Kultura i rozrywka

Felieton: Rozważania Tadeusza Puchałki na temat smogu i górnictwa w Polsce

Kalejdoskop wydarzeń prawdziwych ze źródeł wiarygodnych zaczerpnięty, a o takowe dziś w rzeczy samej niełatwo… Rozważania Tadeusza Puchałki na temat smogu i górnictwa w Polsce.

Dziwny jest ten świat – wydawać by się mogło – świat zwykłych ludzkich spraw…

Już tylko najwytrwalsi i wielcy uczeni w piśmie mogą ogarnąć dziwy, które ogarnęły śląską rzeczywistość ostatnimi czasy. Górnictwo, a w tym wspomnianą już niejednokrotnie wisienkę na torcie, którą jest nasza jeszcze kopalnia „Krupiński” – to już istna tajemnica przysłowiowego poliszynela. I pewnie taką by pozostała, gdyby nie media. I nie wszystkie niestety, które z uporem przedzierają się z prawdą do nas, szaraczków, oczekujących w końcu odpowiedzi na dziesiątki, ba – setki pytań z tą sprawą i sytuacją przedziwną związanych….

Pamiętamy czasy, kiedy to z półek kiosków Ruchu (w tym miejscu młodszemu pokoleniu należą się słowa wytłumaczenia – otóż działała kiedyś na terenie Polski firma nosząca taką nazwę a trudniła się między innymi dostarczaniem prasy właśnie nam szaraczkom, a kiosk to mały domek), pani czy też miły starszy pan przez niewielkie okienko podawali nam Trybunę Robotniczą czy też Ludu – także Trybunę – i kilka jeszcze trudno palnych czasopism bardzo wątpliwej wartości).

Kupowaliśmy te paszkwile za grosze, wyłuskiwaliśmy szczyptę prawdy z tej powodzi kłamstw i jakoś się żyło… Dziś nie ma już kiosków Ruchu, za to półki hipermarketów na stoiskach prasowych uginają się od kolorowej prasy – kolorowo, śmieszno i jakoś niestety mało na serio… Dodać trzeba jeszcze, że drogo! Rozrywki mamy po uszy, owszem, gorzej z prawdą, sito jakby zrobiło się gęste, przelatuje tylko to, co w danym czasie jest i powinno być czytane, czyli jak to zwykło się mówić – „poprawne politycznie”. Treści przez nas „kupowane” tylko pozornie są mało szkodliwe, efekt jest taki, że demolują nasze umysły w sposób niewyobrażalny, a prawdy jak nie było – tak „nima”, tyle, że na niej coraz mniej nam zależy, niestety – i o to właśnie co niektórym decydentom chodzi. Masz być posłuszny, a jak nie – to do kąta! Świat jest dziś dla bogaczy, wielkich i dobrze urodzonych… Chyba to już w polskiej historii przerabialiśmy, skończyło się laniem we wrześniu 1939 roku… Takie były założenia, lecz nie wszystkim szaraczkom ten styl odpowiada, a tym samym zaczynają dociekać prawdy sami.

Sztuka to dziś trudna i wymaga sporego zaangażowania z naszej strony, by wyłuskać, podobnie jak onegdaj, a może jeszcze z większym trudem, jak było to kiedyś – prawdę od kłamstwa.

Coś z tym smogiem jest „nie halo”

Pamiętamy czasy, kiedy to koksownie i huty na Śląsku stanowiły element krajobrazu, zaś dymy, wydobywające się z tychże obiektów stanowiły nieodłączny dodatek. Pamiętamy też ludzi, dożywających sędziwego wieku, sąsiadujących częstokroć niemalże z koksowniczymi bateriami. Smrodno było i nie za czysto – prawdy tej nikt ukrywać nie zamierza, marchewka w ogródku rosła, jabłuszka rumiane – z robaczkiem często – smakowały a jakże, kobiety na Śląsku urodne, zgrabne, zdrowe dziecka nam rodziły. Mieszkania wietrzyło się pomiędzy jednym wypchnięciem koksu z baterii a drugim, wszystko jak w zegarku. Szpitale wypełnione onegdaj były staruszkami, którzy czekali już tylko na swoje odejście.

Dziś oddziały ginekologiczne wypełnione są młodymi kobietami a często pacjentkami tychże oddziałów szpitalnych są dziewczyny z nowotworami dróg rodnych (a koksowni i smrodu już nima). Chłopy mniej do podziwiania, ale silne jak tury niegdyś i rozumne na Śląsku rosły. Dziś słabe toto, w sile wieku zapadają na swoje wstydliwe choroby, które są niestety początkiem szybkiego zejścia, a hut i koksowni „nima” (z uporem dodaję, dla lepszego rozpoznania problemu), nawet wróble upodobniły się do tych fruwających w Warszawie. 40 lat temu miały troszkę inny kolor piórek i latały na nieco niższym pułapie, (sadza na skrzydełkach nie pozwalała na pokonanie większych wysokości), dożywały owe ptaszki wieku podobnego do ludzi. Dziś często spotykamy ptaszka, leżącego na drodze, który zbyt wcześnie zakończył swój żywot z różnych powodów niestety, cywilizacyjnych z pewnością.

A oni tylko w mediach, że smog i dymy z kominów…. Węgiel jako przestępca pilnie poszukiwany! (Temat kabaretu? Niestety nie!).

Komin po to, żeby dymił, a dym, byle tylko nie był radioaktywny, to już sobie z nim matka natura poradzi. Wyczuwając smród o nieco innym, aniżeli przed laty zapachu, zaczynamy z uporem maniaka wręcz doszukiwać się prawdy.

Dociekliwy, nieufny rdzenny mieszkaniec tego przepięknego o czystym lufcie regionu, traci wiele cennego czasu w poszukiwaniu prawdy, no bo – chwalić Boga – w te wszystkie bzdury, którymi nas karmią, uwierzyć nie sposób. Intuicja, bo tylko to nam dziś zostało, kieruje człowieka tam, gdzie ma nadzieję czegoś się dowiedzieć. Po wielu uporczywych poszukiwaniach udaje mu się zdobyć jedno z niewielu źródeł, któremu można jeszcze zaufać i…

Po przeczytaniu tegoż dochodzi do wniosku, iż w trybie pilnym tą że wiedzą należy się podzielić z możliwie jak najszerszym gronem zainteresowanych.

Oto w Gazecie Krajowej Sekcji Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ Solidarność Górnicza (luty 2017, nr 2 (161) ISSN 1425 – 8021) – czytamy ( wybrany fragment wypowiedzi) art. „Komisja Europejska wykorzystuje smog” (s. 4) (…) Komisja Europejska chce wykorzystać głośny ostatnio problem smogu w miastach w przekonywaniu Polski do transformacji energetycznej i zgody na propozycję restrukturyzacji dla sektora transportowego – wynika z wypowiedzi wiceszefa KE Marosza Szefczovicza (…). W tym samym artykule czytamy także: (…) Jesteśmy gotowi wraz z naszymi polskimi partnerami pracować nad najlepszymi modelami biznesowymi, technologiami, które mogłyby utrzymać węgiel i zmagazynować go lub rozwiązaniami służącymi lepszej transformacji w tym bardzo skomplikowanym procesie. Nie chcemy nikogo zostawiać z tyłu – przekonywał komisarz.

To dziwne, jak wynika ze słów wysoko postawionej osoby w Komisji Europejskiej, nie chodzi o pogrzebanie szans na utrzymanie wydobycia, czy też przetwarzania węgla. Dlaczego w takim razie sytuacja w górnictwie jest tak zła, w dodatku komisarz wypowiada słowa, o których wiadomo w Polsce od dawna, z tą tylko różnicą, że osób na miejscu nikt nie chciał słuchać (Tytko, Adamczyk, Martyniak, Gizdoń). Także wielu ludzi nauki od dawna stara się bronić naszych zasobów podziemnych kopalin, a wciąż wszystko jak w naszym przysłowiu wołaniem było niczym „grochem o ścianę” (Wy sobie, a my sobie).

Sprawy poszły tak daleko, iż trudno dziś jednoznacznie i ślepo zaufać którejś ze stron. Z pewnością nie wolno pozostać biernym i tylko czekać na rozwój wydarzeń, a wręcz przeciwnie – szukać usilnie trzeba wiarygodnych źródeł i wspierać wszelkie dążenia, zmierzające do uzdrowienia „umierającego pacjenta”. Tyle, że kroplówki nic tu już nie pomogą, czas na uwolnienie odpowiednich
środków, planów, które dawno zostały opracowane, a czekają tylko na realizację… Na początku jednak należy rozpocząć konstruktywne rozmowy.

W dalszej części konferencji prasowej Szefczovicz powiedział także: (…) W nowym systemie handlu pozwoleniami na emisję gazów cieplarnianych (EU-ETS) będą fundusze, których celem będzie modernizacja systemów energetycznych krajów członkowskich, a także prowadzenia badań i wdrażania innowacji w obszarze wychwytywania i składowania CO2.

Mam nadzieję, że z naszym otwartym podejściem będziemy w stanie pracować w dobrej wierze nad dobrymi rezultatami z naszymi polskimi partnerami (…). (Obszerne fragmenty wypowiedzi wiceszefa KE, Marosza Szefczovicza – więcej na www.solidarnoscgornicza.org.pl).

Na tej samej konferencji prasowej wyrażono zaniepokojenie, jakoby to wiele miast w Europie miało gorsze wskaźniki zanieczyszczeń niż Pekin czy Delhi. Wspomniano przy tym oczywiście o sporym zagrożeniu ze strony Polski – niestety, jak wynika z aktualnych badań, Polska a także Słowacja i Bułgaria zaliczane są aktualnie do krajów o największym zanieczyszczeniu powietrza (np. 10. stycznia br. najbardziej „zasmogowanym” miastem Europy był Lublin).

Plotki, mity a smutna prawda

Nie słabną spekulacje na temat przedziwnych sytuacji i wydarzeń, związanych z upadaniem a raczej padaniem na łeb na szyję jednej polskiej kopalni za drugą. We wspomnianym już materiale źródłowym Gazety Krajowej Sekcji Górnictwa Solidarność Górnicza (nr 2) na stronie 9 znajdziemy bardzo ciekawy artykuł, zatytułowany: „Niemieckie apetyty na polski węgiel” (polecam lekturę tego materiału w całości). Tym czasem niech mi będzie wolno zacytować kilka zaledwie zdań, opinii autora tegoż artykułu, który potwierdza niejako, iż nasze przypuszczenia są, niestety, uzasadnione i utwierdzają nas w przekonaniu, że co do „Krupińskiego”, to w rzeczy samej – coś na rzeczy jest…

(…) „Kopalnia „Krupiński” – pisze autor – wyeksploatowała w swoim złożu, na które ma koncesję, wszystko to, co było najsłabsze, pozostało to co jest najlepsze, co jest warte miliardy dolarów – i właśnie ma być wygaszona, (…) a już obok koncesję dostał pewien spryciarz, były wiceminister w rządzie SLD, który de facto reprezentuje niemieckie interesy.

Tak więc Niemcy chcą się dobrać do najlepszych złóż, w tym wypadku kopalni „Krupiński” (…) – pisze Witold Gadowski (Za serwisem: racjonalista…).

Już sam wstęp do artykułu mrozi krew w żyłach, a to dopiero początek. Artykuł, a raczej jego treść, utwierdza nas w przekonaniu, iż tak naprawdę chodzi o ubezwłasnowolnienie Polski w zakresie tak zwanej samodzielności energetycznej. Autor powtarza starą, ale niestety realną prawdę, mówiącą, że kiedy stracimy węgiel – stracimy niepodległość. O tym wiemy od dawna, a jak ma to wyglądać na placu boju o prawo do istnienia jako kraj?
W czasie kiedy zaczniemy wygaszać elektrownie węglowe i zaczniemy przechodzić na gaz – oczywiście uzależnimy się od Rosji, na czym – co normalne i nie powinno to nikogo dziwić – naszemu wschodniemu sąsiadowi (a także Niemcom) zależy od dawna (acz nie do końca…).

Lektura artykułu jest zatrważająca, ukazuje bowiem część brutalnej prawdy. Już ta szczypta wystarcza, by zacząć się bać, bo tak naprawdę węgiel, górnictwo – to tylko część wielkiej operacji likwidowania niezależności RP.

Rosjanom zależy na tym, by Polska rozpoczęła wygaszenie elektrowni węglowych – i w tym punkcie zgadzają się z Niemcami – bo jak wspomnieliśmy, tym samym uzależnimy się zupełnie od ich gazu. Nie do końca zależy stronie rosyjskiej na tym, by śląski węgiel wpadł w ręce Niemców – raczej wygodniej byłoby stworzyć taką politykę, by polskiego węgla nie opłacało się wydobywać w ogóle – i to się dzieje na naszych oczach, zaś artykuł ze strony 9 cytowanej gazety tylko potwierdza nasze przypuszczenia.

Odnosimy wrażenie, że historia zatacza po raz wtóry koło i znów, jak onegdaj, „wszystko o nas, bez nas”, a polscy sąsiedzi jak zawsze decydują o naszym losie, w dodatku ten zachodni udaje, że wszystko jest „gut”, wyciągając przyjazną dłoń do współpracy – która niestety zagarnia to co jeszcze zostało – dla siebie. (Czy mamy pozostać biernymi. Ktoś decyduje dziś, jak ma wyglądać nasze gospodarstwo, wmawiając nam przy tym, że robi to w myśl wolności, demokracji – to jakaś kpina!).