Okiem zwykłego mieszkańca / felieton Ariela /
Okiem zwykłego mieszkańca
/ felieton Ariela /
1 listopada czyli Dzień Wszystkich Świętych. Czas, w którym odwiedzamy cmentarze i groby bliskich, rodziny, znajomych. To także czas zadumy, nostalgii, przemyśleń i wspomnień. Jest to Święto bardzo niezwykłe, dotykają delikatnych tematów związanych z przemijaniem, ulotnością, śmiercią. Śmiercią, która jest tak punktualna, że zawsze przychodzi nie w porę.
Dla wielu osób Dzień Wszystkich Świętych to czas trudny i niewygodny, sprawia ból ponieważ dotyczy konfrontacji ze śmiercią. W każdym innym dniu w roku nie myślimy o śmierci, ta myśl jest od nas daleko. Nie lubimy rozmawiać o śmierci, czasem nie potrafimy. 1 listopada z rodziną udawaliśmy się cmentarz aby oddać pamięć i zapalić znicz naszym bliskim. Zawsze fascynował mnie widok cmentarza wieczorową porą oświetlony jedynie ogniem zamkniętym w szklanym naczyniu wypełniony woskiem. Z drugiej strony drażniła mnie rewia mody i spotkania biesiadne przy nagrobkach, jednak dzisiaj nie chciałbym skupiać uwagi w tym temacie.
Na przestrzeni lat zmieniłem swoje przyzwyczajenia związane z Dniem Wszystkich Świętych. Nie lubię przepychać się przez gęsty tłum – groby moich bliskich staram się odwiedzić tuż przed lub po tym wyjątkowym dniu. Zupełnie też inaczej intepretuję te święto. Dzisiaj nie podchodzę do tego dnia ze smutkiem i staram sobie nie przypominać, tego „ostatniego pożegnania”. Stojąc nad grobem wychodzę z założenia, że osoba, która spoczywa w tym miejscu jest już gdzieś, gdzie jest lepiej, bezpieczniej, bez zmartwień i stresu. W tym okresie, gdy pojawiam się na cmentarzu staram sobie przypomnieć wszystkie dobre wspomnienia i wydarzenia z życia związane z tą osobą. Z rodziną i przyjaciółmi opowiadamy sobie przeróżne anegdoty, które zapadły nam w pamięć. Co roku staramy się pozytywnie podejść do tego dnia, bo chyba lepiej powspominać tę osobę z uśmiechem na twarzy niż skupiać się na tym, co nas boli.
W ostatnich dwunastu miesiącach pożegnaliśmy osoby, które były mocno związane z naszym miastem i wniosły wiele dobrego dla lokalnej społeczności. Ksiądz Andrzej Wieczorek zmarł w październiku tego roku i przez wiele lat był proboszczem parafii pw. św. Cyryla i Metodego – wiele osób wyznaje opinię, że był księdzem z powołania, osobą, która nie odmówiła pomocy i zawsze znalazła czas by porozmawiać z wiernymi.
W listopadzie zeszłego roku gruchnęła informacja o śmierci Eugeniusza Mehlicha – znakomitego sportowca, trenera i mistrza Świata w wyciskaniu sztangi. Wychował wielu podopiecznych, którzy osiągnęli mistrzowską formę, a przede wszystkim potrafił zaszczepić sport młodym ludziom. Jedna z jego zawodniczek – Justyna Pietrykowska – po wywalczeniu srebrnego medalu na tegorocznych Mistrzostwach Świata dedykowała swój sukces zmarłemu trenerowi.
W listopadzie 2020 roku zmarł inny sportowiec związany z Knurowem. Stefan Pietrzyk był tyczkarzem, ale uprawiał także skok w dal i skok wzwyż. Przez lata związany z Unią Krywałd. Knurowianin był 10-krotnym mistrzem Śląska, na przełomie lat 50-tych i 60-tych należał do czołowych tyczkarzy w kraju. Jeszcze nie tak dawno był gościem specjalnym podczas otwarcia zewnętrznego obiektu sportowego przy Zespole Szkół im. I.J. Paderewskiego w Knurowie.
Nie ma już z nami Mariusza Hołója, właściciela restauracji czy klubów tanecznych w Knurowie. Był także wodzirejem imprez a w przeszłości prezenterem Radia FAN.
Pamiętacie smaczne pączki i cynamonki z Cukierni „U Klimka”? W kwietniu bieżącego roku odszedł piekarz Ireneusz Ogiński, który przez lata wypiekał arcydzieła dla podniebienia knurowian. Z pełną odpowiedzialnością napiszę, że Pan Ogiński przeszedł do pozytywnej historii naszego miasta.
W tym roku pożegnaliśmy także Łukasza Nowaka, bramkarza Concordii Knurów, który przez kilka sezonów bronił dostępu do bramki naszej lokalnej drużyny piłkarskiej.
W maju opuścił nas Jan Woźnica – senior ZHP. Potrafił przygotować duże wydarzenia (zloty, manewry), był jednym z głównych organizatorów uroczystości przekazania sztandaru dla ZHP Knurów w 1971 roku na stadionie MZKS Górnik Knurów. Wielką pasją Pana Woźnicy była historia – już w latach 70. zbierał materiały związane z historią knurowskiego harcerstwa oraz samego Knurowa, które systematycznie przez kilka lat udostępniał na portalu Nasza Klasa.
Nie ma już wśród nas Krzysztofa Musiała, instruktora z knurowskiej Szkoły Nauki Jazdy „Renoma”. Wielu kursantów przeszło przez jego „ręce” i chwalą sobie godziny, które spędzili razem za kółkiem, ponieważ wiedzą, że zdanie egzaminu na prawo jazdy to w dużej mierze zasługa Pana Krzysztofa.
W zeszłym roku zmarł Damian Kroczyk – fotograf z rodziny z tradycjami. Był właścicielem zakładu fotograficznego Foto-Color przy ulicy 1-go Maja. Wielu knurowian zdjęcie w swoich dokumentach zawdzięcza dobremu warsztatowi Pana Kroczyka.
Niestety w miniony weekend dotarła do nas smutna informacja o śmierci Magdaleny Górki, wspaniałej nauczycielki i wicedyrektorki Miejskiego Przedszkola nr 1 w Knurowie.
Na koniec chyba o najważniejszej osobie, która miała ogromny wpływ na rozwój naszego miasta, a dzisiaj już jej z nami nie ma. W maju po długiej i ciężkiej chorobie zmarł Jerzy Kosowski – wieloletni dyrektor Centrum Kultury w Knurowie. To między innymi dzięki niemu działają instytucje takie jak: Kino Scena Kultura, Dom Kultury, Miejska Biblioteka Publiczna, Klub Kultury Lokalnej Sztukateria oraz Przegląd Lokalny.
Udając się dzisiaj na groby naszych bliskich doceńmy wartość życia i to co istotne. To, co napiszę, jest banalne, ale dzisiejszy dzień to odpowiedni moment na zmiany i pomyślenia nad sobą. To dobry czas, by zadać sobie kilka pytań i odpowiedzieć sobie na nie. Doceńmy tych, którzy są obok nas, ale także tych, którzy są gdzieś daleko. Żebyśmy na śmierć o nich nie zapomnieli, bo potem nie będzie już czasu i możliwości by ze sobą porozmawiać…
To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski
Fot. Canva