Kiedyś zjedzą nas szczury…
„Z perspektywy Katarzyny” / felieton /
Poniedziałek, ósma rano, poranny spacer z Lusią. Tradycyjna krótka wymiana zdań z moją ulubioną sprzątającą parą na osiedlu i idziemy dalej. Lusia oczywiście obwąchuje cały trawnik. Nagle, w okolicach śmietnika jednego z bloków na naszym osiedlu Tysiąclecia zauważam w trawie futerko. Dotąd mnie to nie dziwiło. Czasami ludzie wyczesują swoje psiaki na dworze. Nie zgadzam się z takim zachowaniem, ale jest on jednak faktem. Gdy podeszła bliżej i zobaczyłam obrzydliwy ogon – od razu odskoczyłam ciągnąc za sobą psa. Z dziwnym dreszczem na plecach podeszłam do sprzątaczki i poprosiłam o posprzątanie tego, na co ona mi grzecznie odpowiedziała: „taki jest mój obowiązek”. Kawałek dalej znalazłam kolejnego martwego zwierzaka. Po okrążeniu osiedla znów spotykamy tę Panią, która dodaje do całe sytuacji: „były jeszcze dwa”. Od tego momentu jeszcze uważniej obserwuję, co znajduje się w trawie przed moim psem.
Problem ze szczurami w miastach mamy od kilku ładnych lat. Rzekome dokarmianie biednych piesków (których oczywiście nie ma) sprawiło, że zadomowiły się u nas chyba na dobre. Za dzieciaka pamiętam te zwierzęta jedynie pełzające w piwnicach i uciekające od ludzi. Dziś się to bardzo zmieniło. Kiedy kilka lat temu usłyszałam, jak wielki problem z tymi gryzoniami ma Wrocław nie sądziłam, że tak szybko dotrze to do nas. I te opowieści znajomych, że szczury wchodzą do mieszkań przez kanalizację. N ie wiem, co bym zrobiła, gdybym znalazła się w takiej sytuacji. Nie boję się zwierząt, ale te okropnie mnie brzydzą. Pająki, jaszczurki, węże – w ogóle mi nie przeszkadzają. Ale te szczury…
Szczury żyją w koloniach, które mogą liczyć nawet 200 osobników. Są wszystkożerne, świetnie pływają, mają bardzo dobrze rozwinięte zmysły i potrafią wciskać się w wąskie szczeliny. Dzięki ostrym zębom mogą przegryzać tynk i tworzyć w nim dziury. Zwalczanie ich jest utrudnione, ponieważ są to zwierzęta niezwykle inteligentne: zapamiętują lokalizacje i nie jedzą wszystkiego od razu – najpierw wysyłają najsłabszego członka kolonii, aby sprawdził nowe jedzenie, i dopiero gdy upewnią się, że jest bezpieczne, reszta zaczyna żerować. Czego efekty widzimy na co dzień.
Czytaliście „Rok 1984” George’a Orwella? Zawsze przypominam sobie historię Winstona, gdy widzę te gryzonie. Ciągle mam w głowie: „kiedyś zjedzą nas szczury”. W tej powieści motyw gryzoni symbolizuje najgłębsze lęki i koszmary. Główny bohater, Winston Smith, ma fobię przed szczurami, którą władza wykorzystuje przeciwko niemu podczas tortur w Ministerstwie Miłości. W kulminacyjnej scenie Winston zostaje poddany ostatecznej próbie w pokoju 101, gdzie grozi mu klatka pełna głodnych szczurów, które mogą go zaatakować. Ta tortura łamie jego wolę i zmusza go do zdradzenia ukochanej osoby, co oznacza całkowite zwycięstwo reżimu nad indywidualnym oporem i ludzką godnością. I, chociaż zwierzęta krzywdy mu nie zrobiły, to jednak psychika nie była już taka sama.
Szczury to motyw, który często przejawia się również w komiksach. Poza znanym wszystkim Splinterem z „Wojowniczych Żółwi Ninja”, gryzonie te są raczej pokazywane negatywnie. W Batmanie, jeden ze złoczyńców wykorzystuje je do popełniania przestępstw. W „V jak Vendetta” pojawiają się w scenach przedstawiających opresyjne i niehigieniczne warunki życia pod totalitarnym reżimem, stanowiąc symbol degrengolady i rozpadu społecznego. Może to właśnie dlatego są tak źle kojarzone przez społeczeństwo?
Pamiętam, jak moja babcia wspominała szczury na wsi. Wyjadały zapasy czy psuły plony. Oczywiście, podejmowano tutaj różne środki, by kontrolować ich populację, ale było to bardzo ciężkie. Nawet kotom trudno było sobie z nimi radzić.
Choć bezpośrednio od szczurów nie możemy się niczym zarazić, to już pchła szczurza sprawia dużo problemów. Dżuma to choroba, która kiedyś dziesiątkowała ludność Europy. Jej występowaniu sprzyjało znaczne zagęszczenie ludzi w miastach oraz wsiach, zła higiena i w związku z tym – doskonałe warunki dla pcheł, które bytowały zarówno na ludziach, jak zwierzętach – w tym właśnie szczurach. Obecnie to właśnie szczurom i ich pasożytowi – pchle szczurzej, zawdzięczamy przypadki dżumy, którą wywołuje żyjąca w pchle bakteria Yersinia pestis. Na człowieka bakteria przenosi się poprzez ukąszenie przez pchłę szczurzą, którą może przynieść do domu kot, pies, a w razie inwazji szczurów – sam szczur, który wykorzysta do tego kanalizację, szpary w murze itp.
Inną bakterią, którą możemy się zarazić od szczurów jest Riketsjoza. To grupa mikroorganizmów, które przebywają w komórkach ssaków. Przenoszą się na człowieka za pośrednictwem ukąszeń przez właśnie pchły i wszy. Bakterie te rozprzestrzeniają się po organizmie człowieka poprzez krwiobieg, co prowadzi najpierw do zapalenia naczyń krwionośnych, a następnie do problemów z narządami i organami, takimi jak mięsień sercowy, ośrodkowy układ nerwowy, skóra itp. Riketsjozy są na szczęście rzadkie w Polsce, gdzie rocznie notuje się 3-5 przypadków zachorowań, ale w niektórych krajach, głównie w Azji i Afryce, występują znacznie częściej.
Tularemia – kolejna choroba przenoszona na człowieka przez szczury, ale również przez króliki oraz przez kleszcze i muchy jelenie; koty także mogą być jej nosicielami. Jest wywoływana przez niezwykle zjadliwą bakterię Francisella tularensis. Zaledwie pięć do dziesięciu bakterii może spowodować zakażenie człowieka, co sprawiło, że kiedyś rozważano ją jako potencjalną broń biologiczną. Ludzie zazwyczaj zakażają się poprzez ukąszenie kleszcza lub muchy, kontakt z zakażonymi zwierzętami, a także poprzez wdychanie pyłu zawierającego drobiny odchodów zakażonych gryzoni (w tym szczurów), co prowadziło do przypadków zachorowania osób sprzątających miejsca, gdzie przebywały gryzonie. Objawy tularemii pojawiają się zazwyczaj 3-5 dni po zakażeniu patogenem. Wyróżnia się wśród nich nagłą wysoką gorączkę oraz bóle mięśni i stawów, wymioty oraz biegunkę. W zależności od sposobu zakażenia, pacjent może także doświadczyć wysypki i owrzodzeń.
Nadal nie przeszkadzają Wam szczury? Dodam tylko na koniec, że ich odchody mogą również znaleźć się w piaskownicach, gdzie bawią się dzieci. A tam do zakażenia już niedaleko…
KOW
Fot. Canva