Okiem zwykłego mieszkańca / felieton Ariela /
Muszę się do czegoś przyznać. Gdy przed tygodniem otrzymałem informację, że jedna z najstarszych cukierni kończy swoją działalność zrobiło mi się smutno. Mowa o lokalu, który mieścił się przy ulicy Kosmonautów naprzeciwko starej „piątki”. Po 45 latach miejsce, które nadawało nam słodkiego smaku przestało istnieć wraz z końcem października.
Pamiętam, że we wczesnej fazie dzieciństwa w każdą niedzielę wraz z rodzicami wybieraliśmy się na popołudniowy spacer i prawie zawsze na naszej trasie przystankiem była właśnie ta cukiernia, gdzie kupowaliśmy lody. Od święta mogłem również skorzystać z małej „karuzeli” w postaci żyrafy i Kaczora Donalda, które były w środku. To właśnie tam przekonałem się do smaku czekoladowego i tylko w tym miejscu mi „spasował”. Nawet jak się przeprowadziliśmy na tzw. „Stary Knurów”, to nadal odwiedzaliśmy cukiernię z ulicy Kosmonautów.
Miło tak wrócić wspomnieniami do tamtych czasów. Coś jednak się skończyło i już nie będzie takie samo. Gdy opublikowaliśmy informację od Czytelniczki o rzekomym zamknięciu lokalu, pod postem pojawiło się mnóstwo komentarzy. Wiele z nich zawierało element sentymentalny czy nostalgię, ale nie brakowało także stawiania zarzutów i szukania winnych zaistniałej sytuacji. Taką mamy mentalność, nagle stajemy się specjalistami w danej dziedzinie i wiemy jak rozwiązać problem, ale generalnie, to nic poza wstawienia komentarza nie zrobiliśmy w kierunku, by ową cukiernię uratować.
Zadajmy sobie podstawowe pytanie i odpowiedzmy sobie na nie uczciwie z ręką na sercu: jak często każdy z nas odwiedzał to miejsce i kupował ich produkty? Przyznam się, że moja ostatnia wizyta – nie licząc niedzieli poprzedzającej zamknięcie –była prawdopodobnie z dziesięć lat temu. Nie byłem zbyt częstym klientem, ponieważ za słodkościami nie przepadam, a jak już musiałem coś kupić z takiego asortymentu, to kupowałem tam gdzie było mi bliżej, zapewne z powodu zaoszczędzenia czasu lub po prostu lenistwa.
Każdy handel żyje z potencjalnego klienta. Jeśli takowych nie ma, biznes staje się mało dochodowy i umiera. Samymi sentymentami i wspomnieniami rachunków się na opłaci, a na pewno nie da się na nich zarobić. Możemy ubolewać, że jedno czy drugie kultowe miejsce się zamyka, ale jeśli my – konsumenci – nie korzystamy z ich usług, to nikt dla kilku miłych zdań usłyszanych czy przeczytanych nie będzie wegetował, bo nie ma z tego tytułu żadnej przyjemności ani zysków.
Jak udało mi się dowiedzieć, jednym z głównych powodów zakończenia działalności cukierni są bardzo wysokie rachunki za energię elektryczną. Nie trzeba być przedsiębiorcą, aby stwierdzić, że prąd bardzo podrożał w stosunku do lat poprzednich. Eksperci już biją na alarm, że od przyszłego roku ma być jeszcze gorzej. Nasze gospodarstwa domowe to mocno odczuwają, a co dopiero właściciele lokali takich jak właśnie cukiernia, którzy muszą opłacić rachunek wynoszący blisko 10 tysięcy złotych. Teraz przeliczcie sobie, ile musielibyśmy zakupić tam lodów, rurek z kremem, ciast firmowych lub innych wyrobów, by było to dla nich opłacalne.
Dodajmy do tego wzrost cen mąki, tłuszczu, jajek… Niestety, to właśnie astronomiczne rachunki za gaz, prąd oraz koszt kupna produktów, które są niezbędne do funkcjonowania zabijają małą przedsiębiorczość. Swoimi decyzjami także przykładamy do tego rękę. Większość z nas zakupy robi w marketach, a nie w osiedlowym sklepiku, a to dlatego, że szukamy oszczędności, a samą „turystykę handlową” uprawiamy jednak kompleksowo.
W mediach bez problemów możemy znaleźć podobne przypadki. Z danych jakie opublikował Rejestr Dłużników na początku 2022 roku wynika, że długi branży piekarniczo-cukierniczej wzrosły o niemal 60% i przekroczyły już 187 milionów złotych. Niby rządzący wprowadzili rok później „program naprawczy” dla piekarni czy cukierni w postaci dopłat oraz obniżonych cen za prąd, ale jak widzimy, na niewiele się to zdało.
Tak też działa wolny rynek, o który walczyli nasi ojcowie czy dziadkowie. Konkurencja nie śpi, a każdy kombinuje jak może. Najsłabsi z rywalizacji odpadają, bo takie jest odwieczne prawo natury. Jest to smutne, ale prawdziwe. Możemy się z tym nie zgadzać, ale mamy niewielki na to wpływ. Pozostaną z nami wspomnienia, które powinniśmy pielęgnować oraz niezapomniany smak…
To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski
Fot. Canva