Okiem zwykłego mieszkańca / felieton Ariela /
Okiem zwykłego mieszkańca
/ felieton Ariela /
Tuż przed wyborami usłyszałem z ust pewnej mieszkanki Knurowa takie o to zdanie: „Mógłby Pan nie wchodzić do tej Rady Miasta, bo bardzo mi brakuje Pańskich felietonów…”. No i wykrakała 😉
Nie udało się uzyskać mandatu, choć z samego wyniku jestem zadowolony. Przede wszystkim dlatego, że nie było kompromitacji i nie mam się czego wstydzić. Zawsze mogłem zrobić więcej, by dostać więcej głosów, ale to już teraz „gdybanie”. Podsumowując: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. A wszystko, co dobre, kończy się czymś jeszcze lepszym.
Złośliwi twierdzą, że wszelkiego rodzaju wybory (samorządowe, czy też parlamentarne) powinny odbywać się co roku. „Fantastyczny” jest ten czas kampanii, kiedy to odbywa się festiwal obietnic. Obiecać można wszystko, bo przecież piękne słowa i pomysły przyjmą się wszędzie. Gorzej jednak z ewentualną realizacją haseł wyborczych. Niektórzy jednak kandydaci, a konkretniej mówiąc komitety wyborcze kompletnie odleciały kierując się zasadą „nikt ci tyle nie da, ile ja obiecam”.
Nawet moja bujna wyobraźnia nie jest w stanie sprostać niektórym obietnicom. Jeden z kandydatów na urząd Prezydenta Miasta rzuca takimi hasłami, że wkrótce Warszawa, Kraków, Wrocław czy Katowice będą nam wszystkiego zazdrościć. W Szczygłowicach będziemy mieć plażę i molo, do Art CK będą przyjeżdżać najlepsi DJ-e świata, Concordia w krótkim czasie będzie grała w Ekstraklasie piłkarskiej, a problem miejsc parkingowych na osiedlach zostanie rozwiązany w mgnieniu oka. Prawdziwa idylla! Do tego wszystkiego brakuje jeszcze kwestii, że możemy przestać pracować, a i tak będziemy pławić się w luksusach. Pamiętacie piosenkę wyborczą Ferdynanda Kiepskiego? Podmienić jedynie twarz Ferdka na jednego kandydatów i mamy wspaniały remake.
Niektórzy nie potrafią pogodzić się z porażką. Jako czujny obserwator śledziłem wpisy i komentarze osób, które ubiegały się o wejście do Rady Miasta czy do Rady Powiatu. Jeszcze przed wyborami jedna z kandydatek wszem i wobec twierdziła, że to wola Boga zdecyduje o zdobyciu mandatu. Gdy to się nie udało, rozpoczęła snuć teorię o jakieś propagandzie, która jej rzekomo zaszkodziła w osiągnięciu celu. Możliwe, że był to „Bóg Propagandy”! U mnie jednak z wiarą na bakier i nie kojarzę takiej istoty nadprzyrodzonej z lekcji religii. A może po prostu Bóg się na niej poznał i stwierdził, że inni bardziej zasługują na zaufanie wyborców? No cóż, niezbadane są wyroki Boskie…
Za tydzień o tej porze powinniśmy poznać nazwisko nowego Prezydenta Miasta Knurowa. Tomasz Rzepa i Bogdan Leśniowski w „dogrywce” walczą o głosy mieszkańców. Jedna ze stron przyjęła dość „agresywną” taktykę w kampanii posuwając się nawet do kłamstw. Myślę tutaj o rzekomym wykorzystaniu wizerunku dzieci bez zgody ich rodziców do jednego z wpisów na Facebooku. Na pewnym portalu pojawił się post, że rzekomo rodzice domagają usunięcia tych fotografii. Oczywiście, okazało się to totalną bzdurą, która została zdementowana przez samych zainteresowanych. Wpis został usunięty, ale niesmak pozostał. Dlaczego? Autor postu nie przeprosił publicznie za kłamstwo, a żeby było śmieszniej, decyzją mieszkańców został… radnym. Trochę to smutny obrazek, że takich ludzi, którzy w imię swojego interesu potrafią powiedzieć nieprawdę, obrzydliwie kłamać, wybiera się potem do Rady Miasta. Widocznie jest to ważna cecha, którą należy mieć, by objąć dobre stanowisko.
Zauważyliście, że jakimś dziwnym trafem w wielu miastach w Polsce (także w Knurowie) stworzono komitety wyborcze o przeróżnych nazwach, a na ich listach były osoby, które jeszcze jesienią optowały za Prawem i Sprawiedliwością? Po przegranych wyborach parlamentarnych, na czas wyborów samorządowych PiS praktycznie zniknął! Nagle zwolennicy zaczęli wstydzić się swojej partii politycznej? Dziwne…
Zupełnie inną drogą poszła Koalicja Obywatelska, która dzięki dobrej i efektywnej kampanii w Knurowie zdobyła kilka mandatów zarówno w mieście jak i w powiecie. Zapewne działali jeszcze na entuzjazmie z jesieni, ale należy przyznać, że wykorzystali ten efekt na „piątkę”.
Niestety dochodzą mnie też niepokojące sygnały. Jakie? Otóż niektórzy przedstawiciele KO w Knurowie zaczęli się „bratać” z tzw. „ukrytym PiS-em”, który występuje w naszym mieście pod innym szyldem. Nie wiem czy robią to świadomie, czy też każdy działa na „własną rękę”, ale to, co wypracowali sobie ciężką pracą w ostatnich tygodniach mogą zaprzepaścić w szybkim tempie. Jeśli okaże się to prawdą, to wyborcy Koalicji Obywatelskiej mogą poczuć się oszukani.
Nie sposób też nie wspomnieć o hejcie podczas kampanii. Jedna czy to druga strona zarzuca sobie nawzajem ten czyn. Jednak jak ktoś spojrzy trzeźwym okiem, to hejt jest jednostronny. Wystarczy poczytać komentarze pod postami jednego z kandydatów. Tam aż roi się od nienawiści, wulgarnego języka i innych podobnych. Rozumiem konstruktywną dyskusję i otwartą wymianę poglądów, ponieważ są one kluczowe dla funkcjonowania demokracji lokalnej. Ataki osobiste, pomówienia i dezinformacja nie tylko szkodzą klimatowi publicznemu, ale zakłócają cały proces demokratyczny i uniemożliwiają wyborcom podjęcie świadomej decyzji.
Mnie kiedyś nazwano „Knurowskim Dziennikarskim Zerem”, a jeden z opozycyjnych radnych stwierdził, że jestem „Knurowskim Hejterem” tylko dlatego, że miałem odmienne zdanie i potrafiłem je uargumentować oraz obronić tezę. No to jako lokalny hejter, apeluję do mieszkańców o rozsądny i przemyślany wybór w najbliższą niedzielę. Przeanalizujcie, który z kandydatów przez ostatnie lata faktycznie był zaangażowany w życie miasta, a kto tylko tak twierdzi.
Chyba, że chcecie, aby włodarzem miasta była osoba związana z PiSolidarnością, bo tak powinien nazywać się komitet wyborczy, z którego startuje kandydat. Nie po to pogoniliśmy PiS w ostatnich wyborach parlamentarnych, by teraz wpuścić przedstawicieli i „sympatyków” tej partii do lokalnej władzy…
To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski