„Było super, ale mało” – wyjazd juniorów na trening ZAKS- y
Pierwsze słowa jakie się nasuwają: „Było super, było miło, ale mało, trochę krótko”, chciało by się rzec po powrocie z treningu ZAK-sy. Rozpoczynając podsumowanie naszego pobytu w Hali Azoty, nasuwają się słowa „Cisza, spokój i włoski akcent”. Tak można by było określić atmosferę odbywającego się treningu. Wchodząc na halę wszyscy byli podekscytowani i ciekawi profesjonalnego treningu.
To co zobaczyliśmy, wydawało się nieosiągalne, a jednak prawdziwe.
Martin i jego rodzice, którzy jechali autokarem z nami, pisze Adrian Czerwiec autor arykułu, także byli pod wrażeniem hali i osób się tam znajdujących. Zasiadając w sektorze 15 wszyscy skierowali wzrok na parkiety. Na dwóch boiskach trenowały dwie grupy zawodników. Oczy wszystkich nabierały kolorytu żądzy wejścia i dołączenia do gwiazd. Chodź umiejętności i doświadczenie naszej młodzieży są małe, to serce do walki i siatkówki mają gigantyczne. Wszyscy obserwowali z zaciekawieniem i zainteresowaniem każde podbicie piłki, każdy ruch zawodnika, każdy lot piłki. To było coś pięknego, jedno z marzeń, które spełniło i które mogło trwać po „wsze czasy”. Trenerzy, obserwowali i analizowali każde ćwiczenie, każdy szczegół rzemiosła trenerskiego Ferdinando de Giorgi’ego, trenera kędzierzyńskiego lidera PlusLigi.
„Ja chce tu pracować i tym żyć” powtarzał Adrian Czerwiec. Trener Zbyszek Rabczewski natomiast mówił „ Praca, pełna profeska, najwyższa półka”. To tylko jedne z kilku zdań, które szkoleniowcy wypowiadali podczas środowego pobytu. Widzą ile doświadczenia, pracy i zaangażowania życiowego potrzeba żeby prowadzić najlepszych. Choć oni i tak poświęcają ogrom czasu dla swoich wychowanków.
Wracając do młodzieży siatkarskiej i Martina można było zauważyć ogromny entuzjazm. Przyswajali rzemiosło siatkarskie, oraz zobaczyli, że sport w wykonaniu zawodowym to „ciężki kawałek chleba”. Jednak jeżeli się to kocha i jest to twoja pasja, to wie się, że sprawia to wielką przyjemność. Było to zresztą widać po zachowaniu siatkarzy, a szczególnie „Jurka” Gladyra, Benjamina Tonuttiego, Grzegorza Boćka i Sama DeRoo. W dalszym przebiegu pozwolono nam wejść na trzecie boiska i poodbijać piłką dalej obserwując trening zawodników ZAKS – y. W międzyczasie nasza młodzieżowa drużyna TKKF-u zrobiła pamiątkowe fotki z Martinem. Widać było, że Martin szybko zżył się z naszymi chłopakami.
No i nadszedł ten czas, upragniony czas końca treningu kędzierzynian. Przyszli do nas , rozdać autografy, zrobić pamiątkowe fotosy, zamienić kilka słów. Była to tylko część zawodników, ale i tak wszyscy byli pod wrażeniem. Poświęcając pewien czas dla nas, niestety zawodnicy musieli się udać na zasłużony odpoczynek po treningowy. Jeszcze długo po tym dało się odczuć atmosferę ekscytacji na parkiecie. I tak nastał nieunikniony czas wyjazdu z Azotowej Hali. W oczach wszystkich było jeszcze widać tą „grę”, w której wszyscy braliśmy udział. Grzegorz Balbierz który był naszym prywatnym fotoreporterem, za co mu bardzo dziękujemy, „napstrykał” multum zdjęć, nakręcił filmiki.
„Dla każdego coś dobrego”, szło by powiedzieć z uśmiechem na twarzy. Nie możemy w podziękowaniach zapomnieć o Panu Jacku Szurgot, który był jednym z głównych organizatorów tego przedsięwzięcia. Bez niego nie można by było podpatrzeć Mistrzów i czerpać nauki od nich. Trzeba też wspomnieć o osobie Martina, dla którego tak naprawdę wszystko to robiliśmy, bo tu on jest NAJWAŻNIEJSZY. Szacun dla Ciebie i powrotu do Zdrowia. My jako „rodzina siatkarska”, „Jesteśmy z Tobą”. Puentując w/w zdania: „Wszystko co dobre szybko się kończy, a chciałoby się więcej i więcej”.
Info : http://mosirknurow.pl
Zdjęcia ; Grzegorz Balbierz