Okiem zwykłego mieszkańca / felieton Ariela /
Okiem zwykłego mieszkańca
/ felieton Ariela /
Minął już ponad miesiąc od powrotu dzieci do szkół. Można powiedzieć, że przerwa w aktywnym uczestnictwie uczniów w placówce oświatowej była dłuższa przez trwającą pandemię. Szczerze? Nie wyobrażam sobie, że musiałbym zaliczać kolejne klasy w trybie „zdalnym”. Na szczęście „za moich czasów” mogłem normalnie uczestniczyć na zajęciach, poznawać znajomych i nauczycieli. Kontakt dzieci ze swoimi rówieśnikami czy wychowawcami jest bardzo ważny i dobrze się stało, że chociaż pod tym względem wróciliśmy do normalności.
Nauczyciel, pedagog… bardzo niedoceniany zawód, w dodatku bardzo niewdzięczny w mojej opinii. Słabo opłacalny, do tego dochodzi stres, duża odpowiedzialność za grupę dzieciaków, którymi się opiekujesz. Musisz wiedzieć wszystko o wszystkich, wiedzieć jak reagować na różne sytuacje, które mogą wydarzyć się w klasie. Musisz potrafić zapanować nad grupą oraz podejść do każdego ucznia indywidualnie. A co jeśli jeden z uczniów cierpi na przewlekłą chorobę? Dzisiejszy felieton będzie o podejściu grona pedagogicznego do uczniów, którzy mimo swojego młodego wieku cierpią na różne dolegliwości zdrowotne – a w tym przypadku na cukrzycę.
Jeden z Czytelników poprosił mnie o pomoc i nagłośnienie sytuacji, które spotkało jego dziecko. Sprawa polega na tym, że jego latorośl choruje na cukrzycę. Niestety, coraz więcej dzieci poniżej 18. roku życia zmaga się z tą dolegliwością. To już jest niestety przewlekła choroba, która pozostaje z nami do końca życia. Skoro liczba dzieciaków chorujących na cukrzycę z każdym rokiem się powiększa, to szkoły i nauczyciele wiedzą jak sobie z tym radzić? Czytelnik, który się do mnie zgłosił wątpi w to. Uczeń jednej z naszych szkół zachorował zaraz na początku swojej edukacji. Rodzice nie ukrywali tego faktu i zgłosili sprawę osobom, które odpowiadają o bezpieczeństwo uczniów podczas zajęć. Rodzice zaproponowali, aby zorganizować szkolenie nauczycielom jak należy postępować i rozmawiać z innymi uczniami, że ich kolega/koleżanka cierpi na taką chorobę i co się z tym wiąże.
Dość długo trwały prośby rodziców, dopiero po kilku wizytach dyrektor placówki wyraził zgodę na takie zajęcia. Według informacji uzyskanych od rodziców tego dziecka temat zorganizowania takowego szkolenia ciągnął się blisko rok, ponieważ dyrekcja szkoły nie widziała takiej potrzeby. Jednak po naciskach udało się takie zajęcia przeprowadzić – niestety nie wszyscy nauczyciele wzięli w nich udział, ale uznajmy, że jest to jakiś krok do przodu.
Szukając informacji na temat cukrzycy u dzieci natknąłem się na kilka artykułów dotyczących problemów szkoły w relacjach z chorym dzieckiem. Doniesienia medialne są przerażające – zdarzają się sytuacje, gdzie szkoła i nauczyciele boją się wziąć odpowiedzialność za takiego ucznia, a niektóre placówki wręcz wyrzucały takie osoby ze swoich szkół. Niektóre szkoły wysyłały pisma do rodziców, aby dziecko chorujące na cukrzycę przepisać do placówek z oddziałami integracyjnymi lub placówki specjalnej, z oddziałami dla dzieci specjalnej troski. Uwierzycie? Jak to przeczytałem, to złapałem się za głowę. Szkoła najzwyczajniej w świecie chciała pozbyć się „problemu” z własnego terenu.
W jednym z artykułów znalazłem fragment ustawy o systemie oświaty, która mówi: „Zapewnieniem dzieciom, w tym przewlekle chorym, odpowiednich warunków podczas pobytu w przedszkolu/szkole/placówce (zgodnie z art. 39 ust. 1 pkt 3 ustawy o systemie oświaty) należy do obowiązków dyrektora. Sprawuje on opiekę nad uczniami oraz stwarza warunki do ich harmonijnego rozwoju psychofizycznego poprzez aktywne działania prozdrowotne.” Teraz skonfrontujcie zapis ustawy z tym, co opisałem w akapicie wyżej. Dyrektor powinien według ustawy uzyskać szczegółowe informacji od rodziców na temat choroby dziecka, do tego zobowiązać nauczycieli do pozyskania wiedzy na temat danej choroby, zorganizować specjalnie szkolenia, przygotować procedury, stworzyć profilaktyczną opiekę zdrowotną.
W naszym przypadku, który staram się przedstawić niestety tak nie jest, albo zadziało się to późno. Wciąż w naszej mentalności przejawia się przekonanie, że cukrzyca u dzieci jest spowodowana tym, że dziecko je za dużo słodyczy. Niby doszło do szkolenia nauczycieli, a nawet każdy dostał informację pisemną jak postępować w przypadku nasilających się objawów, jak i jakie leki podać, a nawet uświadomiono uczniów, że taka choroba występuje i co powinni zrobić, gdy kolega/koleżanka poczuje się gorzej. Niestety, albo szkolenie było niewystarczające, albo do tematu nikt nie podszedł na poważnie. Zdarzyły się sytuację, że objawy cukrzycy się nasiliły i ani nauczyciel ani uczniowie nie za bardzo wiedzieli co mają zrobić.
Jak jest z podawaniem leków? Tutaj wytyczne Ministerstwa Edukacji Narodowej są jasne: rodzice powinni placówce przekazać wszystkie informacje typu: jakie leki przyjmuje, jak wygląda dawkowanie, przekazać pielęgniarce szkolnej zlecenie lekarskie oraz pisemne upoważnienie o podawanie leku dziecku. Jak to wygląda w rzeczywistości? Higienistka szkolna stwierdziła, że nie należy to w jej obowiązkach – warto tutaj dodać, że w obecnych czasach pielęgniarki w szkołach są rzadko i jeśli są w danym dniu to dosłownie na parę godzin. Są takie placówki, gdzie taka osoba w ogóle nie jest zatrudniona. W takich przypadkach powinny być wyznaczone osoby, wcześniej odpowiednio przeszkolone aby móc dany lek dziecku podać. Tutaj też niestety zaczynają się schody. Taka osoba musi wyrazić zgodę, a jeśli nie wyrazi może dojść do sytuacji, że nikt nie będzie potrafił pomóc uczniowi gdy objawy danej cukrzycy wystąpią…
Dzieci, które cierpią na choroby przewlekłe jest w szkołach coraz więcej. Musi iść za tym większe zaangażowanie i zdobywanie wiedzy przez placówki, uczniów, nauczycieli jak i samych rodziców. Nadal brakuje przepisów, które w sposób jasny przedstawią, kto bierze odpowiedzialność w przedszkolu czy w szkole nad dzieckiem chorym na cukrzycę. Przy tej chorobie dość często należy mierzyć poziom cukru we krwi oraz podawać leki jeśli jest to konieczne. Żaden jednak przymus prawny nie spowoduje, że problem zniknie – tutaj potrzeba dobrej woli zarówno ze strony rodziców, dyrekcji szkół oraz grona pedagogicznego.
Przy cukrzycy różnego typu i nagłych jej objawów największą rolę odgrywa czas. Jeśli nie podamy leku w odpowiednim momencie możemy doprowadzić chorego nawet do śmierci lub trwałego uszczerbku na zdrowiu. Coś o tym wiem, bo mam w swojej rodzinie osoby, które cierpią na tę chorobę. Cukrzyca jest chorobą, za którą ciągnie się wiele mitów i niedopowiedzeń. Większość lęków doświadczanych przez rodziców czy nauczycieli dziecka można zredukować dostarczając wiedzę. Skuteczną metodą leczenia dziecka jest przyspieszony trening samodzielności. To dziecko będzie mierzyło sobie cukier w szkole, pilnowało regularności posiłków, ponosiło konsekwencje zjedzenia ekstra pączka na przerwie czy dbało o glukometr czy pompę jadąc na wycieczkę klasową. W tym treningu muszą wziąć udział trenerzy w postaci rodziców oraz nauczycieli, w przeciwnym wypadku taki trening nie będzie skuteczny.
To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski
Fot. Canva