedł na salę, dźwigając sporych rozmiarów walizę Ingemar Kloss. Nie trzeba nikomu tej postaci przedstawiać, a to kim jest i za kogo się uważa miał wypisane na piersi ( Ślonzok z krwi i kości). Tajemniczy uśmiech i walizka, której pilnował jak oka w głowie świadczyła o tym, że będzie się działo, i tak się na koniec stało. Perłą nocnego spotkania z historią niewątpliwie okazał się mszał cystersów który z namaszczeniem został wyjęty z walizki przez pana Klossa, trudno ocenić wartość tego eksponatu, lecz z pewnością była to jedna z największych atrakcji wieczoru.
Wyjątkowa atrakcja;
Pan Jerzy Paletta przyjechał z Gliwic Ostropy. Jest wielkim pasjonatem motoryzacji. Na spotkanie przyjechał wraz z małżonką Mercedesem V-170 rocznik 1937. Z zawodu jest technikiem mechanikiem. Pracował w Instytucie Metalurgii Żelaza w Gliwicach.
Z chwilą zakupu, auto było na chodzie, lecz cała reszta była w opłakanym stanie, nie było dachu, wszystko się sypało. Poskładaliśmy to cacko wspólnym wysiłkiem z żoną i teraz cieszy nie tylko nas swoim wyglądem. Jest wiele propozycji uczestniczenia w ceremonii ślubów, lecz jest to model sportowy, ma tylko dwa miejsca z przodu, informował pan Jerzy, więc do tego rodzaju ceremonii się nie nadaje.
Państwo Paletta bardzo ciepło wspominają miasto Knurów, to tam, przez dwa lata z rzędu otrzymywali wysokie nagrody. W 2015 otrzymali I nagrodę za najładniejszy samochód a rok później ta sama nagroda lecz w kategorii najstarszych pojazdów.
Wśród publiczności nie mogło zabraknąć tych od których bardzo wiele zależało, obecna była Sekretarz Gminy Pilchowice pani Dagmara Dzida, jak zwykle skromnie starając się być niezauważoną, Prezes Stowarzyszenia Pilchowiczanie Pilchowiczanom pani Anna Surdel. Nie mogło zabraknąć gospodarza miejscowości, Sołtysa Jana Gamonia z małżonką. Obecni byli pracownicy gminy, kierownicy poszczególnych referatów, nauczyciele szkół mieszczących się na terenie gminy, mieszkańcy oraz młodzież. Nie zabrakło także naszych sąsiadów z południa, Czechów z okolic Ostrawy i Opawy. Żegnając się wszyscy życzyli gospodarzom kontynuacji tej wspaniałej roboty i kolejnego spotkania za rok.
Relacja ; Tadeusz Puchałka
w obiektywie Krzemiński Photography