Kultura i rozrywkaNewsyPilchowice

Żernica (1945 – 2017) – Niech pozostanie pamięć.

Był styczeń 45
Gwałty, grabieże trwoga
Spalili dom, wszyndy strach, śmierć, niydugo potym zesłanie.
Łojca zebrali, siostra zgwołciyli, nadeszła ruska swaboda.
Czerwono wolność nastała w Polszcze, godać tyż po swojymu niy moga,

Wywozki, tułaczka, internowanie
Samaś tam matko złostała,
biyda, ugorym pole złostanie
Za to, żech u Andersa walczoł ło Polska, dzisio bandytom nazwanych złostoł.
Fedruja dzisio na ruski grubie, los tako wolność Ślonzokom darowoł.

Bydź pozdrowiono ziymio ślonsko, ojczyzno moja i Ty Matko na Anabergu,
Ojcze nasz keryś je w niebie, niech se świyńci imię Twoje,
Wesprzyj nos swojom mocom, Dej siyły na wytwanie.

Żernica – Wołamy o pamięć Górnośląskiego horrendum
Miesiąc styczeń kojarzy się z karnawałem, czasem uciech i radości, dziś korowody taneczne zostały zastąpione niekończącymi się demonstracjami na ulicach polskich miast. Na Górnym Śląsku to przede wszystkim czas zadumy.
Styczeń 1945 roku to sen o bliskim zakończeniu wojny, a także przedwczesna radość nadchodzącego czasu „wyzwolenia”. Wszystkie te marzenia jak pamiętamy, szybko zostały zastąpione trwogą i cierpieniem. Ślązaków traktowano jak obywateli drugiej kategorii, często przylepiano nam łatkę zdrajcy i kolaboranta.

Dla naszych ojców i matek, ten okres zostanie zapamiętany na zawsze, jako czas sowieckiego terroru, a nieco później, kiedy „czerwoni” odeszli i mieliśmy już odetchnąć wspominają ludzie którzy jako dzieci przeżywali tamten czas, ich miejsce zajęli urzędnicy rodzącej się tak zwanej Władzy Ludowej, wtedy to, życie stało się kolejną drogą przez mękę. ( zakaz posługiwania się gwarą w szkołach, ubliżanie za to, że ktoś posługiwał się tym „prostackim językiem” – takie były początki rodzenia się nowego porządku). Cały ten mroczny okres otrzymał słuszne zresztą miano Tragedii Górnośląskiej.

W Żernicy koło Gliwic dzień Pamięci Tragedii Górnośląskiej obchodzony jest niezwykle uroczyście. Tradycyjnie już, organizatorami tych uroczystości byli jak co roku; Gminny Ośrodek Kultury, Parafia pw. Podwyższenia Krzyża Świętego (ks. Marek Winiarski), Gmina Pilchowice (Wójt Maciej Gogulla), Rada Gminy Pilchowice (Przew. Agata Mosiądz – Kramorz), Mniejszość Niemiecka z siedzibą w Żernicy oraz Ruch Autonomii Śląska.
Tradycyjnie delegacje, Poczty Sztandarowe, mieszkańcy Gminy Pilchowice oraz zaproszeni goście w asyście Orkiestry Dętej KWK Knurów udali się na żernicki cmentarz by tam pod pomnikiem ku czci poległych i internowanych w czasie drugiej wojny obrońców Żernicy i Nieborowic wziąć udział w nabożeństwie polowym któremu przewodniczył ks. Marek Winiarski.

Tradycyjnie członkowie Mniejszości Niemieckiej odśpiewali pieśń w języku niemieckim której słowa nawiązują do tragicznych wydarzeń obydwu wojen i późniejszych tragicznych losów zarówno Niemców jak Ślązaków. Wieńce i wiązanki kwiatów złożyły delegacje władz powiatu ze Starostą Waldemarem Dombkiem na czele, a także Wójt Gminy Pilchowice Maciej Gogulla wraz z przedstawicielami Rad Sołeckich poszczególnych miejscowości, obecny był Prezes Towarzystwa Miłośników Przyszowic pan Andrzej Biskup oraz członkowie zarządu. Wieniec pod pomnikiem złożył także Senator RP prof. Krystian Probierz oraz przedstawiciele PiS. W uroczystościach brały udział Poczty Sztandarowe UG oraz wszystkich organizacji działających w Sołectwie Żernica.

Po złożeniu wieńców pod pomnikiem, wierni udali się do kościoła parafialnego gdzie została odprawiona uroczysta msza święta której przewodniczył ks. Marek Winiarski w asyście ks. Pyrchały oraz ks. Kołodzieja. Słowo Boże wygłosił ks. Chudoba, wnuk zesłańca na wschód. W homilii ksiądz nawiązał do tragicznych czasów, kiedy to Polakom jak i Ślązakom przyszło znosić ogrom cierpień, a radość z wyzwolenia szybko została zastąpiona wielkim bólem i rozczarowaniem.
Po mszy świętej w miejscowym Domu Kultury Dyrektor Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu pan Leszek Jodliński wygłosił prelekcję, w której między innymi przedstawił osobę księdza Franza Pawlara (Franciszka Pawlara) – autora wspomnień z okresu kiedy to na teren Pławniowic wkroczyły „wyzwoleńcze” oddziały Armii Radzieckiej. Ksiądz swoje osobiste odczucia z tamtego okresu zapisał we wspomnieniach „ Rok 1945 w Dzienniku ks. Franza Pawlara”.
Ksiądz Pawlar w najśmielszych swoich marzeniach pewnie nie brał pod uwagę tego, że nadejdzie czas, kiedy to Jego zapiski ujrzą światło dzienne a możliwość zapoznania się z ich treścią będą mieli nie tylko mieszkańcy parafii w której rezydował. Życzeniem księdza było na początku, aby z treścią jego wspomnień tamtych trudnych czasów mogła zapoznać się rodzina hrabiostwa Ballestrem.

W słowach wstępu które zamieścił na kartach rękopisu napisał;
[…]„Choć mam świadomość, że sporządzanie tych notatek nie jest rzeczą bezpieczną, to jednak przeniosę na papier opis wszystkich ważnych zdarzeń, by wiernie oddać prawdę o rozpoczynających się trudnych czasach. Być może w przyszłości zapiski te będą dla kogoś cenną pomocą przy prowadzeniu badań nad losem zaginionych osób i niewyjaśnionych spraw[…] Gdybym tych ciężkich czasów nie przeżył, proszę wówczas, by z chwilą nastania pokoju, notatki te przekazać przedstawicielowi hrabiowskiej rodziny Ballestrem”[…]
Autor opublikowanych wspomnień księdza Pawlara – Leszek Jodliński informuje, że życzenie księdza spełniło się i”Rodzina hrabiego von Ballestrem rzeczywiście po wojnie zapoznała się z treścią dziennika” . Warto przy tej okazji wspomnieć o jednym z dramatycznych epizodów rodziny Ballestremów które ksiądz Pawlar odczuł w sposób szczególny;

Pałac splądrowany i rozkradziony został nie tylko przez żołnierzy „wyzwoleńczej” Armii Czerwonej, ale także co bolało księdza najbardziej, przez samych parafian, i nie była to jak się okazuje jedyna tragedia jakiej doświadczyli w tym czasie dawni właściciele pławniowickiej posiadłości, bowiem w lutym 1945 roku w Dreźnie podczas bombardowania miasta, ginie hrabia Nikolaus von Ballestrem.
Wspomnienia księdza czyta się jednym tchem, warto więc uronić rąbka tajemnicy tej niezwykłej lektury i zdradzić jedno z wielu wspomnień księdza zamieszczonym w owym dzienniku; […] „ Wtorek 6 marca 1945” . Gdy przez kolejne pół godziny pogrążam się w głębokiej modlitwie pozostając sam na sam z moim brewiarzem, więc nie zauważam jak nagle otwierają się drzwi do mojego pokoju. Bez pukania i bez jednego słowa powitania lub wyjaśnienia wszedł do mojego pokoju jakiś Rosjanin. Za nim drugi, trzeci, aż w końcu było ich w moim pokoju dwunastu.
Gapili się z zainteresowaniem dookoła, ale nikt z nich nie wypowiedział jednego słowa. „Dziwne maniery” – pomyślałem w duchu. „Skoro wy nic nie mówicie, to i ja nie potrzebuję rozmawiać z wami” – kontynuowałem swą myśl. Zachowuję się więc jakby byli powietrzem i wściubiam nos w brewiarz.
– Jakiś pop, on się modli – powiedział nagle jeden z obecnych.
– Jest Pan osobą duchowną? – spytał podoficer
– Tak, odpowiedziałem.
Modli się Pan do Pańskiego Boga. Myśli Pan, że naprawdę istnieje jakiś Bóg?. – zapytał.
– Gdybym nie wierzył, że Bóg istnieje, porzuciłbym to marne życie, jak niektórzy – odpowiedziałem. – ale skąd Pan wie, że jakiś Bóg istnieje? Przecież go Pan nie widział? – dopytywał.
W ten sposób rozpoczęliśmy rozmowę na temat empirycznych przesłanek i dowodów na istnienie Boga. Na początku poczęstowałem każdego papierosem, usiedli po turecku na podłodze, gdzie kto mógł. Zacząłem od biogenetycznych dowodów na istnienie Boga.

Dawno już nie miałem tak uważnego audytorium, jak tych dwunastu Rosjan. Rozmowa poświęcona sprawom religii i Boga trwała ponad godzinę i, co istotne, obie strony dyskusji były w nią równie szczerze zaangażowane. Po tym czasie, nagle i ze srogą miną wkroczył do pokoju jakiś porucznik i spytał podoficera, co tutaj robi ze swoimi ludźmi. Następnie rozkazał mu powrót do służby. Można było zauważyć, że jeśli nie z powodu dyskusji, to na pewno z powodu panującego na zewnątrz mrozu, Rosjanie bardzo niechętnie opuszczali mój pokój.”[…]wybrany fragment wspomnień księdza „ Dziennik księdza Franza Pawlara” (str. 97 – 98).
Wspomnienia, które ksiądz zapisał, obfitują w wiele dramatycznych wydarzeń, jednakże to opowiadanie często spotkać można w wielu przekazach. Przedruk tych wspomnień ukazał się na łamach wielu gazet i czasopism.
Przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że strona tak zwanych wyzwolicieli zdolna była tylko do gwałtów, i grabieży, bywało też tak, jak wynika z opowiadania księdza, że „wizyty” żołnierzy radzieckich w śląskich domach zamieniały się w całkiem miłe spotkania, jak chociażby to na plebanii w Pławniowicach.

W dzienniku księdza napotkamy na wiele skrajnie dramatycznych pełnych tragizmu scen. Autor starał się, tamten trudny czas pokazać możliwie dokładnie, równoważąc niejako przy tym treści. Podkreślał, że zachowania Rosjan w tym czasie wymykały się zupełnie spod kontroli, raz dawali upust swoim zwierzęcym instynktom, to znowu pomagali ludności jak tylko mogli – nie bacząc częstokroć na ryzyko z tym związane.
Organizatorzy corocznych uroczystości w Żernicy związanych z obchodami Tragedii Górnośląskiej starają się za każdym razem poza tradycyjnym programem zmieniać nieco jego charakter, raz są to prezentacje nowo powstałych filmów dokumentalnych, raz prelekcje czy spotkania autorskie, zawsze jednak jest czas na wystąpienia publiczności i często bywa, że dzięki temu odkrywane są kolejne ciemne, lub jak zwykło się mówić białe plamy naszej lokalnej historii. W tym roku program nawiązujący do tych tragicznych wydarzeń przedstawiła młodzież Gimnazjum w Żernicy, na sali podczas wykładu obecni byli dyrektorzy i wychowawcy młodzieży szkół mających swoje placówki na terenie Gminy Pilchowice.
W rozmowach z mieszkańcami często słyszy się takie opinie; „To co przez lata zniszczyła polityka, my sami powoli zbieramy do kupy”. Śledząc życie polityczne dziś, i to nie tylko w kraju, możemy stwierdzić ze smutkiem, że wiele w tych słowach prawdy…

Relacja : Tadeusz Puchałka