Okiem zwykłego mieszkańca / felieton Ariela /
Okiem zwykłego mieszkańca
/ felieton Ariela /
Już w najbliższą niedzielę na całym świecie zagra Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Będzie to już 31. Finał, który w tym roku odbędzie się pod hasłem „Żyj zdrowo w zdrowym świecie – chcemy wygrać z sepsą!”. Gdy w 1993 roku Owsiakowa ferajna robiła hałas po raz pierwszy nikt chyba sobie nie wyobrażał, że to wydarzenie urośnie do tak wielkiej rangi jakim jest dzisiaj. W pierwotnych planach miała to być jednorazowa impreza charytatywna w odpowiedzi na potrzeby sprzętowe warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka. Stało się inaczej i Finały WOŚP na stałe wpisały się do naszego kalendarza.
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy oraz osoba Jurka Owsiaka budzi kontrowersje i ma swoich zagorzałych przeciwników. Dzisiaj jednak nie będę się nad tym rozwodził, w zeszłorocznym felietonie sporo poświęciłem uwagi temu tematowi i myślę, że wystarczy. Wolałbym w tym miejscu skupić się ogólnej działalności organizacji społecznych, które robią bardzo wiele dobrego. Wykonują żmudną, tytaniczną i niewidoczną pracę. To one łatają dziury pozostawione przez państwo, a te widząc, że ktoś inny robi ich „robotę” nie bardzo kwapią się by zaistniałą sytuację zmienić. I tym sposobem wszelakie stowarzyszenia czy fundacje biorą na siebie główny ciężar by dać komuś nadzieję i szansę na lepsze jutro.
Organizacje społeczne działają w bardzo szerokim zakresie. Pomagają bezdomnym, wspierają ofiary przemocy, walczą z dyskryminacją, stają po stronie słabszych i wykluczonych, przychodzą z pomocą osobom niepełnosprawnym czy działają na rzecz zwierząt. Jest tego tak dużo, że można byłoby wymieniać i wymieniać. W większości przypadków „praca” w takich instytucjach jest non-profit. Ludzie należący do takich organizacji poświęcają swój prywatny czas, chodzą od drzwi do drzwi by znaleźć wsparcie finansowe dla swoich podopiecznych czy dla zorganizowania eventu. Często się zdarza, że jedyne co im się udaje osiągnąć to pocałować klamkę, ale nie poddają się i tam gdzie przed nosem zamykają im drzwi, oni próbują wejść oknem. Pod tym względem to niewdzięczna rola, ale każdy członek czy wolontariusz danej instytucji dobrze wie, że wielokrotnie musi się zmierzyć z odmową, a on sam nie może się zniechęcać.
Stowarzyszenia, fundacje, organizacje czy instytucje społeczne niestety muszą mierzyć się z wieloma przeszkodami systemowymi, które mocno ograniczają ich działalność. Wiele „macek” z ośmiornicy państwowej czyha tylko na jedno potknięcie aby móc zdyskredytować aktywność inicjatyw charytatywnych. I gdzie tu sprawiedliwość? Nie dość, że wykonują czarną robotę za innych, to często rzuca się im kłody pod nogi by przeszkodzić w codziennej działalności. Jest jeszcze wiele do zrobienia w sferze naciskania na poprawę rozwiązań systemowych zarówno dla organizacji jak i dla samych potrzebujących osób. Nie ma takiej instytucji społecznej działającej na rzecz dobra wspólnego, która dałaby radę pomóc każdemu. Po prostu nie ma takiej fizycznej możliwości. Tę rolę powinno przejąć właśnie państwo, a inicjatywy charytatywne powinny być tylko doraźną pomocną dłonią w działaniach. Niestety, w wielu przypadkach to właśnie organizacją są jedyną deską ratunku dla potrzebujących.
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy przyjęła już formę wielkiego happeningu i widowiska. Z każdym rokiem padają kolejne rekordy, a czerwone serduszka zalewają cały kraj. Dla jednych ten mała naklejka to obiekt pożądania, dla drugich uspokajacz sumienia. Jurkowi Owsiakowi udało się zrobić coś jednak znacznie większego niż coroczna zbiórka finansowa na zakup sprzętu medycznego. Pobudził do działania wiele osób, które dzisiaj pod szyldem stowarzyszeń czy fundacji wspierają potrzebujących w różnych sferach życia. Nie przesadzę jeśli napiszę, że Owsiak dla wielu organizacji stał się źródłem inspiracji i mentorem. Gdzieś nawet usłyszałem trafne moim zdaniem określenie, że „Wszyscy jesteśmy Owsiakami”, bo wielokrotnie bierzemy czynny udział w akcjach charytatywnych czy zbiórkach. Czasami nachodzi mnie taka myśl: Czy powstałoby tyle organizacji społecznych, które rozpowszechniają pomoc i szerokorozumiane dobro, gdyby Owsiak i jego ekipa nie powołała do życia swojej Orkiestry w 1993 roku? Śmiem twierdzić, że nie.
Na zakończenie pewna ciekawostka: Wiecie, że podczas 1. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, Knurów był jednym z dwóch miast na Śląsku, które zdecydowało się spontanicznie na organizację tego eventu u siebie? Drugim takim miastem były Siemianowice Śląskie. W Zakładowym Domu Kultury knurowskiej kopalni zagrało wówczas wielu muzyków nie tylko miejscowych, ale także z Gliwic, Rudy Śląskiej, Rybnika czy Opola. Wtedy do Knurowa pieniądze napływały także z innych pobliskich miast, gdzie kwestowali wolontariusze. Podczas pierwszego knurowskiego finału zebrano ponad 40 milionów starych złotych (PLZ). Co warte zaznaczenia, Knurów razem z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy gra nieprzerwanie od 30 lat…
To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski
Fot. WOŚP