Bargłówka ostatnie westchnienie mijającego lata okiem Tadeusza Puchałki
BARGŁÓWKA – OSTATNIE WESTCHNIENIE MIJAJĄCEGO LATA.
Często bywa, że przypadkowe spotkania pozostawiają głęboki ślad w naszej pamięci. Bargłówka nie była miejscem z góry przeze mnie zaplanowanym tego dnia. Wracałem trochę już „podmęczony” do domu, kiedy nagle zadzwonił telefon, zjechałem na pobocze, odbieram rozmowę, a tam znajomy głos mojego przyjaciela podniesionym głosem odzywa się wręcz rozkazującym tonem. Nie obchodzi mnie jak to zrobisz i gdzie jesteś, ale musisz to zobaczyć i opisać. W mojej wsi dzieją się rzeczy o których ci się nawet dziś nie śniło. Skoro Krystian Tischbierek tak gada, to nie przelewki, i coś jest na rzeczy. Odpalam moją staruszkę, zmieniam azymut i już po chwili zbliżam się do wspomnianej rodzinnej miejscowości mojego kamrata – Oj się działo, tak bardzo, że trudno jest opisać to wszystko w kilku zdaniach.
Sołectwo leżące w granicach Gminy Sośnicowice posiada niewiele ponad 600 mieszkańców, a dzieje się tam tyle, że i całkiem sporej wielkości miasto nie powstydziłoby się takiej działalności. Miejscowość położona jest w bajecznej scenerii pocysterskich lasów, o krok zaledwie od znanego wszystkim kompleksu klasztornego w Rudach. Z dala od wielkomiejskiego zgiełku, mieszkańcy żyli tam można powiedzieć w zgodzie z naturą od wieków. Z czasem konia zastąpiły maszyny, zaś uczucie do tych zwierząt pozostało. Dziś organizowane są w tej miejscowości zawody jeździeckie o dużej randze sportowej i tych to niesamowitych wrażeń dzięki pamięci o mojej osobie dostarczył mi mój przyjaciel…
Okazało się niebawem, że dzięki zaproszeniu, które otrzymałem, mogłem być świadkiem dużego sportowego wydarzenia, którym był Pucharu Śląska w kategorii Western Rodeo. Dla miłośników tej dyscypliny sportu, których jak się okazało na Śląsku jest sporo, nie jest to nic nadzwyczajnego, jedna z wielu organizowanych w kraju imprez o tej randze na której trzeba być. Dla mnie był to pierwszy kontakt z tym sportem, i to głównie dla takich jak ja postanowiłem coś o tym napisać, bo zaiste zawody te pozostawić mogą trwały bardzo pozytywny ślad w pamięci każdego z nas.
Trudno relacjonować przebieg wydarzenia o tak dużej randze, komuś kto ma raczej mgliste pojęcie o tej dyscyplinie sportu, Niechaj relacją z przebiegu zawodów i wyszczególnieniem zwycięzców w co najmniej kilkudziesięciu kategoriach zajmą się profesjonaliści i znawcy przedmiotu. Ja postanowiłem, że napiszę o wrażeniach jakich doznałem, śledząc wspomniane zawody – a było ich sporo. Ktoś powiedział kiedyś, i słusznie, że są znane trzy najpiękniejsze rzeczy na świecie; „Kobieta w tańcu, żaglowiec pod żaglami i koń w pełnym galopie”. Ja dodałbym, że jest jeszcze jedna i to ta najpiękniejsza, którą jest „Kobieta dosiadająca wierzchowca”, te dwie istoty jakby zostały dla siebie stworzone, i chyba wszyscy będziemy zgodni co do tej opinii, nie bez tej chyba przyczyny do tej na pozór męskiej dyscypliny sportu garnie się wiele dziewcząt, a mężczyźni choć zdobywają wiele znaczących nagród są raczej w cieniu tego sportu. Zaiste kobieta na koniu prezentuje się urzekająco, zaś w Bargłówce mieliśmy okazję tego zjawiska doświadczyć podczas sportowej rywalizacji, gdzie zawodnik i koń tworzyć muszą jedną współgrającą ze sobą „całość”. Zdumiewał poziom wytrenowania zwierząt, łatwo było dostrzec jak bardzo koń przeżywa swój występ. Skupienie jeźdźca natychmiast udzielało się koniowi, łatwo było dostrzec radość, ale też złość a czasami upór i niepokorę, a więc jakże bliskie nam ludziom są to odczucia – zawodnik zaś w lot rozpoznawał nastrój swojego wierzchowca, to wszystko podczas śledzenia sportowych zmagań na arenie niesie za sobą ogromny ładunek emocji i wrażeń. Finezja wykonywania trudnych ewolucji przez wszystkich zawodników była nieprawdopodobna. Oto potężne zwierzę słucha filigranowej osoby, tańczy w takt muzyki a ruchy tego zwierzęcia można porównać z ruchami baletowej tancerki, pełne gracji, elegancji. Polecam każdemu przeżycie tego rodzaju emocji, godne polecenia ludziom młodym, którzy zarażeni tym pięknem mogą stać się nie tylko biernymi obserwatorami jak ja, lecz stać się wkrótce czynnymi zawodowo sportowcami tej dyscypliny, która uczy, wychowuje a także pozwala często odnaleźć samego siebie dzięki przyjaźni swojego czworonożnego sportowego partnera, z którym dzielimy życiowe smutki i radości. (Czy to wszystko prawda, czy tylko wymyślone fantazje starego człowieka?). Aby dać świadectwo moim słowom pozwoliłem sobie na wykonanie wielu zbliżeń pyska konia, gdzie widać uśmiech, zakłopotanie a nawet napięcie. Czy aby ktoś mnie doceni, czy i ja otrzymam podobną nagrodę do tej, którą otrzymał mój sąsiad? – To wszystko można było wyczytać z oczu i pyska konia.
Piękna to dyscyplina sportu, na pozór nie mająca nic wspólnego z naszymi tradycjami, a jednak tak bardzo nam bliska dzięki bliskości natury, a z tą przecież się utożsamiamy my Ślązacy od wieków. Nawet bierne podziwianie tego niezwyczajnego spektaklu pozwoli wyzwolić w nas dawno zapomniane często pozytywne odczucia czy też wyrzucone na margines poczucie piękna.
Wizyta na gościnnym Rancho u Marka Czerwińskiego bo to na terenie Jego posiadłości organizowane są tej wysokiej rangi zawody, była też niebywałą okazją do przeprowadzenia kilku rozmów, łatwo nie było, bo szczególnie panie stronią od wywiadów i najlepiej czują się w towarzystwie swojego czworonożnego przyjaciela.
Sabina Widera:
Jest mieszkanką Bargłówki. Swoją przygodę z koniem rozpoczęła w wieku 7 lat, z czasem można powiedzieć, że znajomość ta stała się trwała i nierozerwalna, i z całą pewnością stała się częścią Jej życia. Nie wypadało mi pytać o wiek, dość powiedzieć, że jest młodą osobą, i aż trudno uwierzyć, że mogła w dotychczasowej karierze zdobyć tyle ważnych nagród i wyróżnień, o których nie chciała wspominać, w końcu jednak się udało; W swojej dotychczasowej karierze zdobyła prestiżową nagrodę na Indywidualnych Mistrzostwach Europy w kategorii Pole bending youth, w tej samej kategorii uczestniczyła w Międzynarodowym Pucharze Polski organizowanym w „Katowickim Spodku” (2010). Zdobyła także II Wicemistrzostwo Europy Centralnej w Karpaczu. Wielokrotnie zdobywała wysokie laury we wspomnianej wcześniej kategorii Pole bending na Mistrzostwach Polski. Obecnie nie startuje, ale nie zerwała ze sportem. Dziś trenuje młodych zawodników. Na zawodach w Bargłówce startowała jedna z jej podopiecznych Karolina Klyszcz na koniu DRAGON, i podobnie jak Jej trenerka i Ona zaliczyła już na swoim koncie mimo bardzo młodego wieku sporo znaczących sukcesów.
Szymon Wierzchosławski :
Urodzony w Zabrzu – Rokitnicy, mówi się wspomina mój rozmówca, że na koniu zacząłem jeździć na długo przedtem jak zacząłem chodzić. Wychowany wspomina przy stadninie koni na rodzinnym rancho, zżył się z tym zwierzęciem nierozerwalnie, do tego stopnia, że koń stał się nie tylko sensem Jego życia i pasją, ale także zawodem. Już na samym początku naszego spotkania, zorientowałem się , że mam do czynienia z gwiazdą tego sportu najwyższej światowej miary, okazuje się bowiem, że mój rozmówca jest 2 krotnym Mistrzem Europy w ujeżdżaniu byków oraz koni, jest także kilkunastokrotnym Mistrzem Polski w konkurencjach „Western i Rodeo”. Od 15 lat zawodowo ujeżdża byki. W Mekce tego sportu, w Stanach Zjednoczonych Ameryki zdobył nagrody w 2 konkursach wyżej wspomnianej kategorii, jest także komentatorem Polsatu Sport w audycjach związanych z ujeżdżaniem byków.
O koniach może opowiadać bez końca, na pytanie jak wygląda Jego trening wydolnościowy, odpowiada bez zastanowienia; Mój trening to praca na rancho, a tak naprawdę to najważniejsza jest głowa, a więc psychika, dopiero na drugim planie moim zdaniem należy stawiać siłę i wydolność fizyczną. Obcowanie z koniem, niczym nie różni się od kontaktów z ludźmi. Koń czuje podobnie jak my, cierpi wewnętrznie tak samo jak ludzie i podobnie jak my bywa złośliwy, ma swoje dobre i złe dni, swoje humory i nastroje. Problem polega na zrozumieniu jego języka, którym bez wątpienia z nami rozmawia, lubi też słuchać, dlatego ważne jest abyśmy z nim rozmawiali, między innymi także dzięki temu staniemy się jego zaufanymi partnerami. Koń skoczy za nami w ogień, trzeba tylko potrafić go do tego przekonać, ale co może najważniejsze ważne abyśmy potrafili zaskarbić sobie, jego uczucia i zaufanie, które w konsekwencji pozwolą na poświęcenie się dla nas. Koń wymaga stałej, także czułej opieki, to pochłania dużą część czasu, jednak zwierzę potrafi docenić nasz wysiłek, i kiedy nadejdzie pora, da w zamian z siebie wszystko co w jego mocy. Ważne abyśmy potrafili dostrzec i docenić jego starania, ale też niepowodzenia. Koń cierpi z powodu źle wykonanego przez siebie zadania, oczekuje od nas pocieszenia, o tym nie wolno nam zapominać. Poza pracą zawodową, moim zadaniem jest zaszczepianie w młodych ludziach miłości do tego zwierzęcia – młodych na zawodach przybywa, więc także ta praca naszego mistrza jak widać na materiale zdjęciowym nie idzie na marne. Dziś nasz mistrz mieszka w Małopolsce, lecz z Górnym Śląskiem nie zerwał kontaktu, miło było poznać tak znaczącą postać nie tylko dla sportu. Od redakcji wypada tylko życzyć dalszych sukcesów.
Natalia Stokłosa:
Podczas tych prestiżowych zawodów nie zabrakło także silnych akcentów Gminy Gierałtowice.
Natalia jest mieszkanką Chudowa i reprezentowała KS. Folwark Chudów. W siodle od 10 lat, i podobnie jak pozostali uczestnicy także Natalia mimo młodego wieku zanotowała wiele sukcesów na swoim koncie. Niestety zabrakło czasu na dłuższą rozmowę, szukajcie Natalii w Chudowie. Z pewnością będzie obecna na „Hubertusie” już niebawem pod zamkiem, tam postaramy się o szerszą wypowiedź naszej reprezentantki.
Nie byłoby z pewnością wielu takich i jej podobnych imprez bez przychylnego spojrzenia na ten temat, lokalnych władz. Dobrze się stało, że pani burmistrz EwaWaliczek, jako gospodarz tej niezwykle ciekawej z wielu powodów gminy znalazła czas, była obecna na zawodach i z podziwem przyglądała się się sportowym zmaganiom wszystkich zawodników, na koniec uczestnicząc w rozdaniu nagród dziękowała każdemu z uczestników. Nagrody, puchary to wszystko jest ważne, zadowolenie każdego z zawodników i radość koni, o których nie zapomniano i każdy z nich także został odpowiednio udekorowany. Godne uwagi i bodaj najważniejsze jest chyba to, że jest taki ktoś jak Marek Czerwiński, który wszystko to robi z miłości do koni i pasji do tej dyscypliny sportu, a dzięki temu jego Rancho i Bargłówka, są także jedną z wizytówek naszego regionu.
Tadeusz Puchałka