Kolorem jesieni malowane – felieton Tadeusza Puchałki
Kolorem jesieni malowane
[…] W przyrodzie odnajdź siebie i bądź jak drzewo
obsypane kwieciem na wiosnę,
i rodzące owoce na jesieni. Po owocu bowiem
poznaje się każde drzewo[…]
(Ewangelia wg.św. Łukasza 6,44)
To już ostatnie westchnienia jesieni, pory roku, którą raczej utożsamiamy z Świętem Zmarłych, zadumą, smutkiem. Za oknem szaro i ponuro. Jednakże nawet ten ostatni akt jesiennego spektaklu, o którym wspomniałem ma swój urok, bo wtedy jakoś łatwiej o spokój, i jakby czasu mamy nieco więcej na rozmyślania, a późno jesienna szaruga nastraja do napisania kilku strof wiersza, chociażby o tej jesieni która przed kilkoma dniami nas opuściła ze swoim złotem, czerwienią, purpurą – i nadzieją, że powitamy ją w dobrym zdrowiu za rok.
Pożegnaliśmy złotą polską jesień, a teraz kiedy na szybach okien spływają krople deszczu wspominamy ten miniony czas. Pewnie wielu przyzna mi rację, że ta przedostatnia pora roku kiedy to dopiero liście zaczynają opadać na ziemię tworząc przepiękny dywan na naszych ulicach, w parkach, jest tak samo piękna wszędzie, czy zatem nazywanie tej pory roku „ złotą polską jesienią” jest słuszne? Mówcie co chcecie a ja uważam, że tak właśnie jest, dlaczego? Sam nie wiem, bo w życiu jest tak, że nie wszystko jest piękne czego możemy dotknąć, ale często bywa, że piękne i najpiękniejsze jest to co czujemy.
Są takie miejsca gdzie jesień jakby lubi zagościć na dłużej, i każdy z nas je zna. Wracamy tam co roku by nacieszyć oczy jej widokiem. Są też takie miejsca do których wracamy z nastaniem każdej pory roku, bo wyglądają za każdym razem dokładnie tak jak życzy sobie tego kalendarz.
„LESNICZÓWKA DOM WESELNY” – to jedno z takich właśnie miejsc, jednak tak się składa, że nigdy nie odwiedziłem tego miejsca jesienią czy zimą. Pochmurny, zimny przenikliwy jesienny wietrzyk przenikał do kości. Znużony podróżą, postanowiłem,że wstąpię do Leśniczówki na herbatę, szybko jednak zmieniłem zdanie. Herbata dawno wystygła, ja zaś rozpocząłem poszukiwania śladów odchodzącej jesieni. Wystarczyło tylko pokonać kilkadziesiąt metrów a zobaczyłem przed sobą bajkowy świat. Leśniczówka w otoczeniu przecudnej natury wydała mi się jednym z tych tajemniczych miejsc z których to w dzieciństwie oczami wyobraźni wyłaniały się bajkowe postacie. Gdyby ktoś wtedy zapytał mnie kiedy to miejsce podoba mi się najlepiej, pewnie bez wahania odpowiedziałbym teraz, i skłamałbym bo przecież latem czy wiosną odczuwałem to samo wrażenie, uważam jednak, że jesień najbardziej pasuje do tego miejsca. Zaledwie kilka minut jazdy od centrum Wodzisławia możemy znaleźć zupełnie inny świat, jakże bardzo zazdroszczę ludziom talentu do malowania, bo to miejsce aż prosi się, by uwiecznić jego piękno na płótnie. Niestety mnie pozostają tylko marzenia i aparat, i ta potrzeba podzielenia się ze swoimi wrażeniami.
Przepięknie wygląda jesień w okolicach Jesenika, u stóp Pradziada, lecz to nigdzie indziej jak pod Wodzisławiem przekonałem się dlaczego tę porę roku nazywamy „ZŁOTĄ POLSKĄ JESIENIĄ”.
materiał : Tadeusz Puchałka