Okiem zwykłego mieszkańca / felieton Ariela /
Dzisiejszy felieton będzie dwutorowy. Co to oznacza? Z jednej strony podejdę do tematu jako zwykły mieszkaniec, z drugiej wykorzystam pozycję redaktora naczelnego naszej platformy. Jak wiecie często na naszych łamach pojawiają się informacje o zaginionych bądź poszukiwanych zwierzakach. Zazwyczaj dzięki tym publikacjom czworonogi wracają do swoich domów. Niestety, takie „newsy” niosą ze sobą pewne ryzyko, a mianowicie wylewa się ogromna krytyka na właścicieli, gdzie „obrywa” im się za swoją niefrasobliwość, niedopatrzenie czy chwilę nieuwagi.
Bardzo skrajne emocje wzbudził wpis o wyłapywaniu kotów w pewnej dzielnicy naszego miasta. Pojawiły się dwa obozy, gdzie jeden pochwalał takie zachowanie, no i drugi, który był bardzo oburzony takim postępowaniem. Dyskusja była bardzo gorąca, a niektórzy się wręcz zagotowali podczas wymiany zdań. W sumie to jestem w stanie zrozumieć i jednych i drugich. Jednak gdybym miał stanąć po jakiejkolwiek stronie, to wybrałbym opcję zwolenników kotów wolnożyjących.
Niegdyś na knurowskich osiedlach nie było problemem spotkać popularnego „dachowca”, dziś natomiast graniczy to z cudem. O wiele łatwiej jest zobaczyć szczura na pobliskim śmietniku. Wiem, że za chwilę pojawią się opinie, że koty polujące na gryzonie to mit. Ja jednak jestem zdania, że są one fantastyczną „bronią” w walce z szczurami i ważną częścią ekosystemu miejskiego. Koty nie muszą polować, już sama ich obecność skutecznie odstrasza gryzonie. Niestety, ludzie postanowili wytępić większość kotów, ponieważ było ich zbyt dużo i były powodem nieprzyjemnego zapachu. Jak powszechnie wiadomo, gdy kota nie ma, szczury harcują.
Wystarczyłoby kastrować wolnożyjące koty by zapobiec nadmiernemu rodzeniu się małych kociąt i ich umieraniu na koci katar, panleukopenię, z niedożywienia, pod samochodami, w zębach psów. Bardzo niewielu kociętom udaje się dożyć dorosłości. Ponadto kastracje bardzo dobrze wpływają na zdrowie. Kocic po kastracji nie wyniszczają już ruje, ciąże, porody i karmienie kociąt. Nie grozi im ropomacicze. Stają się silniejsze, dorodniejsze. Kocury nie wdają się w bójki, przestają się włóczyć w poszukiwaniu kotek do zapłodnienia.
Gdzieś jednak popełniliśmy błąd, ponieważ kotów na osiedlach praktycznie nie ma. Bywają wyjątki, gdzie lokatorzy jednego z bloków na 1000-leciu stworzyli prowizoryczny domek dla puszystych przyjaciół. Nadal błędnie o kotach wolnożyjących mówi się, że są one bezdomne, a tak naprawdę są zwierzakami dzikimi i w związku z tym, nie wolno ich wyłapywać, wywozić, ani utrudniać im bytowania w danym miejscu. Utrudnianie, czy zamykanie dostępu do ich schronień w terenie zabudowanym, jakim są przede wszystkim piwnice jest niehumanitarne i może stać się podstawą do wszczęcia postępowania wobec osób, które znęcają się nad zwierzętami. Koty wolnożyjące są chronione ustawą i należy o tym pamiętać.
Koty domowe to nadal ten sam gatunek. Co prawda przywiązują się do człowieka, ale mimo tego, z chęcią skorzystałyby z poczucia wolności nawet tracąc puszeczkę z ulubioną karmą. Zdarza się, że przez nieuwagę nasz mruczek wymknie się z mieszkania i rozpoczyna się dramat. Najczęściej wówczas otrzymujemy wiadomość z prośbą o publikację informacji o zaginięciu zwierzaka.
Wtedy też na właściciela pupila wylewane jest wiadro pomyj, bo nie upilnował, jest nieodpowiedzialny i powinno mu się odebrać kota czy psa. Według mnie jest to często krzywdząca opinia, ponieważ zdarzają się takie sytuacje, gdzie mimo najlepszej opieki nasz milusiński po prostu ucieknie. Niestety, bywa też tak, że jeden i ten sam zwierzak pojawia się na naszych łamach dość często jako zaginiony lub poszukiwany, a to już powinno nam zasygnalizować, że coś jest nie tak. Nie chcemy jednak bawić się w edukatorów i pouczać, bo nie taka nasza rola, ale nie zdziwimy się jak którykolwiek z Czytelników widząc takie ogłoszenie zadzwoni po Straż Miejską lub schronisko dla zwierząt.
Dla wielu może być irytujące, że komuś uciekł kot czy pies i właściciel powinien bardziej zwrócić uwagę na swojego pupila. Prosiłbym jednak, aby powstrzymywać się od ironicznych komentarzy, to nie pomaga w całej sytuacji, a jedynie powoduje nadmiar negatywnych emocji. I po co to komu? Ludzie nagminnie gubią telefony, klucze czy inne przedmioty i jakoś nie wytykamy im niefrasobliwości…
Wprowadzamy jednak pewne zmiany w publikacji takiego rodzaju ogłoszeń. Przy zaginięciach zwierzaków wielkiej rewolucji nie będzie, ale musimy uporządkować naszą platformę od nadmiaru informacji o wszelkich zgubach rzeczy martwych. Owszem, nadal będziemy przyjmować takie zgłoszenia, ale będą one pojawiać się na portalu z ogłoszeniami. Jedynie w przypadku znalezienia przedmiotu materialnego post będzie publikowany na głównym profilu. To powinno sprawić, że na naszej tablicy będą pojawiać się głównie informacje istotne dla potencjalnego Czytelnika.
To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski
Fot. Canva