Okiem zwykłego mieszkańca / felieton Ariela /
Okiem zwykłego mieszkańca
/ felieton Ariela /
Spędzamy bardzo dużo czasu w wirtualnym świecie, a zwłaszcza młodzież. Facebook, Twitter, Instagram, TikTok, YouTube… można byłoby wymieniać i wymieniać. Już coraz mniej oglądamy telewizję, bo nie chcemy i nie lubimy czekać. Jeśli szukamy interesujących nas treści, to wystarczy parę chwil, kilka kliknięć na smartfonie lub tablecie i je znajdujemy. Telewizja jako taka jeszcze istnieje, ale została mocno wyparta przez internet. Żeby jednak nadążyć za zmieniającym się krajobrazem mediowym, przenosi się ona do świata wirtualnego. Tam jednak stają do nierównej rywalizacji z influencerami, którzy są obecnie wpływowymi mentorami dla wielu młodych ludzi.
Wielokrotnie mawia się, że telewizja ogłupia, nie pozwala nam samodzielnie myśleć, ukierunkowuje nas w dany schemat. Uciekliśmy więc w świat internetu, gdzie każdy może wyrazić swoją opinię, jest więcej tzw. „wolnej” treści. Znam wiele osób, które nie posiadają w domu telewizora, ponieważ jest on dla nich niepotrzebnym urządzeniem. A jeśli ktoś go posiada, to zazwyczaj tylko po to, by w komfortowych warunkach korzystać z usług serwisów streamingowych. Dziś by zobaczyć wydarzenie sportowe, ulubiony film czy serial nie musimy wykupywać lokalnej kablówki czy pakietu telewizji satelitarnej. Wystarczy telewizor z dostępem do sieci internetowej i mamy wszystko czego dusza zapragnie.
Po co dzisiaj nam telewizja, prezenterzy, dziennikarze, programy rozrywkowe, publicystyczne, śniadaniówki… teraz wyżej ceni się influencerów i ich kanały. Kto to taki? Według definicji to osoba wpływowa, która dzięki swojemu zasięgowi jest w stanie oddziaływać na ludzi, z którymi nawiązuje trwałe relacje. Często tym terminem określa się twórców internetowych o znacznym rozgłosie, którzy posiadają znaczne grono odbiorców. Influencerem może być każdy. Nie trzeba mieć do tego wykształcenia czy wybitnej wiedzy, wystarczy posiadać bloga, vloga lub w sposób aktywny prowadzić konto na portalu społecznościowym i mieć liczne grono odbiorców. Influencerzy skutecznie wpływają na opinię innych, a ich rekomendacja często jest warta więcej niż wysokobudżetowa kampania reklamowa i mocno oddziałuje na potencjalną sprzedaż.
Influencerzy przez to, że umiejętnie budują wokół siebie grupę lojalnych odbiorców, z którymi łączą ich silne relacje i zainteresowania, swoim przekazem często skłaniają do określonych zachowań. Dla wielu większe znaczenie mają słowa internetowego celebryty niż fachowca w danej dziedzinie, który zjadł na niej zęby. Jeśli coś wydarzy się bardziej lub mniej ważnego w sferze publicznej, to potencjalnemu odbiorcy bliżej do gościa, który drze się do swojego smartfona niż do specjalisty, który od lat zajmuje się danym tematem. Nie ważne jest, że ten influencer kompletnie mija się z prawdą, rzuca populistyczne hasła i irracjonalne wnioski, a wiedzę czerpie z randomowych, często mało rzetelnych źródeł albo co gorsza z demotywatorów. Ważne, że mówi językiem prostym, mało skomplikowanym, który trafia do odbiorcy a do tego jest kontrowersyjny i idzie pod prąd.
Najgorsze jest to, że tacy influencerzy stają się autorytetami, a młodzież stara się ich naśladować. Wszędobylskie wyzwania, misje… niektóre są nawet śmieszne, inne ciekawe, ale są też takie, które są zwyczajnie głupie. Prawdziwym rakiem są jednak te, które balansują na krawędzi przyzwoitości oraz przekraczają społecznie przyjęte normy. Picie alkoholu przez nieletnich podczas transmisji, molestowanie, znęcanie się fizyczne nad zwierzętami czy psychiczne nad osobami o innej orientacji lub poglądach. Influencerzy tworzą także tzw. „dramy” między sobą obrzucając się błotem i czym tylko można tylko po to, by zwiększyć oglądalność. Widzowie to przeżywają, gorąco komentują czym nakręcają autorów do kontynuacji swojego dzieła. Okej, powiecie, że to obraz bardziej pasujący do patostreamerów, ale oni także są influencerami, którzy zyskali dużą popularność.
Nie lepsi są Ci, którzy prezentują świat niekoniecznie rzeczywisty. Pokazują wyidealizowane i sztuczne życie, gdzie najważniejszy jest wygląd, pozycja czy bogactwo, a brakuje podstawowych wartości, które wpajali nam rodzice. Taki obraz potrafi przyprawić o kompleksy. Nie tak dawno światło dzienne ujrzały nagrania jednej z influencerek, które opublikowała inna influencerka, a w nich zawarte były „przemyślenia” dotyczące planów na wygodne życie by ta nie musiała pracować i że warto mieć wyjście awaryjne. Młoda dziewczyna, która jest zapewne źródłem inspiracji dla wielu dziewczynek opowiadała, że zaczęła się spotykać ze znanym piłkarzem, bo on dużo zarabia, ale jednak nie na tyle by jej dogodzić, więc zakręciła się wokół znanego YouTubera, który miał jej zapewnić godne życie. Generalnie chodziło o to, że dziewczyna spotykała się z każdym chłopakiem dla pieniędzy, a karierę chciała załatwić sobie przez łóżko. I takie osoby, są autorytetami młodych ludzi, a Ci nie widzą w tym zachowaniu nic złego. Świetny wzór do naśladowania, co nie?
Mógłbym tutaj podać wiele innych przykładów, ale nie chcę nikomu robić darmowej reklamy. Kto będzie chciał, to odnajdzie innych influencerów, którzy mogą „pochwalić” się podobnymi „osiągnięciami”. Jestem w stanie zrozumieć, że poszukujemy różnego rodzaju rozrywek, by oderwać się od szarej rzeczywistości. Tylko dlaczego one są tak płytkie? Nie potrafię także pojąć fenomenu freakowych walk, gdzie dwóch influencerów pierze się po gębach, a ludzie wykupują za pieniądze dostęp by to zobaczyć. Jeszcze gorsze są konferencje prasowe przed każdą galą, gdzie jeden z drugim rywalizuje o to, kto ma bardziej ubogi zasób słów. Potem gwiazdą zostaje facet, który podczas wywiadu oddaje jakieś odgłosy przypominające… no właśnie, nawet nie wiem do czego to porównać. Teraz zapewne jego „kariera” nabierze rozpędu i wkrótce zobaczymy go jak tańczy lub śpiewa w programie rozrywkowym. Szkoda w tym wszystkim prawdziwych sportowców, którzy pozostają gdzieś w cieniu. To właśnie oni przez całe swoje życie poświęcają się katorżniczym treningom by osiągnąć sukces i godnie reprezentować nasz kraj na różnych zawodach, a przegrywają „rywalizację” z wynalazkami internetu.
Wielu influencerów nie wnosi do sieci ani nic mądrego, ani pożytecznego i więcej znajdziemy tam treści toksycznych niż tych wartościowych. Na szczęście są też wyjątki. Jest sporo autorów, którzy prezentują ciekawy content i warto ich odnaleźć oraz obserwować, ponieważ można się wielu rzeczy dowiedzieć, nawet takich, których nie uczyli nas w szkole. Jeśli ktoś twierdzi, że to telewizja nas ogłupia, to moim zdaniem wirtualny świat przebił tę tezę kilkukrotnie. I pamiętajcie: Nie warto wierzyć we wszystko, co przeczytacie (i zobaczycie) w internecie. Zawsze weryfikujmy informacje, które do nas docierają, a potem dopiero głośmy je dalej.
To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski
Fot. Canva