Okiem zwykłego mieszkańca / felieton Ariela /
Okiem zwykłego mieszkańca
/ felieton Ariela /
Żyję na tym świecie już trochę lat, ale nadal nie jestem zrozumieć pewnego fenomenu. Wiem, że jest zima i zimą musi być zimno, co sprawia, że chcąc – nie chcąc zmuszeni jesteśmy do ubierania się na tzw. „cebulkę”. W ostatnich dniach temperatura powietrza spadła poniżej zera, a do tego doszedł wiatr. Jak powszechnie wiadomo najgorszy jest właśnie ten „wiater”, bo nawet jak jest ciepło, ale jest „wiater” to jednak jest zimno. Nie pojmuję dzisiejszej zimowej mody, bo gdy niektórzy kompletnie lekceważą panującą aurę dookoła nie robiąc sobie kompletnie nic z minusowej temperatury, ja zamarzam z automatu jak tylko muszę wyjść z ciepłego mieszkania.
Mam świadomość, że kiedyś zima to była prawdziwa zima, a skrzypiący śnieg pod naszym obuwiem był codziennością. Obecnie jest inaczej, ale i tak zdarzają się okresy, że jesteśmy zmuszeni do sięgnięcia po najgrubsze swetry, długie kurtki i termiczne buty, marząc o cieple i komforcie. Jednakże, wśród tej zimowej powagi, coraz śmielej pojawiają się postacie nieustraszonych indywidualistów, odważnie paradujących w krótkich skarpetkach (tzw. „stopki”) i odsłoniętych kostkach czy nawet brzuchach. Czy to nowy wymiar mody, czy raczej wyraz buntu wobec surowości zimy? A może coś się zmieniło w prawach fizyki i od jakiegoś czasu zimne powietrze jest lżejsze od ciepłego i nie opada na dół? Kiedy to się stało i dlaczego nie zarejestrowałem tego faktu?
No właśnie… odsłonięte kostki – odważny wybór w chłodne dni czy kaprys mody? Zimowe temperatury sugerują raczej konieczność sięgnięcia po ciepłe i długie okrycia. Niemniej jednak, ulice zaczynają tętnić życiem, gdy przemykają tacy śmiałkowie, odważnie eksponujący swoje gołe kostki. Czyżby chcieli udowodnić, że w zimie również można być modnym? Wówczas zastanawiam się jak daleko sięga granica między oryginalnością a ryzykiem dla zdrowia.
Nie wiem jak Wy, ale gdy temperatura spadła do około -10 stopni Celsjusza, to mnie włosy na łydkach dęba stawały i trząsłem się jak galareta. Ogólnie jestem zmarzluch straszny i wolę ciepełko, ale gdy zobaczyłem osoby odsłoniętymi kostkami, to o mało się nie przewróciłem i zrobiło mi się jeszcze zimniej. Generalnie taki zimowy negliż wywołuje u mnie sporego kalibru zdziwienie i często nie ukrywam zdumienia widząc, że ktoś śmiał się wystawić na działanie zimowych szaleństw w tak lekkim wydaniu. Czy jednak to tylko szaleństwo, czy może wyraz pragnienia wyłamania się z konwencji? Być może takie ekscentryczne stylizacje stanowią manifestację buntu wobec powszechnie obowiązujących norm, a ci, którzy świadomie wybierają krótkie skarpetki i spodnie, chcą pokazać, że moda powinna być przede wszystkim wyrazem indywidualności.
Co ciekawe, Ci sami ludzie w górnej partii ciała są opatuleni czapkami, szalikami wyglądającymi jak koce, dwiema parami rękawiczek, puchatymi kurtkami – śmiało można rzec, że są przygotowani na wyprawę na Wierchojańsk. Czasami ktoś przechodząc obok krzyknie do mnie „cześć”, ale przez górną część garderoby nie jestem w stanie zidentyfikować osobnika. Chyba muszę zacząć rozpoznawać znajomych po odsłoniętych kostkach – będzie prościej.
Podobnie rzecz ma się z odsłoniętymi brzuchami, które w zimie wydają się być równie nieoczekiwane, co świeże kwiaty naśnieżonego pola. Krótkie bluzki zdają się kwestionować zasady ubioru w porze mrozów, prezentując śmiało fragment ciała, który zwykle chronimy przed szalejącym wiatrem i zimnem. Czy to zuchwałość, czy raczej chęć wywołania zainteresowania i zaskoczenia przechodniów? Tego trudno jednoznacznie określić.
Jednak, czy w obliczu zimowej szarugi i niesprzyjających warunków atmosferycznych warto ryzykować zdrowie dla chwilowej ekstrawagancji w modzie? Z pewnością warto zastanowić się, czy krótkie spodnie oraz kurtki, a co za tym idzie odsłonięte kostki i brzuchy to wyraz odwagi, czy też może jedynie kaprys chwilowego kapryśnika mody. Zimowa pora to czas, kiedy ciepło i wygoda nabierają szczególnego znaczenia, a oryginalne stylizacje mogą poczekać na swój triumfalny powrót wraz z nadejściem wiosny.
Zima z całą pewnością nie jest łaskawa, jeśli chodzi o temperatury, ale może to być idealny moment na eksperymenty z modą i wyrażanie swojej indywidualności. Warto jednak pamiętać, że pewne granice powinny być przestrzegane, by nie wystawiać się na niepotrzebne ryzyko. Dla mnie osobiście odsłonięte kostki i brzuchy zimą nie są kompletnie „pociągające”. Na pewno taka „moda” jest ekstrawaganckim akcentem w stylizacji, ale zawsze warto zadbać o zdrowie i komfort w trakcie zimowych przechadzek.
Kończąc moje „wywody”… każdy ma prawo ubierać się jak chce. Sam nie noszę czapek, bo ich po prostu nie lubię i czuję pewien dyskomfort. Stosuję wówczas zamiennik w postaci kaptura, który zakładam na głowę i w jakimś tam stopniu jest mi cieplej. Na szczęście idzie ocieplenie, może nie na tyle by móc wyjść na zewnątrz w krótkim rękawku, ale będzie już o wiele przyjemniej niż w ostatnim okresie.
To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski
Fot. Canva