Okiem zwykłego mieszkańca / felieton Ariela /
Okiem zwykłego mieszkańca
/ felieton Ariela /
Od blisko dwóch lat piszę dla Was felietony o przeróżnej tematyce. Jedne zostały przyjęte dobrze, inne trochę gorzej. Wiadomo, każdy ma swój gust, swoje poglądy i punkt widzenia. Nie zawsze potencjalny odbiorca musiał się zgadzać z przedstawioną przeze mnie wizją na dany temat. Poruszałem w swoich felietonach rzeczy mniej lub bardziej ważne. Czasami dotyczyły one spraw światopoglądowych, niekiedy przyziemnych, problemów Knurowa czy aktualnych wydarzeń lokalnych lub ogólnopolskich. Bardzo możliwe, że dzisiejsza publikacja pod nazwą „Okiem zwykłego mieszkańca” będzie ostatnią.
Zapewne zadacie sobie pytanie: Dlaczego? Jak już pewnie wiele osób wie, dostałem propozycję kandydowania w zbliżających się wielkimi krokami do Rady Miasta, którą po dogłębnej analizie wszystkich „za” i „przeciw” przyjąłem. Chcąc być fair wobec innych kandydujących, siebie i czytelników postanowiłem nie wykorzystywać platformy informacyjnej, którą zarządzam jako maszynki wyborczej i prowadzić za jej pośrednictwem kampanii. Z jednej strony mógłbym kontynuować publikację felietonów stosując przeróżne sztuczki językowe, by wręcz na siłę promować swoją osobę w najbliższych wyborach. Przecież wszystkie chwyty dozwolone, prawda?
Uznałem jednak, że tak nie postąpię i dzisiejszym wpisem w pewnym sensie zawieszę lub wręcz pożegnam się z tego typu działalnością dziennikarską. Może robię źle, może dobrze… ale tego dowiem się po wyborach. Chcę z pełną odpowiedzialnością stanąć przed lustrem i mieć świadomość, że postąpiłem zgodnie z przyjętymi zasadami i obyczajami.
Skąd moja decyzja o kandydowaniu do Rady Miasta? Uważam się za niepoprawnego lokalnego patriotę, który kocha swoje miejsce na ziemi jakim jest Knurów i nie jestem obojętny na jego problemy. Dzięki mojej działalności jako dziennikarz-amator poznałem wiele osób o różnych poglądach i przeprowadziłem setki jak nie tysiące rozmów dotyczących Knurowa. Mogłem także wejść tam, gdzie zazwyczaj inni nie mogą, bacznie obserwować i przeprowadzić analizę. Nie będę tutaj nikogo oszukiwał, że mam jakiekolwiek doświadczenie samorządowe, bo tak nie jest, ale jestem zdania, że pewien powiew świeżości w mieście się przyda.
Z racji, że miałem okazję pomieszkać poza Knurowem mam trochę szerszy horyzont na pewne sprawy. Dla przykładu pięć lat temu pracowałem w sztabie wyborczym Agnieszki Rupniewskiej podczas kampanii w Zabrzu w 2018 roku. Wówczas poznałem problemy tego miasta i mogłem pewne kwestie porównać do klimatu Knurowa. Moja kandydatka ostatecznie przegrała w drugiej turze, ale wykonaliśmy jako cały zespół tytaniczną pracę przekonując mieszkańców do zmiany, do której co prawda nie doszło, ale było bardzo blisko. Dodam do tego, że byłem wtedy mieszkańcem Gliwic, to miałem okazję zaznajomić się z funkcjonowaniem społecznym naszego sąsiada. Po kilku latach wróciłem do Knurowa z ogromną wiedzą i chęcią do działania.
Już kiedyś wspominałem, że wyjechałem z Knurowa po to, by go… docenić. Wcześniej byłem na pewien sposób „zmęczony” naszym miastem, nie widziałem tutaj swojego miejsca. Zmiana perspektywy sprawiła, że na pewne rzeczy zacząłem patrzeć inaczej. To, że uwielbiam naszą małą ojczyznę, nie oznacza, że nie zauważam pewnych miejskich mankamentów i rzeczy do poprawy. Jest ich trochę i chciałbym się nad nimi pochylić.
Znajomi, gdy dowiedzieli się o mojej decyzji zapytali mnie, czy jestem gotów wchodzić do tego „bagienka” i mierzyć się z szerokorozumianym hejtem. Chyba jestem już na tyle gruboskórny, że uodporniłem się na takie ataki. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy ktoś mnie w przestrzeni publicznej nazwał „Pachołkiem Prezydenta” czy „Miejskim Klakierem”. Niektórzy wręcz sugerowali, że otrzymuję wynagrodzenie z knurowskiego magistratu za moją „pracę”. Mogłem się tylko ironicznie uśmiechać słuchając tych „rewelacji” i robić dalej „swoje”.
Często mówię o sobie, że jestem rozgrzaną do czerwoności kostką lodu. Potrafię także wyjść z siebie i stanąć obok, ponieważ takie zdolności posiadają tylko zodiakalne bliźniaki. Każdy kto mnie zna, wie, że mam swoje zdanie, które nie zawsze jest zgodne z przyjętym nurtem i nie boję się go wygłosić. Nie raz zdarza mi się też odłożyć na bok moje przekonania i współpracować z osobami z przeciwnej strony ideologicznej sceny jeśli tylko cel jest słuszny, a sprawa godna zaangażowania.
Wiedząc jak wygląda nasze „knurowskie polityczne podwórko”, to wkrótce, a dokładniej wtedy, gdy kampania rozkręci się na dobre, dowiem się o sobie takich rzeczy, o których wcześniej nie miałem pojęcia 😉
Generalnie dziękuję Wam, Drodzy Czytelnicy za każdą reakcję i komentarze, także te negatywne. Obojętnie jakie będą wyniki zbliżających się wyborów samorządowych, to jednego możecie być pewni: nie poprzestanę w moich działaniach i nadal będę działał na rzecz lokalnych inicjatyw niezależnie od funkcji jaką będę pełnić w naszym mieście 😊
To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski
Fot. Barbara Kłyk / Aneta Kilarska