Kultura i rozrywkaPilchowice

W Stanicy poradzom okiem Tadeusza Puchałki

W STANICY PORADZOM

VI FESTIWAL ŻURU MOGYMY WPISAĆ DO KRONIKI JAKO KOLEJNO UDANO IMPREZA PLENEROWO KERO MIAŁA MIEJSCE  NA TERYNIE GMINY PILCHOWICE.

Już po raz szósty, odbył się w Stanicy, jak co roku z niecierpliwością przez lokalną społeczność oczekiwany, Festiwal Żuru.  Organizatorzy z obawą wpatrywali się w niebo, bowiem jak wiadomo tegoroczna aura nas nie rozpieszcza i już parokrotnie udaremniła przebieg kilku imprez. Udało się!  Nad stanickim stadionem zaświeciło słońce i jak co roku mnóstwo straganów ze śląskim jadłem kusiło gości niebiańskim zapachem i jak zwykle różnorodnością ludowych strojów, bo jak wiadomo, lonty kobiece na Górnym Śląsku, jak gwary rodzime, są różnorodne.

Gości tradycyjnie powitał gospodarz Stanicy – Sołtys pan Krystian Konieczny, zaś nad sprawiedliwą oceną i rozlosowaniem nagród czuwało jury w składzie: Marek Rejdak – Polska Akademia Smaku z Katowic,  Jolanta Kowol była Sołtys Stanicy, oraz przewodniczący komisji sędziowskiej – Krystian Kiełbasa – Radny Sejmiku Wojewódzkiego. Zgodnie z tradycją, wszystko powinno odbywać się ze z góry ustalonym porządkiem, toteż kolejność podchodzenia komisji sędziowskiej do poszczególnych stanowisk drużyn uczestniczących w konkursie nie była przypadkowa. W tym celu zostało ogłoszone losowanie i tak pierwszą drużyną, która została poddana ocenie na najlepszy, najsmaczniejszy żur była Żernica, dalej Pilchowice, Koło Chłopa ze Stanicy, które godnie broniło honoru mężczyzn, i przyznać trzeba, że żur to chłopy w Stanicy warzyć poradzom. W dalszej kolejności oceniano wartości smakowe żuru sporządzonego przez gospodynie z Leboszowic, Rudy Kozielskiej, którą to miejscowość reprezentowała pani Sołtys  Gizela Górecka i na końcu jako szósta została oceniona reprezentacja Rady Sołeckiej z Wilczy.

Jury po niezwykle trudnej i długiej naradzie postanowiło wyróżnić gospodynie z Leboszowic, Wyróżnienie otrzymała także męska drużyna Koła Chłopa ze Stanicy oraz gospodynie ze Stowarzyszenia Pilchowiczanie Pilchowiczanom z Pilchowic.

III miejsce i brązową warzechę otrzymała przedstawicielka Rudy Kozielskiej pani Gizela Górecka.

II miejsce oraz srebrną warzechę zdobyły reprezentantki Rady Sołeckiej z Wilczy

I miejsce i złotą warzechę wywalczyły członkinie KGW Żernica.

Dobrą zabawę zapewniał zespół B.A.R. z Paniówek, i jak to zwykle na Górnym Śląsku bywało, pierwszy kawałek zatańczył gospodarz i gospodyni. Para Sołtysów ze Stanicy i Rudy kozielskiej rozpoczęła  część nieoficjalną a już niebawem, jak dawniej, wszyscy utworzyli taneczny krąg przyjaznych sobie ludzi. Tak sam dycko bywało, dlaczego więc dziś tak bardzo to właśnie zachowanie zaczyna dziwić? – Trudno doszukać się odpowiedzi na to pytanie.

Stanica ze swoimi tradycjami, jak wiele mniejszych i większych miejscowości na Górnym Śląsku, stara się przywrócić dawny porządek, i choć jest to bardzo trudne, trzeba przyznać, że osoby ogarnięte pasją tradycjonalizmu,  nieodpartej chęci odtwarzania dawnych zwyczajów, mimo wszystko robią to z dużym powodzeniem, tym samym odżywają dawne zwyczaje, i znów czujemy się „swojsko na swojej ziemi”.

Bo z żuru chłop z muru”, mawiało się niegdyś w naszych stronach. Ta jednogarnkowa potrawa znana jest w całym regionie lecz co można było naocznie stwierdzić na stanickim festiwalu, prawie w każdej wiosce przygotowywana jest inaczej, różni się smakiem i ilością kalorii, których w każdym żurze nadmiar, bo to przecież chłop po szychcie w kopalni, zjeść dobrze musiał. Po krótkim wypoczynku, konie zaprzęgał i w pole ruszał, to i sił chłopu trza było moc, a żur w sobie takowy potencjał posiadał. Miały takoż i tajemnice swoje nasze omy i starki z ową zupą związane… Dobrze zrychtowany żur, chłopu fantazji wieczornych mógł dodać, co ku pożytkowi stronom obydwu podchodziło. Prawda, czy tylko babskie gadanie, trudno wyrokować, jednak eintopf śląski miał swoje wartości, o czym to chłopy wiedzieli najlepiej, a stanicki festiwal co roku, na krótko przenosi nas w czasy kiedy to do stołu cała rodzina zasiadała i dolewając sobie co chwila z boncloka* zacnej potrawy, dyskutowała na najróżniejsze tematy.

Podobnie jak łońskigo roku, i latoś nie brakło około festiwalowych atrakcji. Sztandy z graczkami do bajtli, Sjyżdżalnie na luft, dmuchane zomki, i inksze cuda, a konsek dali na scynie podziwiać można było popisy artystów i dziecek z Gminnego Ośrodka Kultury, które zapraszały do zabawy.

Plenerowa impreza w Stanicy to chyba jednak coś więcej, aniżeli coroczny przegląd kulinarnych możliwości naszych gospodyń. Dla wielu jest to okazja do kolejnego spotkania z tradycją, a także kolejna szansa  wysłuchania wspaniałej lekcji z ust gawędziarek i pasjonatek śląskich tradycji. ( co to jest żur żyniaty, a co chudy mogliśmy się dowiedzieć od pani Gizeli, a takich i podobnych okazji do powiększenia swojej regionalnej wiedzy było moc). Wszystko to, jest bardzo ważne, w czasach zdominowanych przez komputery, internet i satelitarną komunikację, które to media miast nas przybliżać, niestety oddalają nas od siebie.

 Festiwal stanicki, to ze szportym, i szpasym spędzone sobotnie popołudnie, należy tylko podziękować organizatorom czyli Sołtysowi, Radzie Sołeckiej, Gminnemu Ośrodkowi Kultury oraz Gminie Pilchowice, za wspaniały pomysł.  Jak wszystko co piękne, i ta impreza niestety z zachodem słońca się kończy. Czekamy zatem z niecierpliwością, co przygotują dla nas gospodarze na bezrok.

Bonclok* – naczynie gliniane. Bywało, że żur kiedy już został uwarzony, zgodnie z kuchennym prawem swoje musiał odstać, z tego głównie powodu, by dać czas przeniknąć wszystkim wspaniałościom  kulinarnym, które w nim zostały zawarte. Aby tychże walorów nabrał, a nie utracił, nasze omy przelewały wszystek  do boncloka, naczynie to stawiało się na środku stołu, gospodyni nalewała każdemu po brzegi misy, zaś dokładkę nalewał każdy sobie sam. – Oj trudno się stawało od takiego obiadu. Tak było dawniej, dziś pewnie żadna z gospodyń już tego nie robi, w niewielu domach znajdziemy dziś wspomniane gliniane naczynia, które w kuchni śląskiej, miały bardzo szerokie zastosowanie.

Tadeusz Puchałka