Ciekawostki z ...InformacjeKnurów

Knurów – moje miejsce na ziemi, mój gliwicki Kłobuck… – Z perspektywy Katarzyny / felieton /

Knurów – moje miejsce na ziemi, mój gliwicki Kłobuck…

„Z perspektywy Katarzyny” / felieton /

Kiedyś wyliczyłam, że przeprowadzałam się już 11 razy w cały moim życiu. Tak, trochę szukałam swojego miejsca na ziemi. Choć jest pewien region, do którego od zawsze lubię wracać. Jednak mieszkanie w tak wielu miejscowościach daje zupełnie inne spojrzenie na otaczający nas świat i zarządzanie miastem.

Częstochowa zawsze mnie męczyła. Sprawiała wrażenie zaściankowej społeczności, która chce aspirować do miana metropolii. I choć spędziłam tam większość swojego życia, to wciąż to miasto potrafi dusić. Jakby trzymało kurczowo wszystkie larwy i nie pozwalało im rozwinąć skrzydeł, które sama odkryłam w sobie dopiero po przeprowadzce.

Jak więc przetrwałam tam tyle lat? Tylko dzięki pobliskiej miejscowości o nazwie Kłobuck. Gdy przychodził weekend często wsiadałam w autokar, ze słuchawkami na uszach, gdzie śpiewała mi Alexz Johnson i jechałam do moich dziadków, by w spokojnej i skromnej atmosferze odpocząć od ciężkiej Częstochowy. Dawało mi to energię na cały tydzień. W liceum i na studiach wciąż pisałam teksty piosenek, a „moja kryjówka” zawsze dawała mi mnóstwo natchnienia. Tam słońce świeciło inaczej. Do dziś widzę zachód nad blokami, gdy tylko zamknę oczy. To miasto wciąż wydaje mi się rodzinne, ciepłe i odpowiednie do założenia rodziny.

Takiego miejsca więc szukałam. Powiedziałam sobie, że jeśli inna lokalizacja tak mnie nie zachwyci to chcę umrzeć w Kłobucku. Jednak chciałam jeszcze trochę „pozwiedzać” Śląsk. Katowice, Będzin, Sosnowiec, Gliwice… Tak, trochę tego było. Ale tylko mieszkając w dużych miastach jesteśmy w stanie docenić te mała, spokojne i ciche miejscowości.

Taki właśnie jest Knurów. Gdy tu zamieszkałam stwierdziłam, że to mój gliwicki Kłobuck. Dokładnie tak się poczułam, jak zawsze czułam się tam. Spokojnie, z lekkością a w głowie była tylko jedna myśl: „wszystko jest na swoim miejscu”. Blisko sklepy, szkoły, przedszkola, przychodnie. Nawet weterynarza mam pod blokiem. Po co więc mieszkać w większym mieście? Jak mam ochotę się pobawić, to na Rynek w Gliwicach jadę 20 minut autobusem. I jaki to problem?

Mentalność ludzi w Knurowie jest jednak inna, niż w Kłobucku. Obserwują portale jednej i drugiej miejscowości można stwierdzić, że Kłobuck czasem na coś ponarzeka, ale ogólnie umie doceniać to, co ma. W przeciwieństwie do Knurowa. Jak się coś dzieje – źle. Jak się nic nie dzieje – też źle. I, co najciekawsze, narzekają wciąż te same osoby. Ja wyniosłam się z Częstochowy, która mi nie odpowiadała. Dlatego tym bardziej nie rozumiem takiego narzekania. Jest tyle miejsc na ziemi, że szkoda życia na siedzenia tam, gdzie nam źle.

Najbardziej chce mi się śmiać, jak mieszkańcy zaczynają narzekać na korki. Dopiero teraz wiem, co to korki odkąd jeżdżę do Krakowa. To, że przejadę na drugim lub trzecim zielonym na tym samym skrzyżowaniu przestało mieć znaczenie. Brakuje tego czy tamtego. Ok. Jest budżet obywatelski. Zawsze można złożyć wniosek (co sama robię od dwóch lat). No ale to już trzeba coś napisać, poszukać, oszacować koszty. Dla niektórych to chyba zbyt ciężkie zadanie. Trzeba wyremontować drogi! Nikt się za to nie bierze! Jak się wezmą to problem, że zamknięte ulice, objazdy o których nikt nie wie, bo nawet nie potrafi zajrzeć raz dziennie na lokalny portal.

Zamiast doszukiwać się tego, czego nie mamy powinniśmy docenić to, co jest wokół nas. Zanim to wszystko zniknie. Wojna jest tak blisko nas, kryzys finansowy w kraju. Z naszą planetą również jest coraz gorzej. Kto wie, co będzie jutro? Żyjemy w mieście pełnym placów zabaw, imprez plenerowych w prawie każdy letni weekend, a wszędzie jest blisko. Szkoda więc czasu na zbędne narzekanie, byle tylko coś powiedzieć 😉

KOW
Fot. Krzysztof Jojko (StudioKJ)