GliwiceKnurówNewsyRegion

OTOZ Animals: Szok i niedowierzanie !! / również odniesienie i stanowisko właściciela

W środę wieczorem tj. 25.07.2018 r. dostaliśmy zgłoszenie, że na jednej z klatek schodowych w Knurowie siedzi kot, który według zgłaszającej „zaraz zdechnie”. Żadna inna organizacja nie chciala pomoc… Na miejscu zastaliśmy zwierzę faktycznie w złym stanie. Kot został odwieziony do kliniki weterynaryjnej. Dnia następnego rano zgłosił się do nas człowiek, który twierdził, że to jego zwierzę i miał pretensje, że nie powiadomiliśmy go o znalezieniu, a na obróżce był nr telefonu (tak był ale zamazany).

Właściciel twierdził, że kot uciekł dawno temu bo (…) ” jak to kot – wyszedł na dwór i nie wrócił”

(…) „Jest wychudzony bo 3 tygodnie biegał poza domem „ (…)

A na nasze pouczenia zaczął reagować opryskliwością i bezczelnością. Nie zrozumiał, że jest odpowiedzialny za swoje zwierzę i że taka sytuacja to jego wina. Po upewnieniu się, że to jego kot poinformowaliśmy go gdzie jest i że będzie do odbioru około 18. Ponieważ kot był w złym stanie i wymagał opieki weterynaryjnej zostały wykonane badania i podane leki. Poinformowaliśmy właściciela, że przy odbiorze musi uregulować rachunek za swojego kota. Mężczyzna stwierdził, że nie zapłaci i miał do nas pretensje, że zajęliśmy się jego zwierzęciem. Do kliniki wezwał policję, nie chcąc uregulować rachunku za SWOJE ZWIERZĘ.

Kochani czy uważacie, że w takich sytuacjach rachunki nie powinny być regulowane przez właścicieli, gdy odbierają swoje zwierzę, które znalazło się w złym stanie przez ich nieodpowiedzialność?

Finalnie właściciel uregulował rachunek, a teraz grozi nam sądem.

info: OTOZ Animals Inspektorat Gliwice

Mamy również stanowisko Pana Marcina, własciciela kota Tajfuna. Wyjaśnia On powód, sposób i przyczyny … jako, że możemy część z nich potwierdzić ponieważ działy się na famach naszego fanpage, to przytaczamy to stanowisko:

” Widzę, że tutaj też zaczyna się dyskusja, także po prostu wkleję na samym początku to, co na stronie Animalsów:
Witam! Widzę, że niektórzy już się rozpędzili znając sytuacje tylko z jednej strony i dodając komentarze… jak powyżej. Zacznę od początku: Tajfun został znaleziony w koszu na śmieci jak miał 2 miesiące, od tamtej pory jest cały czas u nas. Z racji tego, że mieszkamy na parterze co wieczór wychodził pobiegać sobie wokół bloku, wracał około 3 w nocy (oczywiście oprócz zimy, bo wtedy nawet nosa nie wystawiał poza drzwi). Nie każdy kot jest typowym domownikiem i kanapowcem jak mój drugi, 18-letnia kotka. Tajfun lubił sobie pobiegać, więc sobie biegał, nie miałem z tym żadnego problemu, nie zabraniałem mu tego. Osobiście uważam, że trzymanie kota cały czas w zamknięcie tym bardziej przeciwko jego woli jest równe trzymaniu psa w kojcu lub na łancuchu. Ze zwierzętami jak z dziećmi – każdy wychowuje po swojemu i nikomu nic do tego (oczwyście jeśli nie dochodzi do jakichś patologii). Po tym jak Tajfun nie wracał od kilku dni, żona dodała ogłoszenie do sieci (iknurów), znalazło się kilka osób które miały go widzieć w odległości nawet kilku km od nas – za każdym razem jeździłem w tamto miejsce i szukałem kota nawet kilka godzin. Tyle jeśli chodzi o przywiązanie do mojego kota. A teraz gwóźdź programu: 26.07 po 7 rano dostałem informację o odnalezieniu kota, od razu skontaktowałem się z OTOZ Gliwice – oczywiście przez FB, bo mamy XXI w i nie każdy ma jeszcze telefon. Cały czas byłem w kontakcie z p. Anitą Chromy. Nawet nie będę się skupiał na tym w jaki sposób w/w prowadziła ze mną rozmowę (dla zainteresowanych mogę przesłać zrzuty ekranu całej rozmowy – priv). Kot został odnaleziony w piwnicy bloku sąsiadującego z moim. Pechowo osoba, która go odnalazła skontaktowała sie z Animalsami, o których krążą ciekawe opinie w internecie – zapraszam do google. Od godz. 8:30 informowałem, że jest to mój kot, że chcę go odebrać, że sam zapewnię mu opiekę weterynaryjną. Nie potrafiłem uzyskać takiej informacji, a w tym czasie w klinice weterynaryjnej Brynów były wykonywane kolejne drogie, zupełnie niepotrzebne badanie – zasięgnąłem opinii weterynarza. Ostatnie, najdroższe badania wykonano około godz. 12. Dopiero po tym czasie dostałem informację, gdzie jest kot i w jakim jest stanie – do tamtej pory wiedziałem tylko że został znaleziony w ciężkim stanie, wyobraźcie sobie tą sytuację. Nie wspominając że badania zostały wykonane bez zgody właściciela – mojej. Teraz najlepsze: ktokolwiek znajdzie zwierzę domowe na wolności ma obowiązek powiadomić o tym fakcie Straż Miejską, Policję, schronisko – w przypadku Knurowa jest to schronisko w Bytomiu (art 9a ustawy o ochronie zwierząt). Nic takiego nie zostało zrobione, a kot mimo tego iż miał obróżke z imieniem i nr telefonu (rzekomo zamazany – pod komentarzem wrzucę zdję ie) został z automatu wysłany do weterynarza. Teraz u weterynarza: -dzień dobry przyszliśmy po kota
– proszę zapłacić
– nie będe placił ponieważ uważam, że kot został tu przywieziony wbrew jakimkolwiek przepisom, jeśli państwo chcą to proszę ściągnąć pieniądze z OTOZ Animals, albo wytoczyć mi proces cywilny, udostępnię Państwu wszystkie moje dane.
– to dzwonimy do OTOZ. Niedługo będą.
Po 5 minutach – jednak nikt nie przyjedzie a kota mi nie wydadzą. Poza tym nie wiemy czy Pan jest właścicielem.
– halo! Jak to? Płacę i dostaję kota bez zbędnych formalności a tak to nie wiadomo czy to jest mój kot?
Potem wizyta patrolu Policji, rozmowa z właścicielem kliniki, który „on tu jest od leczenie nie załatwiania takich spraw”. Później rozmowa z p. Anitą, która stwierdziła, że kota mogą nam nie wydać zasłaniając się jego ciężkim stanem – i znowu, zapłacimy – kot jedzie z nami, nie zapłacimy – nie jedzie. Ostatecznie zapłaciłem, a p. Anitę poinformowałem że wytoczę jej proces cywilny o zwrot kosztów, ponieważ zostałem bezprawnie wciągnięty w koszty. Nagrania głosowe z kliniki też mam jaby co. Tyle w temacie. Poniżej wrzucę parę zdjęć, jak uciemiężonym kotem jest Tajfun i jak okropnymi jesteśmy właścicielami. A wszystkich krzykaczy proszę o wstrzymanie się od głosu.”