Okiem zwykłego mieszkańca / felieton Ariela /
Okiem zwykłego mieszkańca
/ felieton Ariela /
W piątek obchodziliśmy Dzień Nauczyciela… WRÓĆ! Dzień Edukacji Narodowej. Należy pamiętać, że nie samymi nauczycielami szkoła stoi. To także wszyscy pozostali pracownicy placówek edukacyjnych, bez których owe szkoły by po prostu nie istniały. Oni także zasługują na miłe życzenia, dobre słowo czy drobny upominek. Najlepszym prezentem w tym dniu dla wszystkich pracowników z tej „branży” powinna być rewolucja w postaci reformy edukacji.
Zawód nauczyciela jest od pewnego czasu szeroko komentowany w mediach, nie tylko w związku ze świętem, które obchodziliśmy w miniony piątek. Wiele się pisze o statusie pracy nauczyciela, o ich zarobkach, roli pedagogów w wychowaniu młodego pokolenia, o szacunku do zawodu i takie tam podobne. Każdy w czasach szkolnych miał swojego najbardziej ulubionego i znienawidzonego nauczyciela. Jednych ceniliśmy za to, że traktował nas po partnersku, drugiego za to, że był wymagający ale sprawiedliwy, a innych, że kompletnie nas nie rozumieli i stawiali sobie za cele wyłącznie realizację programu narzuconego przez ministerstwo.
Lat już trochę minęło od momentu, kiedy to opuściłem mury szkolne. Czy coś się zmieniło od tamtego czasu w systemie edukacji? Oprócz kanonu lektur i wpychania na siłę swojej ideologii przez kolejne partie rządzące to chyba niewiele. No może jeszcze zmieniło się to, że staramy się zrobić z uczniów komputery. I na nic piękne hasła mówiące mniej więcej o tym, że szkoła jest przede wszystkim po to, żeby pomóc każdemu uczniowi znaleźć jego indywidualną drogę do szczęścia. Dobre sobie, mam wrażenie, że nasz system edukacji skupia się tylko i wyłącznie na tym, aby każdy uczeń miał jak najwięcej informacji w głowie, które zapewne mu się nie przydadzą w dorosłym życiu. Na co mu ta bezużyteczna wiedza? Już przy okazji felietonu o tematyce maturalnej wspominałem, że szkolnictwo wręcz zabrania młodemu człowiekowi myśleć poza schematami, a powinien kierować się wyłącznie tzw. kluczami narzuconymi odgórnie.
Edukacja w naszym kraju nie uczy nas i nie przygotowuje do tego jak być szczęśliwym człowiekiem. Regułki, wzory, daty – ich znajomość nie spowoduje, że w przyszłości ten młody człowiek poradzi sobie z presją, złośliwymi i nieżyczliwymi ludźmi, niesprawiedliwością życiową czy metodami korporacyjnymi w firmie, które niszczą naszą wiarę w siebie. Nauczyciele powinni wcielić się w rolę przewodników życia, a nie być osobami, które posłusznie wykonują polecenia ministerstwa byleby się słupeczki zgadzały na wykresach. Okej, powiecie, że nie mogą się zbuntować, bo stracą pracę i są w potrzasku. Może i tak, ale nie oznacza, że powinno się stać biernie i tylko przyglądać.
Ostatnio słyszałem, że uczniowie jednej ze szkół dostali zakaz uczestnictwa w akcji sprzątania świata. Dlaczego? Ponieważ trzeba realizować program i nie powinno się młodych ludzi odciągać od nauki. Gdzie w tym wszystkim logika? Dlaczego nie umożliwiamy uczniom takich działań by mogli się zintegrować, zrozumieć zasady działania wolontariatu czy akcji lokalnych? Takimi metodami sprawimy, że wychowamy armię społecznych analfabetów.
Spotkałem się także z sytuacją, gdzie osoby zarządzające szkołą odmówiły zainstalowania w swojej placówce tzw. „różowej skrzyneczki”, w której znajdują się bezpłatne środki higieny dla dziewczynek na czas menstruacji. Tutaj niby sprawa rozbiła się o brak osoby, która by tą skrzynkę przytwierdziła do ściany. Niby, ja zaś odnoszę wrażenie, że zabrakło tutaj empatii i chęci zaangażowania się w walkę z wykluczeniem menstruacyjnym. Dlaczego wykluczeniem? Wyobraźcie sobie, że jednego z rodziców oburzyła informacja, poczuł się wręcz zniesmaczony faktem, że taka skrzynka pojawiłaby się w szkole w ogólnodostępnym miejscu. Czy w szkole powinny być takie instalacje? Ja uważam, że tak. Nie trafił do mnie argument, że przecież jest higienistka czy pielęgniarka na miejscu. Wszyscy dobrze wiemy jak często (i czy w ogóle) możemy spotkać takie osoby w placówkach edukacyjnych. Robimy temat tabu ze spraw, które są ważne i gdzie młode dziewczyny zwłaszcza potrzebują wsparcia i odpowiedniej edukacji.
Wiele musi się zmienić w podejściu samych szkół by dogoniły współczesne problemy młodych ludzi. Oceny z poszczególnych przedmiotów nie są wykładnikiem tego, co dzieje się z rozwojem danego ucznia. Trzeba poświęcić im więcej uwagi, przełamać tematy tabu, przyjrzeć się co dzieje się w ich życiu, by w swojej dorosłej wersji potrafili sobie poradzić z problemami, z którymi prawdopodobnie się zmierzą. Szkoły powinny bardziej promować logikę współpracy z lokalną społecznością, pokazać jak wygląda solidarność ludzka, budować empatię pomiędzy silniejszymi i słabszymi. Nie tylko za pomocą teorii, ale przede wszystkim w praktyce. Zaangażować ich w życie ludzi wokół nich. Może warto znać gorzej chemię lub przeczytać o jedną lekturę mniej ale w zamian włączyć się od czasu do czasu w organizację wydarzenia społecznego? Myślę, że więcej korzyści przyniesie im aktywność obywatelska od tego czy będą wiedzieć o tym co autor miał na myśli w akapicie trzecim danego utworu literackiego.
Powiecie, że to co wyżej przeczytaliście nijak się ma do reformy edukacyjnej. Może racja, ale to nie jest reforma a rewolucja, której moim zdaniem brakuje. Obecna forma szkolnictwa nie robi postępów w takim tempie jak robi to otaczający nas świat. Brakuje rzetelnej edukacji seksualnej, nie ma zajęć, gdzie mowa o najpoważniejszych problemach czy chorobach młodych ludzi. Boimy się odrzucić biernego siedzenia w ławce i bezkrytycznie przyjmujemy materiał prezentowany w podręcznikach. Brakuje także kreatywności, autoanalizy czy zadawania pytań. Napychanie głów młodych ludzi zbiorem faktów, a następnie zmuszanie ich do odtwarzania ich nie jest moim zdaniem edukacją.
Drodzy Nauczyciele, nie piję do Was z pretensjami, bo wiem, że na wiele rzeczy nie macie wpływu. Szanuję i doceniam Waszą pracę. Jeśli jednak możecie, to wyjdźcie poza schematy, pozwólcie uczniom samodzielnie myśleć, nie krytykujcie ich jeśli dana odpowiedź nie będzie pasowała z narzuconym z góry kluczem. Rozpocznijcie dyskusję i zapytajcie dlaczego myśli tak, a nie inaczej. W przeciwnym razie Ci młodzi ludzie mogą nigdy nie nabrać odwagi do prezentowania własnych poglądów. Stwórzcie tzw. „klimat”, bo gdy on się pojawi, to i nauka dla ucznia stanie się przyjemniejsza.
To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski
Fot. Canva