KnurówSport i rekreacja

IV liga : UNIA RACIBÓRZ – CONCORDIA KNURÓW – 2:0 (1:0) – materiał Roberta Hałasa

UNIA RACIBÓRZ – CONCORDIA KNURÓW – 2:0 (1:0),

relacja szczegółowa Roberta Hałasa z meczu inaugurującego zmagania w IV lidze

1:0 -44min. Mateusz Kocot
2:0 -77min. Mateusz Kocot

Sędzia główny – Szymon Skowroński (Tychy)

Żółte kartki:
Unia: Jan Hornik (41’), Szymon Ignacek (68’)
Concordia: Michał Mikulski (43’), Mateusz Mikulski (77’)

Unia Racibórz: Mariusz Kuchta – Karol Bochenek, Andrzej Durda (66’ Rafał Chałupiński), Jan Hornik (80’ Maciej Jędrzejewski), Szymon Ignacek, Mateusz Kocot, Marcin Mizia, Mateusz Pientka, Jarosław Plewa (87’ Dariusz Binek), Bartosz Remień (87’ Łukasz Tolpa), Paweł Woniakowski.
Pozostali na ławce: Krzysztof Krupa (br).
Trener: Tomasz Owczarek

Concordia Knurów: Maciej Stanek – Jarosław Bąk, Marcin Bociek, Piotr Buchalik, Tomasz Czerniak, Mateusz Gajek, Dariusz Knot (60’ Paweł Gałach), Patryk Lipka, Mateusz Mikulski, Michał Mikulski (74’ Adrian Kominiak), Michał Zieliński.
Pozostali na ławce: Damian Misiak (br), Rafał Gałązka, Patryk Hałas, Michał Nowosielski.
Trener: Zbigniew Matuszek

Średnia wieku:
Unia Racibórz – 23,45 wyjściowa „11” – 22,94 łącznie zgłoszeni do meczu zawodnicy.
Concordia Knurów – 24,72 wyjściowa „11” – 23,29 łącznie zgłoszeni do meczu zawodnicy.

Inauguracja rundy rewanżowej za nami. Niestety nasza Concordia wróciła z Raciborza na tarczy, doznając drugiej porażki w sezonie z tamtejszą Unią (wynik w Knurowie 1:2). Zdobycz punktowa w tym spotkaniu miała istotne znaczenie dla obu zespołów, które po rundzie jesiennej znalazły się tuż nad strefą spadkową. Mecz odbywał się na stadionie, który przechodzi modernizację, ale zawodnicy jak i kibice mogą dalej korzystać z obiektu. Murawa wprawdzie pozostawiała wiele do życzenia, ale jej niedoskonałości były równe dla obu zespołów. W zasadzie gdyby nie dziury przegralibyśmy 3:0, ale o tym później. Początek spotkania niemrawy, patrząc na poczynania niektórych zawodników obu drużyn, miało się wrażenie, że zbyt wcześnie wybudzono ich z zimowego snu. Sporo niedokładnych zagrań, niepewność w podejmowaniu szybkich i trafnych decyzji. Mecz niby się toczył, zawodnicy biegali i walczyli, ale obaj bramkarze niewiele mieli okazji by zademonstrować swe umiejętności. Pewnie gdyby nie potrzeba biegania poza boisko za niecelnie uderzoną piłką, przemarzliby na kość. Mecz z czasem nabrał rumieńców – ale bez jakiegoś optymistycznego szaleństwa. Kiedy wydawało się, że losy piłkarskiego pojedynku rozstrzygną się w drugiej części gry (po cichu serce podpowiadało, że zrewanżujemy się za porażkę na własnym boisku) gospodarze przeprowadzają akcje lewą strona boiska. Paweł Woniakowski zagrywa do Mateusza Kocota, a ten daje prowadzenie swemu nowemu klubowi. Nie wiadomo jak zakończyłoby się to spotkanie, gdyby nie ta przysłowiowa bramka do szatni, arbiter chwilę później zakończył tą część gry.

W drugiej połowie nasi zawodnicy odważniej starają się zaatakować bramkę gospodarzy, ale tym samym narażamy się na groźne kontrataki. Z przodu nie wychodzi, a z tyłu na szczęście się udaje, spora w tym zasługa dwojącego się Jarosława Bąka. Dobrze w grę wchodzi wprowadzony w 60min. Paweł Gałach, ale nadal brakuje tego ostatniego podania, które otwarło by drogę do bramki. W 74min. zmieniony zostaje Michał Mikulski, który miał już żółtą kartkę w pierwszej części gry, a kolejna wisiała w powietrzu. W 77min. rzut wolny dla Unii w okolicach narożnika naszego pola karnego. Dośrodkowanie i Mateusz Kocot po strzale głową drugi raz wpisuje się na listę strzelców. Młody zespół Unii długo celebrował swą radość w narożniku boiska. Nam udało się jeszcze stworzyć kilka ciekawych akcji, ale jedyną zdobyczą były rzuty rożne. Chwilę przed końcem meczu mogło, a w zasadzie powinno być 3:0. Przed utratą tej bramki uratowała nas jakaś nierówność boiska. Najpierw my rozgrywamy piłkę w polu karnym przeciwnika, następnie ją tracimy, a długim podaniem na lewe skrzydło uruchomiony zostaje Bartosz Remień (chwilę wcześniej ustawił go tam debiutujący w roli trenera gospodarzy Tomasz Owczarek). Zawodnik Unii rozpoczął wyścig o piłkę niemal równocześnie z naszym obrońcą i bramkarzem. Cała trója dopadła ją niemal równocześnie, ale futbolówka została przy nodze Remienia, a nasi zawodnicy wzajemnie się poturbowali. Zawodnik gospodarzy zdecydował się na strzał z dystansu do pustej bramki. Podkręcona piłka zatoczyła w powietrzu łuk i już miała wylądować w siatce, gdy po odbiciu od murawy tuż przed bramką zmieniła kierunek i poszybowała poza pole gry.
Mówią, że najtrudniejszy pierwszy krok. Ten pierwszy w rundzie rewanżowej mamy już za nami. Był bolesny, ale miejmy nadzieję pouczający. Bitwa przegrana, ale walka trwa nadal.

Info : https://www.facebook.com/concordiaknurow.klubsportowy/