GierałtowiceKultura i rozrywka

Anioły, akty, portrety i pejzaże – gierałtowicki wernisaż.

Dwie Sybille – jedna przyjaźń która zrodziła się dzięki miłości do ludzi i pasji do malowania, i dwa zupełnie odmienne style, nie pozbawione magii i tajemniczości spojrzenia na otaczający nas świat.
Takie wrażenia pozostawił po sobie wernisaż dwóch śląskich pasjonatek palety i pędzla, który odbył się 9 października w sali gierałtowickiego GOK -u.

Dwie Sybille w jesiennym wernisażu którego organizatorem był GOK Gierałtowice wystawiły bogaty dorobek swojej malarskiej twórczości.
Gości powitał gospodarz Gminnego Ośrodka Kultury dyrektor Piotr Rychlewski. Głos zabrał także Wójt Gminy Gierałtowice dr. Joachim Bargiel, życzył artystom dalszych sukcesów a publiczności miłego wieczoru i wielu niezapomnianych wrażeń. Obecny był także Przewodniczący Rady Gminy Gierałtowice pan Józef Buchczyk z małżonką.

Słowo wprowadzające wygłosił artysta malarz Michał Ogiński. Podczas swojej wypowiedzi wspomniał o szczególnej dacie 9. października ,,To właśnie dziś tu w Gierałtowicach obchodzimy 76 rocznicę urodzin słynnego muzyka, wokalisty Johna Lenona, z tej okazji pozwoliłem sobie wystawić dziś kilka moich prac które nawiązują to postaci tego szczególnego człowieka”.

Czas gierałtowickiego wernisażu, dzięki poetom Ryszardowi Tilowi, który jest także satyrykiem i para się również pisaniem prozy i poecie Jarosławowi Powojskiemu upłynął w klimacie poezji i ciętego nie pozbawionego pikanterii humoru, a przeplatana wypowiedziami pani Sybilli Nowak oraz pani od aniołów naszej Sybilli z Knurowa wprowadzała niezapomniany nastrój.

Pani Sybilla Golec jest mieszkanką Knurowa, wiele czasu wspomina, spędziła w Warszawie, jednak to miejsce jej urodzenia, stało się inspiracją do malarskiej twórczości. „Przebywając jakiś czas w Szczawnie Zdroju doznałam swego rodzaju olśnienia, to tam zakochałam się w aniołach i pozostałam im wierna, wydawało mi się, że ten temat jest mi najbliższy, od jakiegoś czasu zaczęłam interesować się także inną nieco tematyką, z aniołami nie zerwałam i z pewnością będę do nich wracać. Przez wiele lat mieszkałam w stolicy, po śmierci męża wróciłam do mojego ukochanego Knurowa. Dla mnie Warszawa to tylko miasto. W Knurowie została część mnie samej, jakbym pozostawiła tu część swojej duszy, nie mogłam się doczekać krótkiego chociażby pobytu w moim rodzinnym mieście, a kiedy już stanęłam na progu swojego mieszkania, czułam, że coś się we mnie budzi, zaczęłam żyć – a może to anioły?.
Teraz wróciłam na dobre, i nie chciałabym już opuszczać tego miejsca. W Gierałtowicach wystawiam po raz pierwszy – za miedzą, prawie Knurów więc jestem u siebie. Cóż mogłabym pokazać jak nie moje anioły, jedna smutne, zatroskane inne znów pogodne wszystkie jednakowo przeze mnie ukochane. Wszystkie dobre, złych nie ma, podobnie jak ludzi których kocham – ale anioły bardziej”.

Pani Sybilla Nowak jest mieszkanką Siemianowic Śląskich, nie lubi mówić o sobie. Malowała od dziecka wspomina: „Malowałam na skrawkach papieru, dosłownie na wszystkim na czym się dało, jednak na uwolnienie swoich pasji musiałam poczekać dość długo, teraz mam już więcej czasu by poświęcić się swojej pasji. Maluję pejzaże, portrety, akty. Do Gierałtowic przywiozłam tylko niewielką część swoich prac, są to głównie portrety i twarze w maskach. Dlaczego zakrywam na swoich obrazach twarze? Wynika to chyba z mojej wrodzonej nieśmiałości, sama nie jestem zachwycona pokazywaniem się, staram się unikać wielkich zgromadzeń, źle się z tym czuję. Wydaje mi się że w masce wszyscy jesteśmy równi, to kolejny powód dla którego ten właśnie temat jest mi bliski, a dalej jest w tym jakaś magia, odrobina bajkowej scenerii chyba właśnie klimat tajemniczości mi odpowiada. Na początku malowałam na szkle, ale ciągle szukałam czegoś innego, czułam, że to jeszcze nie to. Wcześniej należałam do „Spichlerza 86”. Od 10 lat należę do „Siemianowickiej Grupy Artystycznej”, to tam odnalazłam swoją drogę i zrozumiałam, że olej to jest to czego szukałam”. Pani Sybilla jest Ślązaczką, przaja tymu mojymu Śląskowi mom go w sercu. Na swój wernisaż przyjechała z bratem i przyjaciółmi.

Relacja : Tadeusz Puchałka