KnurówKultura i rozrywka

Knurów: Międzyszkolny Konkurs pt. „Legendy i nie-legendy o Knurowie” – Karolina Gajówka

      Kolejna nagrodzona I miejscem w Międzyszkolnym Konkursie pt. „Legendy i nie-legendy o Knurowie”. Finał konkursu i wręczenie nagród, odbyło się 2 kwietnia w Miejskiej Szkole Podstawowej nr 7.

POWSTANIE KNUROWA

 

Dawno temu na zachodniej części Polski żyła dziewczyna imieniem Knura. Pochodziła ze szlacheckiej rodziny, matka miała korzenie niemieckie, a ojciec był Polakiem. Mieszkali  w małym, spokojnym miasteczku. Ich chata znajdowała się na wzgórzu nieco oddalonym od reszty miasta. Mieszkańcy żyli tam w zgodzie i cieszyli się pokojem. Było to dla nich bardzo ważne, ponieważ wkoło toczyło się wiele bitew i wojen.  

Dziewczyna była wysoka, miała włosy czarne jak pióra wrony, oliwkową cerę, lekko zaróżowione policzki, a jej złote oczy odbijały światło słoneczne. Miała konia o imieniu Szturm, na którym odbywała dalekie wycieczki do lasu. Nie podobało się to jednak jej matce Elżbiecie, która martwiła się o swoje jedyne dziecko. Chciała żeby córka więcej pomagała   jej w codziennych domowych obowiązkach, a rzadziej wyruszała na konne przejażdżki.

Matka Knury była tęgą kobietą o nieskazitelnej twarzy, jasnych jak pszenica włosach       i pięknych błękitnych oczach. Na jej twarzy zawsze malował się uśmiech. Knura bardzo kochała swoich rodziców i gotowa była zrobić dla nich wszystko.

Pewnego pięknego popołudnia dziewczyna jak co dzień wyruszyła na konną przejażdżkę. Poszła do stajni po Szturma. Wchodząc zobaczyła sylwetkę ojca, który karmił jej konia.

– Tato, mówiłam ci już tyle razy żebyś go nie dokarmiał! – krzyknęła.

– Wybacz – powiedział cichym głosem ojciec, – Twój koń ma bardzo duży apetyt, a kiedy patrzy tymi swoimi czarnymi wielkimi oczami nie umiem mu odmówić.

– Dobrze już dobrze – odpowiedziała i zbliżyła się do konia. Już miała na niego siadać, kiedy ojciec wziął ją za rękę.- Tato puść mnie, chcę się tylko na nim przejechać. Przecież to Szturm, nic mi nie zrobi.

– Mam złe przeczucia – powiedział nie puszczając ręki córki – Knuro, nie jedź dzisiaj nigdzie.

– Spokojnie ojcze nic mi nie będzie. Puść moją rękę! – to powiedziawszy wyrwała rękę ojcu   i wsiadła na konia.

– Jest za cicho, zdecydowanie za cicho – szepnął. – Cicho jest tylko przed burzą. Wiatr umilkł, ptaki nie śpiewają. Knuro ostatni raz cię proszę nie jedź – spojrzał na nią, jego oczy były smutne i przepełnione troską o dziecko. Nie rozumiała ojca. Zazwyczaj cieszył się, że podróżuje, a nie siedzi w miejscu.

– Ojcze pozwól mi ten ostatni raz.

– No dobrze, ale weź to – powiedział. Odwrócił się do drzwi stajni, za którymi leżało długie, zniszczone pudło. Wziął je i podszedł do córki. Oczom Knury ukazał się miecz.

– Będzie ci dobrze służył, tak jak kiedyś mi w wojsku.

Knura wzięła do ręki klingę. Była idealnie wyważona i świeciła niebieskim światłem. Rękojeść zdobił czarny jak noc kamień. Zeszła z konia i rzuciła się ojcu na szyję.

– Dziękuję!

– Używaj go rozważnie. Naucz się nad nim panować. A teraz wsiadaj i jedź.

Szybciutko przewiesiła miecz przez pas i wsiadła na Szturma.

-Wiooo – krzyknęła.

Knura pędziła przez łąki i pola zastanawiając się nad słowami ojca „Cicho jest tylko przed burzą”. Niepokoiło ją to. Nawet nie spostrzegła, kiedy dotarła na polanę otoczoną głazami. Często na nią przyjeżdżała, tylko tam odnajdywała spokój. Zeszła z konia i usiadła pod głazem wyciągając miecz zza pasa. Zastanawiała się, po co ojciec jej go dał. Jak niby miała nauczyć się nim władać? Chciała jednak spróbować. Wstała i zamachnęła się mieczem. Spodobało jej się to. Wykonała kilka pchnięć w bok i w przód. Przestępowała z nogi na nogę próbując wykonywać obroty. Zanim się obejrzała był już wieczór. Zmęczona usiadła pod wierzbą i poczuła dziwny zapach. Mieszaninę dymu i koni. Jakby coś się paliło, jakby coś zostało zniszczone.

– O nie – jęknęła.

Szybko podniosłą się i gwizdnęła na Szturma. Przybiegł błyskawicznie. Wsiadła na niego       i powiedziała:

– Do domu.

Koń zarżał i pogalopował. Knura miała złe przeczucia, przez całą drogę szykowała się na najgorsze. Jednak to, co zobaczyła na miejscu załamało ją. Domy stały w płomieniach, a dym unosił się wszędzie. Zeszła ze Szturma z mieczem w dłoni i podeszła bliżej. To co zobaczyła przeraziło ją – jej oczom ukazały się pozostałości rodzinnego miasteczka. Brukowane uliczki były zalane smołą, cegłami. Wszędzie leżały ciała. Knura stanęła w miejscu i zdusiła szloch. Pobiegła jak najszybciej do swojego domu. Na miejscu stanęła jak wryta. Przy progu drzwi było porzucone ciało matki i ojca, który zapewne zginął w obronie żony. Odrzuciła miecz na bok i podbiegła do rodziców. Uklękła przy nich, wtedy stało się coś niespodziewanego. Ojciec otworzył oczy i zakaszlał.

– Ojcze ty jednak żyjesz!- krzyknęła dziewczyna, a z jej oczu popłynął strumień łez.

– Oni przyszli znienacka – powiedział ochrypłym głosem i zakasłał – Było ich zbyt wielu. Cieszę się, że przyszłaś. Idź na południe. Tam też mają zaatakować pomóż tamtejszej wiosce. Zdążysz przed nimi. Weź ten miecz i pomścij swoich rodaków. To moja ostatnia prośba – powiedziawszy to zamknął powieki i wyszeptał – Na mnie przyszedł już czas – były to ostatnie słowa, które Knura od niego usłyszała.

– Pomszczę cię ojcze obiecuję – powiedziała dziewczyna i zabierając miecz wskoczyła na konia.

– Zabierz mnie na południe do wioski, która będzie potrzebować pomocy – szepnęła łamiącym się głosem.

Koń zrozumiał ją i pobiegł galopem, oddalając się od spalonej wioski.

Podróż Knury trwałą trzy dni. Po drodze nie spotkała żadnych żołnierzy ani innych zagrożeń. Zastanawiała się, dlaczego jej ojciec ją tu wysłał. Przecież, co ona mogła zrobić. Ostrzeże ich i co z tego? Wioska pewnie jest mała i nikt nie umie się bronić.

Kiedy dotarła do małej wsi, przystanęła przy jednym z domów i zeszła z konia. Znalazła stajennego i poprosiła go o zaopiekowanie się jej koniem. Zgodził się od razu. Dziewczyna wchodząc do wioski zobaczyła jak bardzo przypomina jej zniszczony dom. Brukowana uliczka, na, której bawiły się dzieci, małe chatki stojące po obydwóch stronach drogi. Młodzi ludzie śpieszący się do pracy, starsze osoby patrzące na wszystko wzrokiem pełnym nadziei. Nie mogła pozwolić by ich również to spotkało. Podeszła do najbliżej stojącej osoby i spytała:

– Przepraszam, czy mogłaby mi pani powiedzieć gdzie jest ratusz?

– Idź prosto do końca tej drogi. Zobaczysz tam biały budynek, to właśnie ratusz.

– Dziękuję.

Knura poszła zgodnie ze wskazówkami kobiety i piętnaście minut później wchodziła już po schodach do budynku.

– Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – zapytała kobieta siedząca przy stole i przeglądająca księgi.

– Przyszłam ostrzec was przed armią, która tutaj zmierza. Zaatakowała moje miasto i teraz zmierza w waszą stronę.

– Skąd to wiesz?

– Mój ojciec zginął w obronie tamtego miasteczka. Teraz są tam już tylko ruiny spalonych domów.

– Nie, to niemożliwe – odpowiedziała kobieta. – Muszę porozmawiać z Radą Starszych.

– Nie mamy czasu! – krzyknęła rozpaczliwie dziewczyna. Nie mogła pozwolić na kolejną stratę. Obiecała coś ojcu. Nie chciała żeby ci ludzie stracili dom. – Proszę mnie wysłuchać. Musicie wezwać ludzi do broni. Pani nie wie, jakie zniszczenia was dotkną. Wszyscy stracicie dachy nad głową. – dodała opanowanym głosem.

– Nie wierzę. Na pewno nasi zwiadowcy dali by nam sygnał. A tak poza tym mamy mocne umocnienia na północy.

– Oni nadejdą z zachodu. Jak nie chcecie mi pomóc sama to zrobię. Obiecałam coś ojcu           i dotrzymam słowa. Zamierzam zginąć w walce, a nie chowając się po kątach w strachu, że po mnie przyjdę. Żegnam – powiedziawszy to dziewczyna odwróciła się i wyszła. Na odchodne usłyszała jeszcze:

– Spróbuj tylko komuś pisnąć o tym słówkiem to zawiśniesz na stryczku.

Knura pobiegła po swojego konia i pogalopowała na polanę, na której miało się odbyć decydujące starcie. Pomimo wyczerpania i strachu chciała walczyć. Wyjęła swój świecący na niebiesko miecz zza pasa i wyszeptała:

– Ojcze pomóż.

Wstała i wtedy stało się coś niespodziewanego. Popękała ziemia i zaczęły się z niej wyłaniać niebieskie postacie wyglądające jak żołnierze. Było ich coraz więcej i więcej. W końcu szczeliny się zamknęły. Knura odskoczyła wystraszona. Już zaczęła się wycofywać, kiedy środkowa postać przemówiła głębokim, ochrypłym głosem:

– Odpowiadamy na wezwanie. Jesteśmy gotowi do walki i czekamy na rozkaz.

-Kim jesteście? – zająknęła się dziewczyna.

– Jesteśmy duchami poległych. Tylko osoba o czystym sercu może nas wezwać. Miecz, który trzymasz w ręku nosi nazwę in omnibus, co po łacinie znaczy wszystkowiedzący. Twój ojciec otrzymał go od ostatniego władcy duchów. Wezwać nas można tylko raz w życiu w razie największego kryzysu. Czemu więc ty nas tu wezwałaś?- Tam w dole jest wioska, która zostanie zaatakowana lada chwila. Nie chcą mnie słuchać       i nie chcą się bronić, bo uważają, że kłamię. Obiecałam ojcu, że uratuję tę wioskę. Mam zamiar to zrobić. To były jego ostatnie słowa przed śmiercią. Proszę pomóżcie mi – dziewczyna zalała się łzami. Nie mogła już dłużej tego znieść. Miała nadzieję na pomoc mieszkańców. Nie otrzymała jej, teraz zapewne zaprzepaściła drugą szansę. Wtem poczuła dłoń na swoim ramieniu. Podniosła głowę i ujrzała oczy mężczyzny. Były tak samo smutne jak jej ojca.- Pomożemy ci. Otrzyj łzy, na pewno damy radę.- Dziękuję.W tej samej chwili rozległy się trąby i zza wzgórza zaczęła wyłaniać się armia nieprzyjaciela.- Czas na bitwę – mruknęła dziewczyna, po czym dodała – Może uda mi się przemówić im do rozsądku. Zaczekajcie na mój sygnał.Podeszła bliżej w stronę wroga, który zdezorientowany zatrzymał się.- Stać – krzyknęła Knura – Ani kroku dalej, albo pożegnacie się z życiem.- Phi. Nie będziemy słuchać jakiejś dziewuchy. Lepiej się odsuń. To nie twoja walka – odparł jakiś człowiek na koniu. Zapewne ich wódz. – Mylisz się, to moja walka.- Jak tam sobie chcesz. Do ataku!- Do ataku!- krzyknęła Knura i rzuciła się do walki. Cięła każdego, kto stanął jej na drodze.Kątem oka zobaczyła jak jej nowi przyjaciele zabijają przeciwników. To dodało jej otuchy. Będzie walczyć dla siebie. Dla ojca. Nie będzie się już nigdy bać.- Pomszczę cię ojcze!- krzyczała. Każdy, kto próbował się przed nią bronić ginął w ciągu kilku sekund. Torowała sobie drogę do ich przywódcy. Jeśli on zginie wygramy. Mężczyzna siedzący na koniu uśmiechnął się do niej.- No, no. A cóż to? W końcu mam godnego przeciwnika – powiedziawszy to zeskoczył           z konia.- Zabiłeś mi ojca, więc ja zabiję ciebie – warknęła dziewczyna i rzuciła się na niego. Niestety on był szybszy. Teraz to on atakował. Robił wyrzuty w przód i w tył. Ciął w prawo i w lewo  z niesamowitą prędkością i precyzją.CIACH! Knura upadła. Z rany na jej nodze zaczęła sączyć się krew.- Oj, oj. To chyba twoja ostatnia walka. Trzeba było nie mieszać się w nieswoje sprawy.- Mylisz się – powiedziała.Cięła w rękę, w której trzymał miecz. TRACH! Miecz wypadł mu z dłoni. Knura wykorzystała jego szok i dźgnęła go w serce. Padł na kolana.- Ze mną się nie zadziera – szepnął jej do ucha.Knura poczuła ostry ból w klatce piersiowej. Spojrzała w dół i zaniemówiła. Z klatki piersiowej sterczał jej sztylet. Krzyknęła z bólu i rozpaczy. Zjawił się przy niej mężczyzna,    z którym rozmawiała przed bitwą. Kopnął truchło wodza i szepnął dziewczynie do ucha:- Ocaliłaś to miasto. Zasłużyłaś na coś lepszego niż śmierć. Przysięgam ci, że nigdy o tobie nie zapomnę.- Dziękuję. Mam ostatnią prośbę. Zanieś moje ciało do tamtego miasta, opowiedz o bitwie      i pochowaj mnie tam – powiedziawszy to Knura zamknęła oczy. Złote oczy, które już nigdy nie zobaczyły światła słońca.Mężczyzna zwołał swoich kompanów i podnieśli ciało niedawno zamarłej dziewczyny.Przenieśli je przez całe pole bitwy, aż do miasta. Tam zaciekawieni niebieskim światłem mieszkańcy wyszli z domów zobaczywszy martwą dziewczynę niesioną przez duchy od razu zrozumieli, co się stało. Była bitwa. Dziewczyna poległa za ich miasto i bezpieczeństwo. Zaczęli zbierać się przed ratuszem. Wyszła z niego kobieta i zobaczyła korowód. Zrozumiała, co się stało i podeszła do mężczyzny trzymającego dziewczynę.- Nazywała się Knura i pochodziła ze szlacheckiej rodziny. Oddała za was życie. Chciała żeby ją tu pochowano razem z mieczem – powiedział nieznajomy.- Oczywiście. Żeby uczcić pamięć naszej małej bohaterki nazwiemy to miasto od jej imienia Knurów.- Knurów, dziękuje ci Knuro obrończyni niewinnych i bezbronnych – zaczął śpiewać tłum.Miecz rozpadł się, gdy tylko kobieta wzięła go w dłoń. Zapadł się pod ziemię. Wszyscy myśleli, że to już koniec tej wspaniałej klingi. Ale on tylko czeka. Czeka, aż pojawi się osoba o dobrym sercu, która nie wykorzysta go do złych celów i pomoże wszystkim w razie potrzeby. Podobno czeka do dziś.Dziewczyna została pochowana przy ratuszu, żeby każdy mógł zobaczyć, co potrafi zrobić człowiek z czystej dobroci serca. Knura nawet nie znała tych ludzi, a jednak oddała za nich życie. Ludzie czasami potrafią być okrutni, ale musimy pamiętać, że w każdym z nas drzemie  „mały bohater”, musimy po prostu go w sobie odnaleźć. Próbujmy zrozumieć innych bez przemocy. Bo przemoc tylko zabiera, a nie daje.                                                                                                                                   

 

                                                                                      Autor: Karolina Gajówka 6c MSP7