Okiem zwykłego mieszkańca / felieton Ariela /
Okiem zwykłego mieszkańca
/ felieton Ariela /
Rok 2023 dobiega końca. Nie lubię robić podsumowań i wracać do przeszłości, ale chyba muszę zrobić wyjątek. Generalnie rzecz ujmując było sporo plusów „dodatnich” jak i tych „ujemnych” – jak to w życiu. Nie udało się wszystkiego zrealizować, ale też przyznam, że wzorem lat poprzednich nie robiłem postanowień, ani żadnych punktów do „odhaczenia” . Jedynie gdzieś z tyłu głowy były cele, które sobie postawiłem, ale bez zbędnej presji na ich sfinalizowanie. Może to błędna taktyka, ale przynajmniej w każdy kolejny nowy rok wchodzę na spokojnie, wyluzowany i z optymizmem.
Nie będę ukrywał, że mijający rok był dla mnie na pewien sposób wyjątkowy, choć nic wielkiego w sferze prywatnej w nim się nie wydarzyło. Podjąłem się dość ambitnego wyzwania jakim było napisanie swojej pierwszej książki. Jasne, ktoś może powiedzieć, że to żaden bestseller, w dodatku skierowany do wąskiej grupy odbiorców i nie ma się czym chełpić, ale wiem ile poświęciłem temu czasu i jestem dumny z tej publikacji, choć do doskonałości jej wiele zabrakło. Sam fakt, że powierzono mi misję uporządkowania 100-letniej historii Concordii Knurów w jednym miejscu było dla mnie sporym wyróżnieniem. Jestem wobec siebie bardzo krytyczny i pewne zrobiłbym, a w zasadzie napisałbym ją dzisiaj trochę inaczej, ale nie będę roztrząsał przeszłości. Wątpię, żebym kiedykolwiek w życiu napisał drugą książkę, ponieważ dużo bardziej wolę tworzyć krótkie teksty lub felietony, ale nie ukrywam, że było to dość ciekawe doświadczenie.
Już kiedyś wspominałem, że moim młodzieńczym marzeniem było zostać dziennikarzem. Życie zawodowe jednak nie potoczyło się tak jak sobie planowałem. Miałem i nadal mam swoich mentorów oraz ulubionych publicystów, którzy są bardziej lub mniej lubiani w przestrzeni publicznej. Na jednych się bardziej wzoruje, na innych mniej. Śmieszy mnie jedynie fakt, jak niektórzy myślą, że poczuję się urażony czy poniżony jeśli będą nazywać mnie „miernym pismakiem”. Obecnie często sam o sobie mówię, że jestem „Knurowskim Dziennikarskim Zerem” i nie mam z tym żadnego problemu. Daleko mi do dziennikarza przez duże „D” i mam tego ogromną świadomość. Mimo to, w połowie bieżącego roku objąłem stery nad Platformą Informacyjną IKNW, co było kolejnym ogromnym wyróżnieniem dla mojej osoby na przestrzeni ostatnich miesięcy. To czy sprawdzam się na tym stanowisku czy też nie, to inna kwestia. Zawsze bardziej ceniłem konstruktywną krytykę od słodkich i kłamliwych pochlebstw 🙂
W tym roku bardziej przekonałem się do mikrofonu. Nie podjąłem się co prawda nauki śpiewu i debiutanckiej płyty nie powinniście się spodziewać – lepiej dla Waszych uszu, wierzcie mi. Od czasu do czasu zamieniałem się w konferansjera czy tam wodzireja. I choć z każdym wystąpieniem czuję się pewniej, to jednak o wiele bardziej wolę słowo pisane i moją klawiaturę. Niemniej lubię wyzwania i jeśli wymaga tego sytuacja to chwytam za mikrofon i coś tam „dukam” 🙂
Gdyby ktokolwiek kilka lat temu mi powiedział, że moje życie przejdzie taką „metamorfozę”, to uznałbym takiego człowieka za wariata. Redaktor Naczelny? Książka? Spiker stadionowy? Prowadzenie imprez okolicznościowych? Działalność charytatywna? Niegdyś szczytem moich ambicji było wrócić z pracy i zobaczyć jak największą ilość spotkań piłkarskich w telewizji. W przeszłości nie byłem zbytnio aktywny społecznie, a powiedziałbym nawet, że moja działalność była znikoma. Brakowało gdzieś samozaparcia, zaangażowania i chęci.
Wówczas mój zapał był bardzo słomiany i szybko rezygnowałem przy pierwszym lepszym niepowodzeniu. Możliwe, że to był zwykły łut szczęścia, który jest tak koniecznym warunkiem powodzenia i wykorzystanie nadarzającej się okazji spowodowało, że odmieniłem swój żywot. Natrafiłem wtedy zupełnie przypadkiem na kogoś, kto wskazał drogę, poprowadził przez nią i przede wszystkim dał szansę oraz motywował na tyle, by dziś moja pasja dawała mi taką satysfakcję. Nie wiem czy jestem idealnym przykładem do naśladowania, ale może moja historia będzie dla kogoś szerokorozumianą „inspiracją” 🙂
Nadchodzący 2024 rok zapowiada się natomiast dość ciekawie i mam trochę wobec niego oczekiwań. Nie nakreślam jednak żadnych górnolotnych celów, ale konsekwentnie będę nad sobą pracował na kilku płaszczyznach by jak najbardziej efektywnie rozwinąć swoją osobę i umiejętności. Zabrzmiało tajemniczo i intrygująco? I niech tak pozostanie… 🙂
Nowy Rok to kolejne możliwości i wyzwania. To moment, kiedy zastanawiamy się nad marzeniami i snujemy plany na przyszłość. Drodzy Czytelnicy, życzę Wam by nigdy nie zabrakło odwagi, wiary i determinacji w osiąganiu swoich realnych celów. Niech ten 2024 rok da nam wszystkim szansę naprawienia starych błędów (jeśli takowe są), zmiany naszej ścieżki i dokonania prawdziwych zmian. Niech przyniesie on ogromne szczęście i satysfakcję we wszystkim, co robicie. Nie bójcie się podjąć ryzyka jeśli będzie wymagała tego sytuacja. Życzę by zawsze towarzyszyła Wam siła do pokonywania życiowych przeszkód, pozytywnego nastawienia i ducha optymizmu! Nie traćmy energii na wojny polsko-polskie czy tam bardziej knurowsko-knurowskie. Spożytkujmy ją na coś dobrego, a z pewnością przyniesie to więcej korzyści nam wszystkim dookoła!
Szczęśliwego Nowego Roku!
To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski
Fot. Canva