Ciekawostki z ...Region

Okiem zwykłego mieszkańca / felieton Ariela /

Zdecydowanie nie lubię zimy. Fanem upałów także nie jestem, ale gdybym miał wybrać pomiędzy jednym a drugim, to chyba wolałbym aby lał się skwar z nieba niż żeby mi coś skrzypiało pod butami. To jedna z tych pór roku, która mogłaby dla mnie nie istnieć. Widzę w niej więcej negatywów niż pozytywów. Rzadko narzekam, ale dzisiaj aktywuję ten tryb i sobie trochę pomarudzę.

Śnieg jest piękny na wszelkiej maści widokówkach, zdjęciach i podczas świąt, pod warunkiem, że nie musisz wychodzić z domu. Wtedy aura z białym puchem dookoła nadaje nawet fajnego klimatu. Niestety w pozostałych przypadkach mocno utrudnia życie. Pierwsze większe opady śniegu zanotowaliśmy ponad tydzień temu i to, co działo się na drogach można było nazwać małym kataklizmem. Standardowo zima zaskoczyła drogowców, ale także kierowców, którzy chyba nie uwierzyli wszelakim pogodynkom, które informowały przez kilka dni, że wkrótce spadnie sporo śniegu. Może były one mało wiarygodne? W każdym razie trochę śmiesznie wyglądali moi sąsiedzi, którzy w tych mało sprzyjających warunkach targali ze sobą „zimówki” by w sumie po czasie zainstalować je w swoich samochodach. Nie wiem dlaczego zwlekali z tą decyzją do momentu, gdy „sypnęło” , ale wyglądało to wręcz komicznie.

Jednostka organizacyjna, która planuje, zarządza i nadzoruje lokalny transport zbiorowy postanowiła nie denerwować już bardziej pasażerów ogromnymi opóźnieniami autobusów czy tramwajów i na wszelakich aplikacjach zostały wyłączone czasy rzeczywiste przyjazdów i odjazdów. Jeśli ktoś marzył o szalonych podróżach bez planu, to właśnie wtedy mógł to zrealizować. Komunikacja miejska jeździła jak chciała, a niektóre kursy kompletnie wypadły z rozkładu. W sumie w takich sytuacjach jest on tylko wskazówką i nie ma co się nim zbytnio sugerować. Sama jazda samochodem też nie należała do najprzyjemniejszych. Wraz z opadami śniegu uruchomił się śnieżny gniew i wylew epitetów, których nie warto cytować. Bo jedni jeżdżą jak ślimaki, drudzy jak barany, a kolejni jak muchy w smole. Jest śnieg, więc jest ślisko. Jest ślisko, więc wszyscy jeżdżą wolno. Dwupasmówki zmieniły się w jednopasmówki, a drogi powiatowe i gminne stały się torem dla biegaczy narciarskich.

Wiem, że śnieg odgrywa bardzo ważną rolę w przyrodzie. Jest ogniwem sezonowego obiegu wody i systemu klimatycznego na Ziemi. Im mniej jest śniegu i dni z pokrywą śnieżną, tym większa jest ilość ciepła pochłoniętego przez powierzchnię naszą planetę. Staram się także zrozumieć entuzjastów białego dywanu, którzy mówią o magii, przypomina im się okres beztroskiego dzieciństwa, zjazdy na sankach czy na „jabłuszkach”. Jasne, ja też takie czasy pamiętam i sentymentalnie do nich wracam, ale dziś śnieg jest moim utrapieniem. Zwłaszcza irytuje mnie sposób odśnieżania chodników. Taka sztuka dla sztuki, byleby było trochę ogarnięte z wierzchu. Zazwyczaj na samym „łopatowaniu” się kończy ale tylko do tej pierwszej zmarzniętej warstwy, która nie zostanie niczym posypana i z automatu stwarza jeszcze większe zagrożenie. Może się nie znam, ale wolę już chodzić po ubitym śniegu, gdzie czuję się pewniej, niż po zlodowaciałej nawierzchni i wczuwać się rolę w łyżwiarza figurowego.

Gdy już muszę wyjść na zewnątrz moje usta liczą do dziesięciu, ale w środku bluzgam strasznie. I tęsknię, za późną wiosną, za wczesną jesienią, za środkiem lata już niekoniecznie. Tęskno mi także za dłuższymi dniami i bardziej wyrazistymi kolorami. Co mi z tego, że świeży śnieg wygląda tak cudownie, jak za chwilę zamieni się w brejowate błoto. Wiem, że taka aura w grudniu to żadna sensacja, a zimy (przynajmniej tej kalendarzowej) jeszcze w sumie nie ma. Marzę jednak o tym, aby śnieg stał się jak najszybciej tylko wspomnieniem.

Na koniec jednak parę pozytywów. Zimą znajdujemy więcej czasu np. na czytanie książek czy oglądanie filmów i seriali. W cieplejszym okresie raczej wybywamy z domów czy to na działaczkę lub na weekendowy wyjazd za miasto. To właśnie zima daje nam wiele okazji do świętowania. Są przecież Święta Bożego Narodzenia, Sylwester czy karnawał. Co ciekawe, okres zimowy to dobry czas by zrzucić kilka kilogramów. Brzmi to idiotycznie, bo zazwyczaj wtedy nabieramy większej tkanki tłuszczowej, ale jak twierdzą amerykańscy naukowcy, dreszcze wywołane zimnem działają niczym ćwiczenia fizyczne, które pomagają spalić zbędne kalorie. Więc jeśli nie stać Cię na węgiel, to masz szansę przynajmniej schudnąć…

To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.

Pozdrawiam, Ariel Wojdowski

Fot. Canva