Knurów: Felieton Ariela – Okiem zwykłego mieszkańca…
Okiem zwykłego mieszkańca
/ felieton Ariela /
Dość długo zastanawiałem się czy napisać ten tekst. Zapewne w komentarzach rozpęta się burza, a wolałbym tego uniknąć. Są jednak takie momenty, że milczeć nie można. Dzisiaj będzie mowa o Tolerancji szeroko pojętej. Nie będę pisał o Marszu Równości, ani o „rycerzach”, co rzucają się na ludzi w ubranych w barwy tęczy, żeby bronić nasz naród przed zgorszeniem i zgnilizną moralną.
Matther Quick – amerykański pisarz – napisał w jednej ze swoich książek, że „Inność to cecha pozytywna. Ale inność jest również trudna”. Ludzie różnią się od siebie fizycznie i mentalnie. Z racji, że realia współczesności charakteryzują się znacznym przyśpieszeniem tempa życia i towarzyszy nam ciągły pośpiech, poddenerwowanie i chroniczny brak czasu, to jesteśmy w stanie doceniać i rozumieć inność? Nie chcę odpowiadać za Was i narzucać swoją narrację. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że aspekty życia, które wymieniłem wyżej bardzo negatywnie wpływają na relację międzyludzkie. Życie innych staje się dla nas coraz bardziej anonimowe, staliśmy się nieczuli na sprawy i problemy drugiego człowieka.
Gdy zadamy pytanie: „Czy jestem tolerancyjny?”, to większość z nas odpowie głośno i wyraźnie „TAK!”. Jednak, gdy dojdą uprzedzenia i stereotypy funkcjonujące w społeczeństwie na temat osób, które różnią się od nas fizycznie czy mentalnie, to nasza odpowiedź zmienia się w „Jestem tolerancyjny, ale…”. Słyszę to co chwilę. Często bardzo z ust, z których usłyszeć bym się nie spodziewał. Te słowa są powtarzane bezrefleksyjnie, bez głębszej analizy czy weryfikacji faktów. Subiektywnie, nierzetelnie, nieprawdziwie.
Nie trzeba daleko szukać – osoby homoseksualne, innej narodowości, pochodzenia, niepełnosprawne lub o innych poglądach… wszystkich tolerujemy, ALE… po co prowokują, po co się narzucają, to oni nas atakują… brzmi znajomo? Bronimy się przed nimi przez brak woli i chęci zrozumienia. Potrafimy poniżyć, skrzywdzić słowem i czynem. Nasza ignorancja wobec innych jest często z błahych powodów – to mroczność współczesnego świata.
Kto z nas nie spotkał się z brakiem tolerancji i dyskryminacji? Z powodu nadwagi, wielkich okularów, jąkania się, ubioru, wad postawy… Z góry ktoś nas zaszufladkował i wydał wyrok, że jesteśmy gorsi. Byliśmy prowokatorami dla tych, którzy wykorzystywali naszą inność, by móc wbić szpilkę w naszą stronę. Nie jeden z nas w czasów szkolnych przeżył nie jedną traumę, która tak a nie inaczej wpłynęła na nasze życie. W szkole wystarczyło przynależeć do mniej popularnej subkultury by otrzymywać uszczypliwe i nie raz krzywdzące komentarze.
Chcemy uchodzić za osoby wyrozumiałe, otwarte i empatyczne, ale w rzeczywistości różnie to wygląda. W imię zasady „Tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono” poświadczamy o stosunku do inności dopiero w sytuacji, w której mamy możliwość nasze poglądy i zachowanie zweryfikować. Niestety, na co dzień najlepiej potrafimy jednak… osądzać innych. Zdecydowanie trudniej przychodzi nam to, by wykazywać się tolerancją. Tolerancja bowiem oznacza cierpliwość i wyrozumiałość dla odmienności. Jest poszanowaniem cudzych uczuć, poglądów, upodobań, wierzeń, obyczajów i postępowania, choćby były całkowicie odmienne od naszych albo zupełnie z nimi sprzeczne. Tolerancja zatem to stan poszanowania czyjegoś poglądu czy zachowania, ale niekoniecznie zgadzanie się z nimi.
Inność to kategoria, która wpisana jest w nasze życie chociażby z faktu uczestnictwa w różnych grupach, np. kulturowych, społecznych, zawodowych, które jednak zawsze jakoś różnią się od wszystkich tych, których uczestnikami pozostają inni ludzie. A co z osobami z niepełnosprawnościami? W dzisiejszych czasach wiele się robi, by pomóc ludziom niepełnosprawnym wejść w normalne życie społeczności. Państwo czy samorządy starają się podejmować coraz to inne formy pomocy tym jednostkom. Powstają placówki powoływane dla potrzeb niepełnosprawnych, kształci się fachowców do pracy z nimi. Pozostaje fakt tolerancji społeczeństwa do osób niepełnosprawnych. I choć nieustannie się o tym mówi w mediach, pisze w gazetach, organizuje się sympozja, realia są zupełnie inne. Czy społeczeństwo polskie jest tolerancyjne wobec niepełnosprawnych?
W człowieku zawracamy uwagę na wygląd zewnętrzny, cielesność i intelekt. Osoby będące na wózkach, z zespołem Downa lub dziecięcym porażeniem mózgowym, z powodu ograniczeń ruchowych czy nieumiejętności porozumiewania się, traktowane są jak ludzie gorszej kategorii, niższej wartości. Gdy widzimy taką osobę, schodzimy jej z drogi lub wpatrujemy się jak w rzecz niespotykaną. Nasza tolerancja sprawdza się tylko na odległość, kończy się wtedy, gdy bezpośrednio stykamy się z takimi ludźmi. Kiedy dojdzie do spotkania z niepełnosprawnym, często skupiamy się na jego uszkodzeniach, ubytkach czy upośledzeniach ciała, a nie na jego cechach osobowości. Akceptujemy niepełnosprawnych i rozumiemy ich potrzeby, a parkujemy samochody w miejscach dla nich przeznaczonych. Otwieramy się na niepełnosprawnych, a tworzymy miejsca nie w pełni przystosowane do ich użytku – brak wind, podjazdów, zbyt wysokie progi. Jesteśmy więc tolerancyjni do momentu zetknięcia się z niepełnosprawnymi, wówczas bywa już różnie.
Ostatnio na naszym portalu były poruszane dwa tematy, które wzbudziły lawinę komentarzy – o szajce złodziejaszków innej narodowości i braku zjazdu z chodnika dla osób z wózkami dziecięcymi. Zamiast skupić się na istocie problemów, dyskusja trwała w temacie pochodzenia potencjalnych rabusiów czy uszczypliwości dla matki, która zwróciła uwagę na brak odpowiedniej infrastruktury w mieście. Nie było ważne, że ktoś może stracić rzecz materialną a matka z małym dzieckiem nie ma jak poprawnie przedostać z punktu A do punktu B. Komentujący skupili się na inności, czy taka narodowość czy inna, a matka dziecka robi problem z niczego i także jest inna, bo przecież nikt w tym świecie nie ma dziecka i nigdy nie jeździł po mieście z wózkiem. Współczesny świat jest bardzo okrutny. Nie ma w nim miejsca na słabość i dobro, wygrywają silniejsi, którzy muszą „błysnąć” komentarzem niekoniecznie merytorycznym.
Z jednej strony dużo mówimy o tolerancji dla inności, a z drugiej wciąć ich kategoryzujemy. Sami sobie to robimy. Życie osób, które różnią się od „standardu” i tak jest wystarczająco skomplikowane i trudne, dlatego dając im poczucie tolerancji, tym samym zwiększamy ich poczucie bezpieczeństwa. Warto pamiętać, że odmienność może wynikać z różnych uwarunkowań, np. choroby czy upośledzeń społecznych takie jak: fobie, wycofanie społeczne czy inne dysfunkcje. Jeśli jesteś dojrzałym człowiekiem, to najprawdopodobniej nauczyłeś się jakoś sobie z tym radzić, choć pewnie nigdy nie będzie to dla Ciebie łatwe. A co dopiero ma powiedzieć dziecko, które pewnych rzeczy po prostu nie rozumie. Dlatego tak ważne jest, byśmy nieustannie „uczyli się” nie tylko tolerancji, ale i akceptacji wobec drugiego człowieka. Coraz częściej przecież ci „inni” mieszkają obok nas.
Trzeba powiedzieć, że aprobata inności jest potrzebna nam samym. Ważne, by akceptować samego siebie, ale zależy nam również, aby otrzymać ją od społeczeństwa. Tolerancja we współczesnym świecie jest bardzo ważna. Każdy z nas ma inną osobowość i bez tolerancji byłoby naprawdę ciężko żyć. Jednak gdy wiemy, że jesteśmy akceptowani przez nasze środowisko jest o wiele łatwiej. Mam nadzieję, że tolerancja nie będzie tylko słowem, a stanie się czynem.
Nie musimy wszystkich kochać i każdego uznawać. Nie wolno nam jednak ostentacyjnie wyrażać dezaprobaty, a tym bardziej wrogości. Nie możemy innym narzucać swoich upodobań, opinii, gustów. Oni także mają prawo je mieć. Jest to podstawowy czynnik kultury współżycia. Bez takiego podejścia rzeczywistość staje się koszmarem. Trzeba umieć tolerować wiele zjawisk i spraw. Nawet tych niekiedy przykrych i uciążliwych, jeśli ceną ich likwidacji staje się krzywda drugiego człowieka. Nie ma nic groźniejszego (ale też i bardziej żałosnego) od przekonania, iż posiada się monopol na rację.
To był felieton „Okiem zwykłego mieszkańca”. Bo jestem zwykłym mieszkańcem Knurowa.
Pozdrawiam, Ariel Wojdowski
Fot. Freepik