Knurów: Blamaż…
Porażki w tak słabym stylu nawet w najczarniejszych snach nie spodziewali się sympatycy MTS-u Knurów. Drużyna prowadzona przez trenera Oskara Radkiewicza przegrała w meczu o przysłowiowe „sześć punktów” przed własną publicznością z GKS-em Tychy aż 0:7.
Warto zaznaczyć, że spotkanie rozpoczęło się z ponad 40-minutowym opóźnieniem z powodu braku trójki sędziowskiej, która miała poprowadzić niedzielną rywalizację. Okazało się, że Śląski Związek Piłki Nożnej jako organizator rozgrywek nie wyznaczył na ten mecz sędziów. Gospodarze za zgodą drużyny gości na własną rękę zorganizowali rezerwowych arbitrów, którzy po krótkiej rozgrzewce byli gotowi, by rozpocząć spotkanie.
Od początku meczu na murawie lepiej prezentowały się tyszanki, które rzuciły się do ataku. W 8 minucie w dogodnej sytuacji po błędzie Kafki znalazła się Krzysztofik, ale ofensywna zawodniczka GKS-u nie trafiła w bramkę. Chwilę później Nowak groźnie uderzała, ale Soczyńska była na posterunku. Ta sama piłkarka mogła otworzyć wynik w 18 minucie gry, ale mając przed sobą pustą bramkę fatalnie przestrzeliła.
Pierwszy gol w tym meczu padł dziesięć minut później. Krzysztofik otrzymała dobre podanie z głębi pola i będąc „oko w oko” z bramkarką MTS-u nie miała problemu, by skierować futbolówkę do siatki. Kolejna bramka padła tuż przed przerwą. Tym razem Nowak wpadła z piłką w pole karne i mając przed sobą Soczyńską pewnie wykorzystała sytuację i zespół gości prowadził dwoma golami.
Dopiero wtedy przebudziły się zawodniczki z Knurowa, które za sprawą Zarzyckiej i Wołczyk próbowały zdobyć bramkę, ale w pierwszym przypadku przeszkodził słupek, a w drugim lepsza okazała się Dołowicz.
Druga część gry obfitowała w sytuacje bramkowe, ale to ponownie tyszanki były stroną przeważającą. Kielesz dwukrotnie próbowała zaskoczyć Soczyńską, ale bramkarka MTS-u pierwszą próbę obroniła, a później z piłka odbiła się od słupka.
Knurowianki próbowały odwrócić losy spotkania, ale ich ataki były dość czytelne lub brakowało ostatniego podania. Próby ofensywne tyskiego klubu były bardziej konkretne. W 70 minucie zespół gości otrzymał rzut karny, po tym jak Ciepła zatrzymała nieprawidłowo jedną z piłkarek GKS-u. Do jedenastki podeszła Knysek, która pewnie umieściła futbolówkę w siatce.
Tyszanki nie poprzestały na tym. Dziesięć minut przed końcem meczu zdobyły czwartego gola. Tym razem Kielesz wykorzystała fantastyczne podanie i znalazła się w sytuacji „sam na sam” z Soczyńską i pewnie skierowała piłkę do bramki. 180 sekund później Galicka podała ze środka pola do Nowak, ta oddała strzał, z którym jeszcze poradziła sobie Soczyńska, ale Krzysztofik przytomnie dołożyła lewą nogę do piłki odbitej przez bramkarkę z Knurowa i ponownie zespół gości mógł cieszyć się z trafienia.
GKS Tychy mimo wysokiego prowadzenia nie zwalniał tempa. W 87 minucie gry indywidualną akcją popisała się Nowak, która wykorzystała bezradność linii defensywnej MTS-u i zdobyła szóstego gola dla swojego zespołu. Ta sama zawodniczka w doliczonym czasie gry postawiła kropkę nad „i” ostatecznie tyszanki wygrały w Knurowie różnicą siedmiu bramek.
Po meczu do dymisji podał się trener drużyny gospodarzy. Wiele wskazuje na to, że mecz LKS-em Goczałkowice w przyszłą niedzielę będzie ostatnim dla Oskara Radkiewicza w roli szkoleniowca knurowskiego klubu.
MTS Knurów – GKS Tychy 0:7 (0:2)
⚽Bramki: Krzysztofik 29′, 82′, Nowak 41′, 87′, 90′, Knysek 70′ (karny), Kielesz 80′
MTS: Soczyńska – Białas (64′ Twardon), Kafka, Frąckowiak, Polk – Zarzycka (70′ Jankowska), Kozielska (85′ Kluczniok), Wołczyk, Zawadzka, Raszewska (30′ Ciepła) – Kelner.
GKS: Dołowicz – Zdan, Kania, Knysak, Parusel – Nowak, Bakiera, Samek (75′ Galicka) – Kielesz, Krzysztofik (85′ Kopczyńska), Ciszewska.
Fot. Krzysztof Jojko (StudioKJ)